Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Wojciech Prus OP
Katarzyna Jabłońska

Trudno człowiekowi z Bogiem
rozmowa

Katarzyna Jabłońska: Sto kilkadziesiąt osób uwięzionych pod gruzami hali w Katowicach, ponad sześćdziesiąt z nich nie przeżyło tej tragedii. Kilkunastu maturzystów ginie w drodze na Jasną Górę, autobus, którym jadą, staje w płomieniach. Kobieta, która rodzi swoje trzecie dziecko, doznaje wylewu krwi do mózgu. Inna kobieta któregoś dnia nieoczekiwanie upada nieprzytomna w pracy – diagnoza identyczna. Trudno w tych zdarzeniach zobaczyć sens. I trudno pozbyć się dręczącego pytania: dlaczego? Wierzący stawiają je również Bogu. Dlaczego, Boże, dopuściłeś do takiej tragedii?

o. Wojciech Prus: To bardzo zasadne pytanie, odsłania zakorzenioną w człowieku potrzebę sensu. Najtrudniejsze i bardzo niszczące jest dźwiganie absurdu, ciemności, bezsensu. Pytanie „dlaczego?” widziałbym więc jako początek odnajdywania światła, oczywiście nie w znaczeniu łatwych wyjaśnień, ale raczej jako podążanie ku światłu drogą w ciemności.

Potrzeba sensu, szukanie logiki w świecie to znak wielkości człowieka, znak ludzkiej duszy. Szukając ich, człowiek musi często przejść przez ciemność rozpaczy, załamania, niezrozumienia, buntu – pojawia się tu cała gama przeżyć i odczuć. Psychologia podpowiada, byśmy starali się te stany przeżywać.

Nierzadko pojawia się również oskarżenie pod adresem Boga...

– To zrozumiałe. Pewna kobieta, która jako mała dziewczynka straciła ojca i dopiero w dorosłym wieku mogła w pełni przeżyć ból i żałobę, skarżyła mi się, że musi teraz zmagać się z uczuciami buntu i żalu wobec Boga. Uczucia te nasilały się podczas modlitwy. Podpowiadałem, że może próbować je wypowiadać. „Mam krzyczeć w kościele?” – spytała. „Tylko wówczas, kiedy nikogo tam nie ma” – odpowiedziałem. Mówiąc jednak serio: jestem przekonany, że właśnie Bogu można mówić o najtrudniejszych, najciemniejszych sprawach, które nas dręczą. Pamiętajmy, że cierpliwość Boga nie ma sobie równej, jest konstytutywną cechą Jego miłości, jest językiem Boga.

Plecami do Boga

Dopóki trwa rozmowa – dopóty jest dobrze. Dramat zaczyna się wówczas, kiedy człowiek zamyka się w postawie buntu. Jest rzeczą oczywistą i naturalną, że kiedy się zdenerwuję czy poczuję przez kogoś dotknięty, mogą rodzić się we mnie niełatwe uczucia. Trudno jednak obarczać się za to odpowiedzialnością moralną, która jest przecież związana z wyborem. Odpowiedzialność tę ponoszę wówczas, kiedy decyduję się na postawę – będę trwał w zagniewaniu na kogoś, będę trwał w agresji. Tę sytuację dobrze obrazuje scena z Ewangelii, w której Chrystus mówi bogobojnemu młodzieńcowi: idź sprzedaj, co posiadasz i daj ubogim (Mt 19, 21). Nietrudno wyobrazić sobie, że w człowieku, który usłyszał takie słowa, mogły pojawić się uczucia niezrozumienia, buntu, a może nawet złości i gniewu. Młodzieniec – przypuszczam – zdenerwował się na Jezusa, być może podejrzewał Go nawet o złośliwość. Mógł myśleć: „On przecież wie, że nie potrafię tego zrobić”.

Można to zrozumieć. Wymaganie Jezusa było przecież bardzo radykalne, wręcz bezwzględne.

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?