Czytelnia

Polacy - Żydzi

Robert Spałek, W perspektywie Jedwabnego, WIĘŹ 2005 nr 4.

Strzembosz wcześniej widział w nim kogoś zupełnie innego. W 1991 r. Tarnackiemu i jego współtowarzyszom broni znad Biebrzy oddał swego rodzaju hołd: Ci, do których udało mi się dotrzeć, to „ostatni już Mohikanie”, owe resztki wybitego pokolenia Polski Walczącej (...). Schylam nisko głowę przed tymi ludźmi, z których wielu to prawdziwi męczennicy walczący przez długie miesiące śledztwa już nie o życie, lecz o zachowanie ludzkiej godności i ratowanie od więzienia nie wykrytych przez oprawców kolegów. Z ich samotnym bohaterstwem mało co się może porównać8. Dziesięć lat później w publikacji zamieszczonej w „Rzeczpospolitej” powołał się na korespondencję z Tarnackim9. Napisał tam o negatywnych zachowaniach Żydów oraz o bohaterstwie i ofiarności Polaków. Nie wiem – i, jak rozumiem, autorka też nie wie z całą pewnością – czy Strzembosz pisząc te słowa znał całą przeszłość i „ciemną kartę” Tarnackiego. Pewne jest, że kiedy schylał głowę nisko, czynił to w dowód uznania i podziękowania za walkę o niepodległość.

Problem jednak istnieje. Zbrodniarz może żyć w chwale bohatera. Krzysztof Jasiewicz, historyk Kresów, na którego Anna Bikont powołuje się kilkakrotnie, napisał, że mordercy, czasem członkowie Polskiego Państwa Podziemnego na tzw. Kresach, jak się wydaje, przeżyli w dobrej kondycji w swoim otoczeniu, a w tradycji pisanej i mówionej ich czyny potraktowano – w najlepszym wypadku – jako pewnego rodzaju kategorię potknięcia społecznego (...)10.

Autorka przyznaje, dlaczego spiera się z tezami i poglądami Tomasza Strzembosza. Profesor, jego droga życiowa i osiągnięcia budzą uznanie i szacunek. W żadnym razie nie był antysemitą, natomiast w pełni bronił obrazu Polski odważnej, patriotycznej, lojalnej, prawej. Posługując się określeniem jednego z rozmówców Bikont, bronił „Polski niewinnej”. Czynił to jednak – zdaniem autorki – posługując się także przykładami nieprawdziwymi, przekłamanymi czy wyolbrzymionymi. Tu jednym z jej koronnych przykładów jest kwestia rzekomo ubeckiej przeszłości Szmula Wasersztejna. Przypomnijmy, że właśnie jego relacja była jedną z podstawowych, na których Jan Tomasz Gross oparł „Sąsiadów”. Zimą 2001 roku profesor Tomasz Strzembosz wprowadził w szeroki obieg wiadomość, która, jak utrzymywał, „potwierdza się ze wszystkich stron – jakoby Całko vel Całka, to Wasersztejn i że był po wojnie funkcjonariuszem UB w Łomży”. Odtąd – jak obserwuje autorka – zaczęły się pojawiać w prawicowej prasie i wydawnictwach o Jedwabnem poglądy typu ubecki bandzior czy nie pierwszy, nie ostatni raz żydowscy ubecy wystawiają świadectwo moralności swym ofiarom itp. Ostatecznie profesor przyznał się do pomyłki i uznał, że Wasersztejn rzeczywiście w UB najprawdopodobniej nie był, ale – jak relacjonuje Bikont – w liście do niej napisał: potwierdziła się informacja, że wśród Żydów uratowanych z pogromu dwóch – zapewne – było [po wojnie – RS] pracownikami UB. Autorka uznała ten casus za doskonale oddający sposób pracy i myślenia profesora, stwierdzając, że dla niego jest wszystko jedno, czy to akurat Wasersztejn był w UB, czy ktoś całkiem inny. Byle Żyd.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?