Czytelnia

Polecamy do czytania

Ks. Krzysztof Grzywocz, Twarze samotności, WIĘŹ 2010 nr 10, (Anthony Storr, Samotność. Powrót do jaźni).

Trudno nie zauważyć, że dla opisywanych przez Storra osób, samotność była swoistą formą radzenia sobie z dramatem swojej osobowości. Dla tych bowiem, którzy we wczesnym okresie swojego życia, doświadczyli osierocenia czy relacji zagrażających im i dezintegrujących, ucieczka w samotność była reakcją, która pozwoliła przetrwać ten trudny okres i nie ulec całkowitej destrukcji. A talent artystyczny czy zainteresowania badawcze nadawały, zagrożonemu destrukcją życiu, harmonijną formę — integrujący kształt, który chronił przed psychotycznym rozpadem. Wiele z tych osób przeniosło ten sposób zachowania na dalsze swoje życie. Ich samotność nie była zatem alternatywą, lecz koniecznością. Warto tu zapytać, czy czynnikiem terapeutycznym była tu bardziej samotność, czy ów twórczy geniusz, który zachował tę osobę w wystarczającej integracji.

Trudno również nie pytać, czy przykład genialnych „pacjentów” jest wystarczający, aby uzasadnić tezę postawioną przez Storra, wedle której można w pełni zrealizować się w życiu bez intymnych związków. Doświadczenia badawcze innych uczonych, np. Bruna F. Freya — szwajcarskiego profesora zajmującego się badaniem zjawiska ekonomii szczęścia — wykazują, że osoby żyjące w związkach są zasadniczo szczęśliwsze od osób samotnych.

Wydaje się, że Storr popełnia błąd metodologiczny — szeroko postawioną tezę uzasadnia badaniami specyficznej i wąskiej grupy osób. Tym bardziej, że poddane przez autora Samotności analizie osoby, trudno określić jako szczęśliwe i w pełni spełnione w życiu. Zapewne dla wielu z nich ich twórcza samotność była najdojrzalszą formą integracji na jaką było je stać. Osoby te były one szczęśliwsze, niż gdyby trwały w dramacie nieudanych i bolesnych związków. Wiele z opisanych przez Storra osób żyło w okresie, w którym nie istniały psychoterapeutyczne formy pomocy w budowaniu trwalszych i bliskich więzi. Dramatyczne i samotne próby ich poszukiwania i tworzenia dla wielu z nich kończyły się jeszcze większym bólem, dezintegracją i izolacją. „Pacjenci” Storra pozostawali najczęściej niespokojni, „dziwni” i nieszczęśliwi, skłonni do depresji i myśli samobójczych. Ciekawe, że wspomniana przez autora Beatrix Potter, autorka książek dla dzieci, w wieku czterdziestu siedmiu lat wyszła z mąż i znacznie obniżyła swoje zainteresowanie światem literackich fantazji.

W książce Storra wyczuwalna jest pewna niejasność, może nawet sprzeczność. Na początku autor pisze: „Naszym życiem kierują dwa sprzeczne dążenia — dążenie do posiadania towarzystwa, do miłości i wszystkiego innego, co zbliża nas do ludzi i dążenie do niezależności, odrębności i autonomii”. Można wnosić, że autor jest zdania, iż na drogach wyznaczonych przez te dążenia można niezależnie doświadczyć sensownego i pełnego życia. W innym miejscu Samotności czytamy: „miłość nie jest jedynym sensem ludzkiego życia”.

Zmagając się z tą sprzecznością, Storr odważa się przywołać wymiar duchowy człowieka. Bliskie są mu poglądy Yunga, dla którego dla pełnej integracji człowieka konieczne było uwzględnienie świata religijnego. Cenne są tu również opinie Stora o konieczności uwzględnienia istnienia świata obiektywnego, niezależnego od subiektywnej twórczości człowieka — „jeżeli aspektowi subiektywnemu ktoś nada zbyt duże znaczenie, świat wewnętrzny stanie się zupełnie oderwany od rzeczywistości”.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Polecamy do czytania

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?