Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Krzysztof Dorosz

Szukając Boga XXI wieku, Z Krzysztofem Doroszem rozmawia Anna Karoń-Ostrowska, WIĘŹ 2004 nr 7.

— Poza tym wymaga to otwartości i elastyczności, które są bardzo trudną gimnastyką duchową i intelektualną dla wielu ludzi

— Zawsze będą tacy ludzie. Istnieje wiara, w której więcej jest plemiennego odruchu niż wiary w Boga. Dla takich ludzi wiara jest przede wszystkim zaznaczeniem tożsamości grupowej, bo łatwiej być zamkniętym niż otwartym. I łatwiej wiedzieć, niż nie wiedzieć.

Być u siebie we wspólnocie

W tej rozmowie z Panem doświadczam dzielenia się wiarą. W którymś momencie przeszliśmy z poziomu intelektualnego na poziom duchowy.

— Dzielenie się wiarą to kwestia życia i doświadczenia. Dla mnie ważne jest tu nie kaznodziejstwo czy jakaś, nie daj Boże, propaganda na rzecz wiary, lecz dzielenie się życiem. To może być nawet półtoraminutowa rozmowa z kimś. Ktoś coś powie na temat swojej wiary i mnie się wtedy świat otwiera.

— Czy w swojej duchowej wędrówce miał Pan poczucie, że jest Pan jakoś prowadzony?

— Tak.

— Również w swoich poszukiwaniach intelektualnych?

— Tak, jak najbardziej.

— A wybór konkretnego Kościoła: katolicyzm czy protestantyzm? Czy ten akt był też wyborem intelektualnym?

— To był częściowo wybór intelektualny, ale nie przesadzajmy z tym podziałem na intelekt i emocje, to się jednak łączy. Od dawna wiedziałem, że chcę być między ludźmi podobnie czującymi i wierzącymi, ale nie wiedziałem jeszcze, jaka to będzie grupa, jaki Kościół. Przypuszczałem, że będzie to raczej Kościół protestancki niż katolicki. Mam poczucie, że trudno mówić o chrześcijastwie bez każdego z trzech podstawowych nurtów: prawosławia, katolicyzmu i protestantyzmu. One współtworzą chrześcijastwo. Każdy co innego akcentuje, wnosi coś istotnego. W idealnej wizji chciałoby się, żeby one się jak najszybciej połączyły, bo to dopiero da pełnię. Kościół katolicki jest bardziej zuniformizowany, ze względu na obecną w nim tradycję jurydyczną, rzymską. Jako jedyny ma on Magisterium. Ja — który chodziłem własnymi drogami — miałem wrażenie, że będę się czuł lepiej i bezpieczniej w Kościele protestanckim.

Jestem zarazem na tyle zorientowany w chrześcijastwie, że zdaję sobie sprawę z ogranicze protestantyzmu. Czasami mnie one irytują. Ale cóż z tego? Każdy z nas jest ograniczony, ale musimy ze sobą żyć. Kiedy mówimy tyle o ekumenizmie, kiedy głosimy, że warto na jego rzecz pracować i pogłębiać jedność chrześcijan, chodzi o to, abyśmy zobaczyli, że każda z tych dróg jest pełnoprawna, że każdą z nich można dojść do Boga. Z punktu widzenia katolickiego protestantyzm jest ubogi. To ubóstwo wynika po prostu z przyjęcia innego modelu, ale z punktu widzenia katolika musi się wydawać ubóstwem. A odwrotnie — z punktu widzenia protestanta, katolicyzm wydaje się wybujałym, barokowym tworem.

— A czy ma Pan poczucie, że odnalazł się Pan we wspólnocie wiary?

— I tak, i nie. Z jednej strony tak, bo potrzebowałem wspólnoty i ją znalazłem. Z drugiej strony — nie, ponieważ jestem kotem, który chodzi własnymi drogami i takim pozostałem. Zdaję sobie sprawę z pewnych inności. I myślę, że taki już mój los.

Rozmawiała Anna Karo-Ostrowska

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7

Anna Karoń-Ostrowska

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?