Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Krzysztof Dorosz

Szukając Boga XXI wieku, Z Krzysztofem Doroszem rozmawia Anna Karoń-Ostrowska, WIĘŹ 2004 nr 7.

— Ale to też jest doświadczenie!

— Jest to odsłanianie się pustki i świadomość, że są w życiu sytuacje, w których nie widzimy nic. To jest trochę jak ciemna noc mistyków. Nie widzimy nic, nie czujemy nic. Czy to jest doświadczenie? Tak, ale nieco później, kiedy z pustki wyłaniają się już jakieś kształty i kiedy stać nas na niemą adoracje. Wniosek z tego dla mnie jest taki, że doświadczenie religijne, którego kiedyś tak łaknąłem, nie jest sprawą najważniejszą w wierze. To pozytywne doświadczenie dotknięcia sacrum, o którym mówiłem, jest ważne, ale nie najważniejsze.

— A co jest dla Pana najważniejsze?

— Świadomość łaski. Może dlatego jestem w Kościele ewangelickim, gdzie sprawę łaski podkreśla się szczególnie mocno, choć ona jest dobrem wspólnym wszystkich chrześcijan. A dewiza Kościoła ewangelicko-reformowanego, do którego należę, brzmi: „Tylko Bogu chwała”. Ja to rozumiem w kontekście łaski. To jest świadomość, że wobec Boga jesteśmy niczym. Że wszystko jest Jego darem. Że wszystko jest Jego łaską. A więc Jemu tylko chwała. To bardzo mistyczne

Przyznam się Pani, że od lat mam poczucie, iż intelektualne operacje, czasem nawet poszukiwania, są jednak drugorzędne. One są jedynie jakimś narzędziem w stosunku do rzeczywistości pierwotnej, porządkują nasze idee o niej i wyznaczają drogę. Czasami mam wrażenie, że jestem jak dłuto rzeźbiarza. Wyobrażam sobie, że rzeźbiarz bierze do ręki dłuto i długo ciosa kawałek drewna czy kamienia. Była niekształtna bryła, a oto spod dłuta wyłania się twarz. Ja mam wrażenie, że tymi intelektualnymi operacjami działam trochę jak dłutem — pozbywam się tego, co zbędne. I wtedy dopiero wyłania się coś dobrego, istotnego.

Gdzie się podziali agnostycy?

— Na początku naszej rozmowy wspominał Pan klimat lat sześćdziesiątych. Od tego czasu bardzo zmieniło się kulturowe podejście do religii

— Dominujący wówczas „światopogląd naukowy” zbankrutował, albo co najmniej został mocno nadwerężony zębem czasu. Bez trudu można dzisiaj znaleźć ludzi, którzy 30-40 lat temu wyznawali jakąś wersję światopoglądu naukowego, a dziś się z tego śmieją lub się tego wstydzą. Parafrazując Tillicha, można rzec, że kapitał światopoglądu naukowego się wykruszył. Wielu z tych ludzi straciło — można rzec — arogancję światopoglądu naukowego.

— Wychowanie agnostyczne było wówczas czymś bardzo typowym.

— To prawda. Wokoło wszędzie byli agnostycy i ateiści, i to na ogół młodzi. Obowiązywała wręcz pogarda dla religii czy dla Boga. Zaczęło się to zmieniać w kręgach ludzi, powiedzmy, lewicy laickiej — dzięki ich prywatnym kontaktom w latach siedemdziesiątych, m.in. ze środowiskiem „Więzi”. Do dzisiaj bardzo się to zmieniło.

— Wówczas wiara była sprawą wstydliwą. Żenujące było przyznać się, że jest się człowiekiem wierzącym. A teraz — po zaledwie trzydziestu latach — jest całkiem inaczej. Wydaje mi się, że zaginęli agnostycy. Naprawdę nie wiem, kto dzisiaj mógłby mi wyłożyć jasny, klarowny światopogląd agnostyczny.

— Wtedy zapewne zrobiłby to Leszek Kołakowski, ale dziś już nie! Czasami myślę, że istnieje tu pewna cezura pokoleniowa, że duch czasu się zmienia. Trzeba też uwzględnić specyfikę Polski — polski Papież, polski katolicyzm. Towarzysko dobrze tu być katolikiem, czy takim się deklarować. W krajach zachodnich, zwłaszcza Europy północno-zachodniej, bywa inaczej. W Anglii mówi się, że chrześcijaństwo zbankrutowało.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?