Czytelnia

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, U źródła z Herbertem, WIĘŹ 2006 nr 9.

Długo jeszcze w „Barbarzyńcy w ogrodzie” Herbert zestawia Duccia z Giottem. A to za sprawą Bernarda Berensona, którego dzieła o mistrzach renesansu włoskiego naczytał się z pewnością podczas studiów i z którego krytycznymi uwagami na temat twórczości sieneńczyka się nie zgadza. Dzisiaj jednak częściej zestawia się Duccia z Cimabuem. Wydaje się bowiem, że od końca lat siedemdziesiątych do połowy lat osiemdziesiątych XIII wieku Duccio, właśnie pod kierunkiem Cimabuego, pracował przy polichromii Wyższej Bazyliki w Asyżu. Roberto Loghi z przesadą powie, że artysta nie tylko był uczniem Cimabuego, ale właściwie jego dziełem. Zasiedziały sieneńczyk uczniem chyba jednak nie był, a jeśli dziełem, to takim, które szybko zaczęło żyć własnym życiem. Mógł rzeczywiście pracować we franciszkańskiej Bazylice, a w międzyczasie tworzyć inne dzieła, choćby Madonnę z Crevole. Być może dzięki Cimabuemu w 1285 roku uzyskał od bractwa Laudesi zamówienie na namalowanie monumentalnej „Madonny Rucellai” w Santa Maria Novella we Florencji. Wpływ Maesety Cimabuego na tę realizację jest niezaprzeczalny. Ale pojawiają się w niej także elementy oryginalne, a pośród nich najbardziej rzucający się w oczy – u Duccia aniołowie tracą sporo ze swojej bizantyjskiej majestatyczności.

Duccio był najprawdopodobniej także autorem projektu witraża do chóru katedry sieneńskiej. Witraż, zamówiony w 1287 roku, składa się z dziewięciu pól. Trzy środkowe: „Zaśnięcie Najświętszej Maryi Panny” „Wniebowzięcie” i „Ukoronowanie”, dobrze oddają rozwój twórczości Duccia. W nieco chyba późniejszym „Tryptyku” z Londynu osiągnie on już „samodzielność syntezy” sztuki bizantyjskiej i gotyku – syntezy, która tak będzie fascynowała Herberta i każe mu wieść spór z Berensonem. W 1295 roku Duccio wymieniany jest jako jedyny malarz w dokumencie, którym powołuje się komisję, mającą zadecydować o usytuowaniu nowej fontanny w dzielnicy Ovile. Oznacza to, że jest już wtedy artystą nie tylko samodzielnym, ale i pełnym: łączy w znakomity sposób style, potrafi tworzyć duże dzieła malarskie, a także freski, witraże, miniatury.

Co dzieje się z nim dalej? Tu znowu w życiorysie sieneńczyka mamy dużo białych plam. Wielce prawdopodobne, że po zaprojektowaniu witraża stworzył kilka „mniejszych” Madonn – „Madonnę Stoclet”, „Madonnę z Dzieciątkiem i sześcioma aniołami”, a przede wszystkim „Madonnę franciszkanów”. Ta ostatnia stanowiła być może część dyptyku albo nawet tryptyku, przeznaczonego dla kultu prywatnego niewielkiej wspólnoty franciszkańskiej. Herbert oglądał obraz w Pinakotece sieneńskiej i zostawił taki oto opis: Jest to przykład szczęśliwej symbiozy malarstwa bizantyjskiego z gotykiem. Kompozycyjnie Madonna jest dość swobodnie traktowana, jej prawa ręka leży miękko na kolanach. Tron jest wygodnym krzesłem, a nie masywną i wymyślną budowlą. Anioły są lekkie, jakby modelowane białymi palcami miniaturzysty. Do stóp Marii przylgnęło trzech brązowych i suchych jak świerszcze zakonników.

Można by jeszcze wspomnieć o wpływie Cimabuego na rysunek figur owych „suchych jak świerszcze zakonników”, o tle obrazu jako żywo przypominającym miniatury z psałterza św. Ludwika, króla Francji. Niektórzy, dostrzegając w pracach Duccio zależności od francuskiego gotyku, sądzą nawet, że malarz był w tym okresie w Paryżu. Więcej – w jednej z ówczesnych ksiąg miejskich Paryża wspomina się niejakiego Duch de Sienne. Ale chyba nie o naszego Duccia w nich chodzi. Gdzie zatem sieneńczyk mógł widzieć te miniatury? Podkreślając zdolność syntezy u Duccia, Herbert zauważa, że dokonał on połączenia bizantyńskiego neohellenizmu z zachodnioeuropejskim, ściśle: francuskim gotykiem.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?