Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Tischner według Bonowicza, WIĘŹ 2002 nr 3.

Książka Bonowicza jest ocalaniem i przywoływaniem obecności wśród nas ks. Józefa Tischnera, a zarazem jest znakiem jego nieobecności. Tę nieobecność czujemy dziś może jeszcze bardziej dotkliwie niż w chwili jego śmierci. Miał bowiem rację ks. Twardowski, pisząc: nie  powtarzajcie wszyscy razem i osobno, że nie ma ludzi niezastąpionych...

Kiedy kończyłam pisać tę recenzję, w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst Romana Graczyka, będący ostrą polemiką z posłowiem do nowego wydania „Polskiego kształtu dialogu” pióra Jarosława Gowina (to początek planowanego przez „Znak” cyklu „Dzieł zebranych” ks. Tischnera). Gowin w posłowiu próbuje pokazać rosnący w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych dystans Tischnera do poglądów i postaw przedstawicieli środowiska „Gazety Wyborczej” i jej naczelnego. Graczyk gwałtownie zaprzecza, twierdząc, że nigdy, aż do końca życia Tischnera, takiej różnicy poglądów nie było.

W tekście publicysty „Gazety Wyborczej” jest coś, co niepokoi mnie o wiele bardziej niż zadeklarowany dystans czy też brak dystansu Tischnera do „GW”. Chodzi mianowicie o karykaturalny obraz polskiego katolicyzmu, czy wręcz religii, który autor przypisuje ks. prof. Józefowi Tischnerowi, łącząc czy też myląc swoje własne poglądy z wizją, którą przez wiele lat swej pracy duszpasterskiej i filozoficznej kształtował Tischner. Jest to nie tylko zafałszowanie jego myśli, ale i jej strywializowanie. Nie może to pozostać bez odpowiedzi.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że teksty Gowina i Graczyka rozpoczynają istotny spór o dziedzictwo myśli Józefa Tischnera i jego miejsce w intelektualnej i duchowej historii Polski XX wieku. Nie miejsce to i nie czas na mój głos w tej dyskusji, chociaż w najbliższym czasie trud tej rozmowy trzeba będzie podjąć, mając świadomość, że jest to – po sporze z tomizmem i z marksizmem oraz „Sporze o istnienie człowieka” – kolejny spór, do którego wciąga nas Tischner.

Na tych, którzy czują się jego uczniami i współpracownikami, którzy towarzyszyli jego osobie i myśli nie tylko w latach największych triumfów – spoczywa szczególna odpowiedzialność za jakość, czyli powagę tej dyskusji. Najwyższy czas, żeby przestać operować kilkoma wyrwanymi z kontekstu cytatami i karykaturalnym medialnym obrazkiem „równego księdza Tischnera”, stanowiącym antytezę – jak chce Graczyk – prymitywnego, antysemickiego i antydemokratycznego polskiego Kościoła.

Rozpocząć ten spór musi głęboka i twórcza analiza oraz interpretacja myśli ks. Józefa Tischnera – jego filozofii, myśli religijnej i społecznej. Trzeba też pytać o korzenie tej myśli, o sposób, w jaki się kształtowała. Należy rozważyć jego rozumienie religii i wizję chrześcijaństwa, jaką nam zostawił, istotę i przesłanie filozofii dramatu, relację człowieka do drugiego człowieka i do Boga. Wypada zastanowić się nad tym, z jakim doświadczeniem polskości dorastał i jakie opisał w swoich tekstach, trzeba też przyjrzeć się jego odpowiedzi na pytanie o czasowość, o historię.

Bez takiej pracy myśli, która była przecież żywiołem prof. Tischnera, spór o dziedzictwo po nim będzie jedynie jałowymi deliberacjami nad tym, czyje przekonania potwierdzał, kogo bardziej lubił i kto był bardziej wtajemniczony w jego prawdziwe poglądy. Nie ma żadnych tajemniczych sekretów i spisków – to, co ks. Profesor chciał nam powiedzieć, zawarł w swoich tekstach. To, ile z nich wyczytamy i zrozumiemy, jest sprawą naszej intelektualnej uczciwości i wierności jego przesłaniu. Książka Wojciecha Bonowicza jest pierwszym krokiem na tej drodze.

poprzednia strona 1 2 3 4

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?