Czytelnia

Psychologia a duchowość

Anna Karoń-Ostrowska

W labiryncie skończoności?, z Tadeuszem Gadaczem rozmawia Anna Karoń-Ostrowska, WIĘŹ 2003 nr 8-9.

Tendencje współczesnej filozofii i kultury idą, jak się wydaje, w innym kierunku niż myśl antyczna czy średniowieczna. Jeszcze filozofia nowożytna w swym pragnieniu racjonalności porządkowała świat, próbując człowiekowi narzucić jakiś sens, ofiarowując mu go jako poczucie pewności, siły, coś, czego można się uchwycić. Tymczasem postmodernizm i nurty współczesnej kultury próbują raczej te różne sensy obalić. Raczej odsłaniają bezsens, niż szukają sensu.

Jest to historia, która miała swoje etapy. Można powiedzieć, że podstawowy sens kultury średniowiecza oparty jest na wierze w istnienie Boga. I tak trwa przez wieki, dopiero Kant w XVIII wieku podważa tę tezę swoim twierdzeniem, że nie da się racjonalnie dowieść istnienia Boga, ale że przynajmniej musimy założyć Jego istnienie jako pewnej idei regulatywnej, która nadaje sens etyce, naszemu racjonalnemu poznaniu, sądom smaku. Zatem, gdybyśmy mieli przyrównać to przedmiotowe poczucie sensu, o którym mówimy, do metafory żeglowania, znanej od dawna w historii filozofii, to trzeba by powiedzieć, że generalnie w myśli średniowiecza istnieje głęboka wiara w to, że kiedy płyniemy i trzymamy dobry kierunek — musimy dopłynąć do brzegu i osiągnąć zamierzony cel, bo on jest.

Kant powiada, że nie możemy mieć pewności, że brzeg naprawdę istnieje, ale musimy założyć jego istnienie. Gdybyśmy tego nie założyli, nasze żeglowanie nie miałoby sensu. Natomiast u Fryderyka Nietzschego pojawi się po raz pierwszy zdanie: „Któż nam wytarł gąbką horyzont?”. Czyli nawet to nikłe założenie Kanta zostaje podane w wątpliwość. I co się dzieje? Płyniemy nadal, żeglujemy — z tym że wszystko jest już tylko grą. Znika nam kierunek, nie widzimy horyzontu, nie wiadomo, czy płynąć w lewo czy w prawo, do przodu czy do tyłu. I nawet odpowiedzi na te pytania nie mają znaczenia, bo wszystko jest bez sensu.

Tak, jak się wydaje, można zdiagnozować współczesną kulturę — właśnie jako czas destrukcji sensu. Na ten moment w historii myśli można popatrzeć dwojako. Z jednej strony bez wątpienia jest to sytuacja kryzysu. Można więc próbować ten sens na nowo odkrywać , budować, tworzyć na nowo jako ideę regulatywną świata. Taki był zapewne zamysł Charlesa Taylora w jego najnowszej książce „Źródła podmiotowości”, w której próbuje on na nowo pod warstwami bezsensu dokopać się dobra, jako fundamentu sensu współczesnej kultury .

Z drugiej strony można na obecną sytuację spojrzeć oczami Kierkegaarda, który w swojej książce „O pojęciu ironii” mówi, diagnozując ludzką egzystencję, że jesteśmy zamknięci w labiryncie skończoności i że jest to dziwny labirynt, z którego nie ma wyjścia. Z tej perspektywy nie ma znaczenia, czy pójdziemy w prawo czy w lewo, nieważne jak się poruszamy, bo w labiryncie nie obowiązuje żadna logika. Jedyną logiką, jaka obowiązuje w labiryncie, jest bowiem logika, która prowadzi do realnie istniejącego wyjścia. Jeśli tego wyjścia nie ma w murach ludzkiej skończoności, to możemy grać, ale pod jednym, zasadniczym warunkiem — że jesteśmy przekonani, że wyjście nadejdzie z drugiej strony.

Sens dopiero wtedy może być radykalnie odkryty, gdy dojdziemy do sytuacji kompletnego bezsensu gry, którą prowadzimy. Dopiero wtedy możliwy jest prawdziwy radykalizm. Jest to, jak sądzę, bardzo realna nadzieja ukryta w diagnozie Kierkegaarda.

Spoza Nas

Bardzo to prowokacyjna idea...

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Psychologia a duchowość

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?