Czytelnia

Polacy - Żydzi

Robert Spałek

W perspektywie Jedwabnego

To nie jest książka naukowa i nie w kategoriach naukowych należy ją oceniać1. To collage faktów, relacji, opinii, bardzo wyraźnie nacechowanych emocjami i sposobem postrzegania tematu przez autorkę. Ale między innymi dlatego książka ta potrafi poruszyć, oburzyć i wciągnąć.

Pierwszym, co mnie – z zawodu historyka, pracownika Instytutu Pamięci Narodowej – w niej zainteresowało, to właśnie duża liczba komentarzy, wspomnień, przemyśleń na bardzo szeroko rozumiany temat stosunków polsko-żydowskich, ale także samej „polskości”. Cytaty przywołane są czy to za rozmówcami Anny Bikont, czy też za fragmentami pamiętników, prac naukowych, artykułów. Niemal wszystkie wypowiedzi uczestników, świadków pogromów Żydów, jak i współczesnych, nie tylko skłaniają do refleksji – one w dużej mierze odwołują się do uczuć. Bikont ukazuje gmatwaninę w ludzkich głowach; pomieszanie materialnych, rzeczywistych tragedii i zbrodni z emocjami, zafałszowaniami i wreszcie często zwykłą niewiedzą. Wiele zdań jest napisanych językiem, do jakiego w dyskursie publicznym nie jesteśmy przyzwyczajeni: wprost, dosłownie, „do żywego”, często bez obiektywizmu i politycznej poprawności.

Druga sprawa to oczywiście sam temat: Polacy zabójcami polskich Żydów – w Jedwabnem, Radziłowie, Wąsoszu i innych miejscowościach na Białostocczyźnie i Podlasiu. W praktyce zbrodnia w Jedwabnem staje się punktem wyjścia publikacji, często pełni rolę „aktywnego” tła. „My z Jedwabnego” jest bowiem w dużej mierze opowieścią o wypieraniu rzeczywistości i powstawaniu, a następnie podtrzymywaniu mitu. Mitu polegającego na odwróceniu ról: sprawca stał się ofiarą – we wstępie pisze o tym Jacek Kuroń. Celem, w którego imię zakłamuje się historię, jest obrona dobrego imienia Polski. Jak pokazuje Anna Bikont, już mordercy i świadkowie pogromów z lata 1941 r. w swych pierwszych, powojennych zeznaniach i relacjach połączyli w jeden dwa światy: rzeczywisty i zmyślony. Z książki wynika, że i dzisiaj niepokojąco często blisko nam do tego drugiego świata.

Trudno mierzyć się z prawdą, bo ta stawia pytania o nasze osobiste – możliwe i rzeczywiste (nie deklarowane) – zachowania, także teraz, dziś. Jak to się dzieje, że „zwykli”, „normalni” ludzie są zdolni do zbrodni? Jedwabne nie było ani pierwsze, ani odosobnione – powiedział przywołany przez autorkę Marek Edelman. – I nie chodziło o grabież. W człowieku jest coś takiego, że lubi mordować.

Taka wizja jest zaprzeczeniem chrześcijańskiego modelu człowieka, w którym – niezależnie od osobistych przekonań – przytłaczająca większość z nas wzrastała. Czy słowa Edelmana wynikające z jego bezpośredniego doświadczenia uznać za pogląd skrajny i pozostać w wierze w dobroć przyrodzoną każdej istocie ludzkiej? Czy też może okoliczności (charakterystyczne dla czasu wojny „spowszednienie” przemocy, gwałtu, bezprawia i w końcu śmierci) z wielu są w stanie uczynić morderców? Z książki Anny Bikont wynika – o czym będzie jeszcze mowa poniżej – że przekroczenie cienkiej linii między nienawiścią a zbrodnią przychodzi niektórym łatwo. Marcin Kula w artykule „Ludzie ludziom”, odnosząc się do tematu pogromu z lipca 1941 r., napisał o ludzkiej kondycji w ogóle: Sądzę, że w znakomitej większości społeczeństw istnieją duże pokłady złych możliwości i z wielu ludzi można by zrobić łajdaków – nawet jeśli, jak doświadczenie wskazuje, szczęśliwie nie ze wszystkich2. Tomasz Strzembosz stwierdził, że okrucieństwo zawsze ujawnia się wtedy, kiedy „wolno”. Antysemityzm, w takim ujęciu, nie jest przyczyną, ale skutkiem „brzydoty natury ludzkiej”. Wykorzystujemy fakt, że są jacyś inni, gorsi i wolno im zrobić krzywdę, bo nikt za nimi nie stoi. Ten element nieludzkości, niechrześcijańskości, wpisany w okrucieństwo, należy do mrocznych tajemnic ludzkiej natury3.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?