Czytelnia

Polacy - Żydzi

Robert Spałek, W perspektywie Jedwabnego, WIĘŹ 2005 nr 4.

Z książki wynika, że powszechność międzywojennego antysemityzmu Polaków była faktem. To bardzo ponury obraz, nawet przy zastrzeżeniu, że emocjonalny ton publikacji, wielce osobiste podejście samej Anny Bikont do tematu nie sprzyja obiektywizmowi, a raczej – na zasadzie wahadła – przerysowuje.

Autorka porusza wiele wątków z powojennej historii Polski. Znajdziemy w niej sporo opinii na temat działań niepodległościowego podziemia zbrojnego, przede wszystkim oczywiście Narodowych Sił Zbrojnych i Armii Krajowej. Nie są to w większości opinie uważane dziś za dopuszczalne. Czasem wypowiadający się na ten temat rozmówcy Anny Bikont posługują się bowiem językiem kojarzonym z komunistyczną propagandą. W ich relacjach partyzanci nie byli żołnierzami podziemia, ale bandytami napadającymi na gospodarstwa, rabującymi dla zysku, przyoblekającymi swe działania kryminalne w sztandar walki o wolną Polskę.

Rzecz chyba nie tyle w uznaniu tych faktów – bandycenie się „leśnych” przestało już być w III RP tematem tabu7 – ile w proporcjach. Książka – siłą rzeczy – kładzie nacisk na takie właśnie przypadki: Ojciec opowiadał – wspomina mieszkaniec Jedwabnego – że trzeba było dobrze wyczuć, kto idzie, przychodzili nocą, pytali: Kogo popierasz? Jak to był NSZ, a powiedziało się, że AK – mogli zabić. NSZ walczyło, ale o to, żeby kobietę zgwałcić, a jej męża okraść. Oczywiście – znowu – biorąc pod uwagę temat i konwencję publikacji trudno wymagać, by Anna Bikont w niej akurat opisywała pozytywną rolę i działalność podziemia niepodległościowego. Jednak nie da się zaprzeczyć, że obraz „leśnych” w „My z Jedwabnego”, oparty na pojedynczych przykładach, jest jaskrawo negatywny.

Taki jednostronny dobór relacji można odebrać jako przekłamanie. Ja chcę widzieć w tym przede wszystkim chęć przełamania tabu w sposób dotychczas nieprzyjęty w III RP – przynajmniej powszechnie: Problem w tym – pisze Anna Bikont – że udział w mordowaniu Żydów nie dyskwalifikował przy przyjmowaniu w szeregi AK. Nie ma co do tego niestety wątpliwości (...). Na tym terenie nie było zresztą organizacji podziemnej, która nie tolerowałaby w swoich szeregach ludzi mających na swoim sumieniu mordowanie Żydów. Różnica zdaje się polegać na tym, że w Narodowych Siłach Zbrojnych dyskwalifikował fakt ratowania Żydów i udzielania im pomocy, gdy tymczasem Armia Krajowa udostępniała swoje szeregi i mordercom Żydów, i tym, którzy ich ratowali.

Spory o ocenę

Jak skomplikowana, a zarazem pełna pułapek może być ocena wydarzeń i postaw ludzkich widać w sporze, który toczy się w książce pomiędzy autorką a zmarłym niedawno profesorem Tomaszem Strzemboszem. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest opisana przez Annę Bikont kwestia oceny Jerzego Tarnackiego – człowieka biorącego udział w masakrze Żydów w Jedwabnem, a zarazem członka wojennej konspiracji i powojennej partyzantki antykomunistycznej. Dla autorki i jej rozmówców to zwykły szabrownik, morderca Żydów, szucman w niemieckiej żandarmerii czy wreszcie współpracownik UB. Bikont zapoznała się w białostockiej siedzibie IPN z dokumentami jednoznacznie wskazującymi na podjęcie przez Tarnackiego współpracy z bezpieką pod pseudonimem „Ujawniony”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?