Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Anna Lechowicz

Urlop niejedno ma imię

Do znanej wsi na Mazurach przyjechali prawie wyłącznie właściciele domków letniskowych i ich rodziny. Domki pod wynajem stoją puste, podobnie jak pobliskie pola namiotowe, restauracje i pensjonaty. Nawet na najpopularniejszych trasach kajakarskich widok spływu to rzadkość. Bary zamykane są przed dwudziestą trzecią, więc znudzeni przyjezdni bawią się w zaciszu swoich domów. Czy to kapryśne w tym roku polskie lato odstrasza urlopowiczów?

Wiesława, emerytowana technik analityk z Mińska Mazowieckiego, opowiada o swoim letniskowym domku: „Przyjeżdżam tu od 31 lat. Zajmuję się działką, budową domu, no i oczywiście wnusiem. Spotykam się ze znajomymi, chodzę na grzyby — bo jagód zbierać nie lubię — pływam łodzią. Nie nudzę się. Pogoda jest mi zupełnie obojętna. Chociaż lubię, gdy świeci słońce. Jeździmy wtedy po okolicy i wciąż odkrywamy nowe miejsca. Gdyby ktoś chciał jeszcze ze mną popłynąć, to chętnie znowu popłynęłabym w rejs po Śniardwach, do Mikołajek. Fantastyczny rejs małym spacerowym statkiem. Marzy mi się taka wycieczka po wyspach greckich. Jak już skończę ten dom, to może Ale to jeszcze potrwa, niestety. Tych majstrów, tego kurzu już mam dosyć. Do domu wrócę pewnie pod koniec września. Jak skończę komin, to postawię taki mały piecyk i w przyszłym roku posiedzę tu trochę dłużej. Muszę tu być jeszcze we wrześniu, bo będzie rykowisko. Jelenie przechodzą przez rzekę, ryczą i walczą podchodząc prawie pod nasz dom. Latem się tego nie słyszy, ale jesienią jest tu tak cicho, że aż dzwoni w uszach. Dochodzą nas wtedy przedziwne odgłosy z lasu. Lubię tu przyjeżdżać, bo tu jest taka cisza i spokój. Czas płynie tu dużo wolniej”. Jak widać, to nie kiepska pogoda odstrasza turystów. Więc może spędzanie wakacji w Polsce na wsi, jest już po prostu pass? A może Polacy nie chcą urlopu w ogóle?

Urlop? Nie, dziękuję

Właścicielka firmy z branży poligraficznej, Jolanta, mówi: „W tym roku nie mam urlopu”. Czas spędza podobnie jak pani Wiesława. „Od pracy odpoczywam tylko w weekendy na działce. Pielęgnuję ogród, chodzę na spacery, zbieram w lesie grzyby i jagody. Grzyby suszę lub robię z nich marynaty. Piekę ciasta, robię dżemy i konfitury na zimę. Chodzę z mężem na łódkę i łowimy ryby, potem pieczemy je na grillu lub zawozimy dzieciom do Warszawy. Gdy nie pada, gramy z mężem w ping-ponga lub kometkę. Spotykamy się ze znajomymi, których mamy tu wielu. Rozpalamy wspólnie grilla, wspominamy dawne czasy, opowiadamy o dzieciach i wnukach. To, że jest zimno, mnie nie przeszkadza, oby nie padało. Upały nie są mi potrzebne, żeby dobrze wypoczywać”.

Iza, studentka zaoczna ostatniego roku polonistyki, spotkana w warszawskiej kawiarni opowiada: „Wolne? Ale jakie wolne? Od ponad trzech lat pracuję w tej samej firmie. Cały czas na umowę-zlecenie. Moje wynagrodzenie zależy od tego, ile godzin w miesiącu przepracuję. Od liceum sama się utrzymuję, mam własne mieszkanie w Warszawie i kota. To chyba oczywiste, że zależy mi, żeby pracować jak najwięcej, muszę mieć w końcu z czego żyć.

Do Warszawy przeprowadziłam się na początku studiów i szybko przyzwyczaiłam się do życia tutaj. Tempo jest znacznie szybsze niż w moim rodzinnym mieście, na początku się dziwiłam, że ci wszyscy ludzie się tak spieszą. Teraz sama żyję w ciągłym biegu. Z pracy jadę na basen albo zajęcia aerobiku. Wieczorami półprzytomna bawię się z kotem i oglądam filmy. Na czytanie książek nie mam już siły. Poza tym, dzięki moim studiom, i tak podwyższam w ciągu roku średnią czytelnictwa w Polsce. Kilka razy w tygodniu spotykam się z moimi przyjaciółkami. Pijemy wino, plotkujemy i śmiejemy się, opowiadając sobie różne historie do późna w nocy. Potem w pracy jestem trochę nieprzytomna, ale nie samą pracą człowiek żyje. Jednak nie biorę urlopu. Odpoczywać będę na emeryturze. Teraz muszę się nachapać, żeby na tej emeryturze mieć za co odpoczywać”.

1 2 3 4 5 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?