Czytelnia

Krzysztof Dorosz

Krzysztof Dorosz, Światło nad bólem, WIĘŹ 2001 nr 9.

Czy, pisząc te słowa, Zygmunt Kubiak nie ulega aby złudzeniom, które tak zdecydowanie odrzuca? Nie sądzę. Mam wrażenie, że „strefa Jerzego” naprawdę w Polsce istnieje, że należą do niej ludzie różnych światopoglądów i różnych orientacji politycznych, których łączy przekonanie, że naród jest wspólnotą nie krwi, lecz kultury. Obcy im jest szowinizm i tromtadracja, bliska wiara, że więzią godną ludzkich istot jest więź duchowa, to znaczy — intelektualna i moralna, polegająca na uznawaniu i przechowywaniu wspólnych tradycji, wspólnych otoczonych szacunkiem, instytucji narodowych, i na solidarnym bronieniu tych skarbów (NB 93). Są Polakami, są również — jakby zapewne dodał Zygmunt Kubiak — Grekami, w sensie określonym przez Isokratesa w mowie Panegyrikos: „Grekami nazywamy raczej tych, którzy mają wspólną z nami kulturę, niż tych, którzy mają wspólne z nami pochodzenie” (NB 75). Dziś nie ma już wieloetnicznej Polski, nie ma więc ani materialnych podstaw, ani politycznych racji do wyznawania prymatu kultury nad pochodzeniem. Pozostały tylko racje intelektualne i moralne odwołujące się do duchowej konstytucji człowieka. Czy są zatem złudzeniem? Czy złudzeniem jest pojęcie narodu jako wielkiego dzieła historycznej wierności, romantycznym mitem przebrzmiałym w epoce wszechwładnego rynku dóbr szybkiego spożycia i rozwoju instytucji ponadnarodowych?

Zygmunt Kubiak zdaje sobie sprawę, że wybrał wierność tradycji mniejszościowej (UK 77). Jeżeli rzeczywistość mierzyć większością głosów, wyznawana przezeń polska tradycja okaże się złudą. Dziś o politycznej i społecznej rzeczywistości istotnie decyduje większość. Bywa jednak, że wobec większości, jak niegdyś wobec władzy tyranów i despotów, stają przekonania jednostek i niewielkich grup ludzkich. Bywa też, że te właśnie przekonania okazują się najbardziej twórcze i z czasem porywają za sobą większość. Pieczołowicie rekonstruowana przez Zygmunta Kubiaka tradycja polskiego „jasnowidzenia” — służby społecznej i dyscypliny intelektualnej, świadomości ograniczeń rozumu i poznawczej pokory, śródziemnomorskiego umiaru i greckiej przenikliwości, bogatego języka i trwałej, mocnej formy, wielkiej Ojczyzny, która poprzez dom rodzinny prowadzi nas ku wszystkim ludziom — ta tradycja jest zapewne ideałem, lecz nie złudzeniem. Czy wszystkie jej elementy istniały kiedyś jako jednolity nurt — nie potrafię doprawdy powiedzieć. Lecz jeśli kiedykolwiek inspirowały świetne polskie umysły, jeśli tu i ówdzie realizowały się w literaturze i politycznej wizji, jeśli nadal mogą ludziom szerokich horyzontów wyznaczać drogę, to przecież bardzo dużo. Wbrew obrazoburczym i lekkomyślnym krytykom Zygmunt Kubiak usiłuje z polskiej tradycji wydobyć to, co najlepsze. Domyślam się, że w tych usiłowaniach kieruje się nie tyle marzeniem, co właśnie trzeźwością spojrzenia, która nieraz wymaga, by wartość człowieka czy kultury mierzyć ich cechami najlepszymi, nie tylko najgorszymi.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?