Czytelnia

Polacy - Żydzi

Robert Spałek, W perspektywie Jedwabnego, WIĘŹ 2005 nr 4.

Tomasz Strzembosz od 1982 r. dokumentował dzieje regionu białostockiego, w tym samego Jedwabnego, między wrześniem 1939 a czerwcem 1941 r. Zebrane wówczas relacje uznał za wiarygodne. Kiedy rozgorzała dyskusja nad książką Grossa, ponownie wrócił na te tereny. Pytał te same osoby, ale już o inną sprawę – mordy na Żydach. Tym razem usłyszał wiele kłamstw – lokalna społeczność przyjęła postawę obronną. Strzembosz jednak nie od razu to dostrzegł. Publicznie wyrażał wątpliwości, czy mord w Jedwabnem został dokonany rękami Polaków. Odwoływał się do relacji wskazujących, że spalenia Żydów w stodole nie dokonała społeczność polska11. Z drugiej strony, znajdował argumenty, że pogrom w Jedwabnem był swego rodzaju (przy zachowaniu wszystkich proporcji) konsekwencją zachowania samych Żydów, inaczej mówiąc – odwetem za kolaborację z władza radziecką12.

To podejście wydaje się punktem zapalnym całego sporu. Bikont uważa jego tłumaczenie za niegodziwe, stanowiące ucieczkę od odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji. Andrzej Paczkowski w jednym ze swych artykułów nazwał powyższą postawę (tylko po części odnosząc ją do profesora Strzembosza) przeniesieniem ciężaru debaty z samego wydarzenia na jego motywy, co ma ułatwić zrozumienie działań polskich sprawców mordu13. Autorkę bardzo mocno porusza i wzburza ten proces „przeniesienia”. Dlatego tym mocniej wskazuje na możliwą odmienną interpretację zachowań Polaków i Żydów wobec obydwu okupantów. Z naciskiem zwraca uwagę, że dla Żydów owacyjnie witających władze radzieckie alternatywą nie była wolna Polska, ale władza Hitlera14. Stąd używanie wobec wiwatujących określenia „zdrada” uważa za nadużycie, które jednocześnie niesie ze sobą pułapkę: należałoby tych samych terminów używać wobec ludności polskiej, która na tych terenach w czerwcu 1941 r. witała kwiatami i bramami tryumfalnymi niemieckie wojsko. A przecież robiono to z analogicznych powodów – cieszono się nie z tego, że Polska będzie pod obcą okupacją, ale z tego, że odeszli znienawidzeni Sowieci15. Jednocześnie autorka zarzuca Strzemboszowi legitymizowanie stereotypu Żydów kolaborujących z władzą radziecką i przyczyniających się do śmierci Polaków. Sama charakteryzuje te fakty jako nie tak powszechne i jednoznaczne jak chce Strzembosz.

Anna Bikont postawiła profesorowi Strzemboszowi jeszcze inny zarzut. Przed kilkunastu laty prowadził on naukowe badania na terenach białostockiego; zbierał relacje, a wśród jego rozmówców zapewne wielu co najmniej słyszało o Jedwabnem. Bikont pyta, dlaczego Strzembosz tego nie odnotował, nie przyjął do wiadomości? Czy może nie chciał przyjąć? Odpowiedź, że profesor nigdy nie zajmował się kwestią stosunków polsko-żydowskich, Autorka kwituje stwierdzeniem, że to nie przeszkadza mu, po książce Grossa, stać się nagle ekspertem w tej sprawie16. Oskarża go o rozpowszechnianie świadectw, w których Żydzi wypadają niekorzystnie, tak by stały się kontrapunktem dla książki Grossa.

Ale autorce „My z Jedwabnego” też trudno stosować tylko mędrca „szkiełko i oko”. Jest zaangażowana w odkrywanie prawdy całą sobą. Podobnie jak Tomasz Strzembosz, podejmuje temat do niedawna lub wciąż wypierany, niewygody, niechciany. Strzembosz mógł oficjalnie pisać o polskim oporze, walce z władzą i okupacją radziecką dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Peerelowskie władze przez pięćdziesiąt lat nazywały patriotów bandytami. Po ledwie dziesięciu latach na część z nich znów pada cień. A jeszcze nie doszło do zadośćuczynienia. Profesor broni ich jako naukowiec, i ma na to swoje argumenty historyczne. Jednocześnie ze względów, które sam nazwał moralnymi, staje w ich obronie jako człowiek. Szuka przejawów patriotyzmu, waleczności, szlachetności.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?