Czytelnia

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Synod Biskupów widziany z góry, WIĘŹ 2001 nr 12.

Niesłychanie mocno postawiono też kwestię ubóstwa biskupów. Ten wątek rozpoczął Jan Paweł II podczas Mszy inaugurującej synodalne obrady. Później zaś podczas dyskusji wielokrotnie wracała zarówno kwestia prostoty stylu życia samego biskupa, jak i jego bliskiego związku z ubogimi.

Duchowy wymiar Synodu najtrafniej, jak sądzę, podsumował arcybiskup większy Lwowa, zwierzchnik ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, kard. Lubomyr Huzar, w wypowiedzi dla Katolickiej Agencji Informacyjnej: „Synod usiłował zmienić biskupów, a teraz biskupi mają zmieniać Kościół”

Szkoła komunii

Inne sformułowanie, które zrobiło na Synodzie zawrotną karierę, to słowa z papieskiego listu apostolskiego „Novo millennio ineunte”: Czynić Kościół domem i szkołą komunii: oto wielkie wyzwanie, jakie czeka nas w rozpoczynającym się tysiącleciu (n. 43). Pojęcie ,,komunii” pozwala spojrzeć na posługę biskupa w wymiarze jego łączności: przede wszystkim z Bogiem, a następnie z innymi biskupami w ramach Kościoła powszechnego i partykularnego, a wreszcie z księżmi i wszystkimi wiernymi. Aspektów komunii kościelnej jest zresztą mnóstwo.

Programem całego Synodu stało się przekonanie, najmocniej chyba wyrażane przez biskupów z Filipin: że na pragnienia i tęsknoty dzisiejszego podzielonego świata najpełniej odpowiada komunia — głęboka wspólnota ludzi z Bogiem i pomiędzy sobą. Duchowość i teologia komunii to największy skarb współczesnego Kościoła. Tylko będąc prawdziwie „domem i szkołą komunii”, Kościół może stać się dla świata skutecznym głosicielem nadziei nie tylko doczesnej, ale przede wszystkim wiecznej.

W ramach szerokiego rozumienia kościelnej komunii istnieje też, mam wrażenie, szansa na rozwiązanie najpoważniejszego teologicznego sporu, jaki pojawił się podczas Synodu. Dotyczył on możliwości zastosowania zasady pomocniczości do wewnętrznego życia Kościoła. W dyskusji rzucała się w oczy nie tylko różnica opinii, ale też wyraźne różnice rozumienia samego pojęcia pomocniczości. Według abp. Józefa Życińskiego, w słabszym sensie zasada pomocniczości jest już praktycznie realizowana w życiu Kościoła, w mocniejszym zaś oznaczałaby prawo do głosowania nad treściami wiary, co jest nie do przyjęcia. Angielski dominikanin Malcolm McMahon, biskup Nottingham, mówił z kolei o dwóch aspektach zasady pomocniczości: negatywnym (instancje wyższe nie powinny ingerować w działania niższych) i pozytywnym (umożliwia wyższym strukturom skoncentrowanie się na tym, co najważniejsze).

Sprawa wydaje się poważna — jedni biskupi cytowali wypowiedzi papieży Piusa XII i Pawła VI na poparcie tezy o zastosowaniu tej zasady do wewnętrznego życia Kościoła, inni zaś w oparciu o Magisterium dowodzili, że jest to niemożliwe, bo Kościół to nie tylko struktura społeczna. Spór nie został rozstrzygnięty na Synodzie. Szybko stało się jasne, że powinna się nim zająć specjalna komisja teologiczna i zapewne Jan Paweł II taką powoła. Ojcowie synodalni zgodnie przyjęli jedynie, że punktem wyjścia do dalszej dyskusji nie powinna być tylko zasada pomocniczości jako postulat dotyczący wymiaru organizacyjnego, lecz teologiczne rozumienie Kościoła jako komunii.

Sekularyzacja a ubóstwo

Czy sam Synod stał się szkołą komunii? Z pewnością tak. Ujawniło się bowiem na nim wiele różnic pomiędzy biskupami z różnych części świata, które jednak udało się twórczo połączyć we wspólnej refleksji nad zadaniami pasterzy Kościoła w trzecim tysiącleciu.

Przewodniczący filipińskiej konferencji episkopatu, abp Orlando Quevedo, dobitnie wskazał na najgłębszą z różnic dzielących ojców synodalnych, gdy stwierdził, że problemem biskupów jego regionu nie jest postmodernizm i sekularyzacja, lecz skandal ubóstwa. Rzeczywiście, największe napięcia pomiędzy biskupami pojawiały się, gdy dyskutowano nad problemami społecznymi i ekonomicznymi.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?