Czytelnia

Grzegorz Pac

Grzegorz Pac, Trudna lekcja, WIĘŹ 2007 nr 10.

W kolejnej części głos oddany zostaje – rzecz rzadka – zakonnicom. Pokazują one nie tylko, że poza szyciem ornatów, praniem albo sprzątaniem kościołów mają i inne zadania – jak siostra profesor Barbara Chyrowicz, kierownik Katedry Etyki Szczegółowej KUL, ale nade wszystko, że należy im się szacunek bez względu na charakter wykonywanej pracy. A tego często brak, zwłaszcza wobec sióstr wykonujących czynności niewymagające specjalnego wykształcenia. Jest pewnym paradoksem, że wewnątrz instytucji kościelnych złego traktowania doświadczają właśnie te kobiety, które pokornie i w cichości wykonują swe proste prace czy opiekują się ubogimi – przecież to one swoją postawą najlepiej ilustrują wszystko to, co Kościół głosi! Siostra Chyrowicz opowiada zresztą o swoim zniesmaczeniu, gdy obserwuje księży, których stosunek do niej zmienia się, gdy dowiadują się, że jest profesorką, a nie „zwykłą” siostrą. Cenna wydaje się uwaga siostry Małgorzaty Chmielewskiej, która pokazuje, że i o kobietach nie można myśleć jako o tych, które biernie doświadczają upokorzeń – w gruncie rzeczy, mówi przełożona Wspólnoty „Chleb Życia”, są one same sobie winne, wychowując synów tak, jak ich wychowują. Podobnie jest w relacjach wewnątrzkościelnych – jak zauważa była dominikanka Monika Szewc, w rzeczywistości księża traktują zakonnice z góry o tyle, o ile one same im na to pozwolą.

I wreszcie dodatek. Tak nazywam część „Feministka patrzy na Kościół”, a w niej rozmowę z Magdaleną Środą, która znacznie różni się od pozostałych. I tu – nie ukrywam – spotkał mnie największy zawód. Kiedy jako pełnomocnik ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Środa mówiła o religijnej inspiracji przemocy domowej, argumentowałem na tych łamach, że głoszone przez nią poglądy domagają się poważnego rozważenia i dialogu. Ale w rozmowie z Makowskim – ujmę rzecz dosadnie – przelewa się już niestety tylko żółć. Na każde niemal pytanie profesor Środa reaguje agresywnie, nie szczędząc mniej lub bardziej wyszukanych żartów i złośliwości na temat kleru, Watykanu, kultu Papieża itd. Zawodzą wszelkie próby podjęcia rozmowy – wierzący czytelnik dostaje cios za ciosem. Zwykle nie jestem pierwszym od wieszczenia, że moje uczucia religijne zostały obrażone, tu jednak miałem nieustanne wrażenie, że to właśnie – wyszydzić przekonania religijnego czytelnika – chce Magdalena Środa zrobić.

A skąd mój zawód? Otóż trudno nie zgodzić się z tezą, jaką w programie „Wydanie drugie poprawione” postawili razem współprowadząca program Kazimiera Szczuka i autor „Kobiety uczą Kościół”. Dostrzegli oni mianowicie, że wiele z bohaterek książki zatrzymuje się w gruncie rzeczy w połowie drogi – potrafią dostrzec opresję, jakiej doświadczają w Kościele, nazwać ją i opisać, ale nie bardzo mają pomysł (a może i wolę), aby ten stan zmienić. Na pewno też nie są gotowe na działania wykraczające poza pojawiające się na kartach książki propozycje, w rodzaju zwiększenia obecności kobiet, zwłaszcza wykładowczyń, w seminaryjnym kształceniu i formacji księży. Anna Karoń-Ostrowska mówi wprawdzie o planach bardziej systematycznych działań, ich śladów jednak nie widać. Wygląda na to, że w najbliższym czasie panie nie tupną w podłogę kruchty.

Czy da się to zmienić? Aż prosi się, aby doświadczeniem służyły tu pozakościelne organizacje feministyczne, którym z kolei tego rodzaju współpraca mogłaby otwierać możliwość dotarcia z hasłami równościowymi do kobiet z małych miasteczek czy wsi, często głęboko religijnych. Jeśli jednak po stronie działaczek feministycznych dominować będzie język, którego używa we wspomnianej wyżej rozmowie Magdalena Środa, szanse na współpracę są mizerne. Podobnie zresztą nie ma co na nią liczyć tak długo, jak długo dla zaangażowanych katoliczek feministka pozostanie wcieleniem proaborcyjnej dzieciobójczyni – co ciekawe jednak, ten sposób myślenia o ruchu kobiecym nie pojawia się w wypowiedzi żadnej z katoliczek-rozmówczyń Makowskiego. Inna sprawa to pytanie, czy obecny ruch feministyczny, dla którego tożsamości tak ważne są postulaty lesbijskie czy „free choice”, jest gotów „zawiesić je na kołku” po to, aby przekonać do siebie szerokie masy katolickich kobiet i aby wreszcie – co, jak skądinąd wiadomo, jest marzeniem organizatorów – „Manifę” 8 marca masowo nawiedziły pielęgniarki i sprzedawczynie z oddziałów „Biedronki” w małych miasteczkach.

Jak widać, przed polskimi katoliczkami jeszcze długa droga. Książka Jarosława Makowskiego jest o tyle ważna, że pokazuje kościelne „tu i teraz”, i to widziane z perspektywy kobiet. Jest pierwszą bodaj na gruncie naszego Kościoła próbą oddania głosu właśnie im i zapytania ich samych, co myślą o sprawach, które ich dotyczą. Pokazuje też, jak wiele, niemal wszystko, nasz Kościół zawdzięcza kobietom. One naprawdę uczą Kościół! Tyle że trafił im się niezwykle oporny uczeń.

poprzednia strona 1 2 3 4

Grzegorz Pac

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?