Czytelnia

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz

To nie jest dobra nowina

Judasz nie był zdrajcą. Jezus go wyznaczył — krzyczy tytuł na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej”, opatrzony dodatkowo czerwonym nagłówkiem: Ewangelia Judasza odnaleziona po stuleciach. Na drugiej stronie dziennik jeszcze większymi literami informuje nas, że Judasz był wykonawcą boskiego planu, zaufanym Jezusa.

Żyjemy w czasach ogromnego, nieznanego w historii ludzkości przyspieszenia. Dotyczy ono właściwie wszystkich dziedzin nauki i całego technologicznego dorobku cywilizacji. Przestają nas dziwić i zdumiewać podawane na gorąco i wręcz z tygodnia na tydzień epokowe rozstrzygnięcia kwestii, które przez wieki trapiły pokolenia naukowców. Jednego dnia otwieramy gazetę i dowiadujemy się o tym, czy wszechświat w którymś momencie zacznie się kurczyć, czy też nadal będzie się rozszerzał w nieskończoność. W innym numerze naszego ulubionego dziennika lub tygodnika czytamy, że genetycy, połączywszy wysiłki z genealogami, są dzisiaj w stanie — za drobną opłatą — wskazać przodków każdego z nas na dziesiątki tysięcy lat wstecz. Nauka, wydawałoby się, na naszych oczach odpowiada na zagadki początku i końca człowieka, przyrody, wręcz całego kosmosu.

Zaaferowani codziennymi problemami nie zauważamy już nawet, jak otaczająca nas rzeczywistość poddaje nas nieustannemu ciśnieniu, którego efektem jest szok. Wielokrotnie pisał o tym zmarły niedawno Stanisław Lem. A człowiek w stanie szoku jest jakby znieczulony na pewne fragmenty rzeczywistości.

To nie jest naukowa sensacja

W tym oto klimacie dowiadujemy się, że naukowcy rozszyfrowali kolejną zagadkę. Tym razem chodzi o największą tajemnicę chrześcijaństwa. Tajemnicę, której nie znali pierwsi apostołowie, uczniowie samego Jezusa, której zgodnie wypierali się czterej ewangeliści, z której istnienia nie zdawali sobie sprawy ojcowie Kościoła, której ślady skrzętnie zatarto w uchwałach pierwszych siedmiu wielkich soborów — kamieni milowych niepodzielonej jeszcze chrześcijańskiej wspólnoty. Dowiadujemy się na koniec, że przez dwa tysiące lat miliardy wiernych utrzymywane były w błędzie, który nareszcie można odrzucić, bo oto „znalazły się papiery”, a ściśle mówiąc — papirusy, rzucające zupełnie nowe, ożywcze światło na nieco już przestarzałą chrześcijańską naukę.

W tym momencie należy powiedzieć: dość! Poddawani cywilizacyjnemu szokowi, a jednocześnie codziennie ogłupiani przez masową i wszędzie się wciskającą reklamę, powinniśmy otrząsnąć się wobec tej bezprecedensowej manipulacji o międzynarodowym zasięgu. W swojej istocie nie tylko poniża ona ludzi wierzących, ale też godzi w powagę niezależnych od jakiegokolwiek Kościoła badań naukowych.

Pod względem historycznoliterackim rękopis ten jest apokryfem, czyli opisem życia i śmierci Jezusa, nie włączonym do kanonu Pisma Świętego. Sam interesujący nas apokryf powstał w połowie II wieku, czyli w momencie zamykania ortodoksyjnego kanonu Nowego Testamentu, natomiast jego prezentowany obecnie odpis pochodzi z przełomu III i IV stulecia. Apokryf ten jest prawdopodobnie swoistym wyznaniem wiary sekty kainitów, jednej z wielu, jakie powstawały w tym czasie na obrzeżach chrześcijaństwa.

1 2 3 następna strona

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?