Czytelnia

Psychologia a duchowość

Jan Andrzej Kłoczowski OP, Sumienie a superego, czyli paradoksalna bliskość Tomasza z Akwinu i Freuda, WIĘŹ 2004 nr 2.

Mówiliśmy o sumieniu: nie masz ścigać swego poczucia winy; masz rozumnie, mądrze rozeznać się w swojej sytuacji etycznej, w złu, które czyniłeś, w krzywdzie, którą zadałeś i osądzić swoje czyny. Ale nie chodzi tylko o rozeznawanie, chodzi o podjęcie decyzji, o wzięcie odpowiedzialności.

Spowiedź jest bardzo trudnym doświadczeniem nie tylko z punktu widzenia penitenta, ale też i spowiadającego. Spowiadam już trzydzieści parę lat; dawniej bałem się spowiadać. Bałem się, że będę siedział pod jakimś rynsztokiem ludzkich grzechów i świństw. Jednak nie było tak. Z perspektywy tych lat mogę powiedzieć, że moje doświadczenie jako spowiednika nie jest doświadczeniem ludzkiej grzeszności, lecz – ludzkiej biedy: ludzie są dobrzy, a grzechy są nudne. Simone Weil powiedziała kiedyś, że kłamstwo literatury polega na tym, że to, co złe, w literaturze czy w ogóle w sztuce wydaje się interesujące, a to, co dobre – jest nudne. A w życiu jest odwrotnie.

Oczywiście, ludzie czynią zło, tylko zło nie ma dojścia do rdzenia człowieczeństwa. Jego słabość polega na tym, że musi udawać dobro, bo człowiek złu w czystej postaci nie da się skusić.

Miejsce szczególnej bezbronności

Kiedy rozmawiam z praktykującymi terapeutami, każdy z nich potrafi wyliczyć bardzo wiele przypadków, kiedy przychodzili do niego ludzie poranieni w czasie spowiedzi, bo spowiedź może mieć czasami przebieg nerwicogenny. Religia jest miejscem szczególnej bezbronności człowieka. Może się zdarzyć, że nieroztropny spowiednik nie rozpozna skrupulanta, u którego choroba przybrała postać nerwicy natręctw i „wyśle go do piekła”, tymczasem on się nadaje na kliniczne leczenie.

Ale może zdarzyć się też, że ktoś niezbyt sprawny czy delikatny jako terapeuta nie rozpozna autentycznego problemu egzystencjalnego.

Myślę, że istnieje powinność współpracy pomiędzy terapeutą a duszpasterzem, przy zachowaniu wzajemnej odrębności i autonomii. Psychoterapia – choćby uprawiał ją bardzo wierzący i praktykujący katolik – nie powinna być miejscem ewangelizacji. Natomiast ksiądz nie powinien po dyletancku wpychać paluchów w cudze powikłania i emocje. Terapeuta, gdy rozpoznaje, że istotnym problemem egzystencjalnym jego pacjenta jest problem duchowy, powinien odesłać go do kogoś reprezentującego tę samą tradycję religijną. Czyli katolika powinien skierować do księdza, choćby sam był na przykład buddystą. Nie można mieszać tych dwóch działań, bo pomieszanie ich może być niebezpieczne.

Najważniejszą troską i duszpasterza, i terapeuty powinien być przede wszystkim człowiek – ten oto konkretny człowiek. W czym mamy mu pomóc? W osiąganiu dojrzałości; dojrzałości emocjonalnej – przez wzmocnienie ego – i dojrzałości duchowej, która polega na przekraczaniu ego. Wtedy człowiek autentycznie dochodzi do swej dojrzałości.

Jan Andrzej Kłoczowski OP – ur. 1937 r., dominikanin, prof. dr hab. filozofii, kierownik Katedry Filozofii Religji Wydziału Filozoficznego PAT w Krakowie, wykładowca w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Ojców Dominikanów. Autor licznych artykułów i książek.


Tekst, na podstawie wykładów Profesora wygłoszonych w Szkole Nauki i Wiary OO. Dominikanów w Warszawie w grudniu 2003 r., opracowała Anna Karoń-Ostrowska.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6

Psychologia a duchowość

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?