Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, W perspektywie sumienia, WIĘŹ 2001 nr 6.

Również naród — jako specyficzna wspólnota duchowa — może oczyszczać swoją pamięć, uznając, że jego członkowie niekiedy poważnie zawinili wobec innych narodów. Nie chodzi tu bynajmniej o stosowanie zasady zbiorowej winy czy zbiorowej odpowiedzialności za zbrodnie. Rzecz jasna, nie istnieje zbiorowa wina czy zbiorowa odpowiedzialność, jest natomiast — jak trafnie rozróżnił Czesław Bielecki — poczucie odpowiedzialności za zbiorowość, którą współtworzymy.

W imię tej odpowiedzialności — również za prawdę o tamtych czasach i za przyszłość — niezbędne wydaje się wyrażenie skruchy w sposób publiczny i uroczysty. Stajemy — jako naród polski i społeczność polskich katolików — wobec problemu, który w mniejszej skali jasno wyłożył burmistrz Jedwabnego Krzysztof Godlewski: czy my, jako społeczeństwo Jedwabnego, przyjmujemy dziedzictwo tych trzydziestu? Czy odcinamy się od niego?2

Spalenie sąsiadów w stodole to nie incydent, nie przejaw działania grupy przestępczej, nie napad na bank — to okrutny zbiorowy mord. Zbiorowa skrucha rodaków i współwyznawców jest w tym przypadku najwłaściwszą odpowiedzią.

Niechęć wielu ludzi wobec przyjęcia do wiadomości faktu, iż polskimi rękami dokonana została tak okrutna zbrodnia, bierze się zapewne z obawy, że tym samym runąłby w gruzy tradycyjny wizerunek narodu polskiego. Jest to, jak sądzę, obawa bezpodstawna. Nic bowiem nie zmieni faktów męczeństwa i bohaterstwa Polaków, nic nie unieważni poniesionych ofiar. Przyznanie, że byli wśród nas mordercy, zdolni do zbiorowego palenia w stodole swych najbliższych sąsiadów innej narodowości i innej religii, nie anuluje heroizmu i szlachetności innych, o wiele bardziej licznych, naszych rodaków.

To właśnie brnąc w spory, krętactwa, wypominając poniesione krzywdy i oczekując natychmiastowej wzajemności w przeprosinach — pokazalibyśmy naszą małość. Nie ukrywając faktów, nie usprawiedliwiając morderców, przyjmując trudną prawdę, uderzając się w piersi bez wypominania win innym — pokażemy (przede wszystkim samym sobie!), że jesteśmy narodem prawdziwie godnym szacunku. Można się tylko cieszyć, że tę drugą postawę dobrze wyraża dominujący ton polskiej publicystyki.

Program minimum

Kategorią podstawową na dziś wydaje się zatem skrucha płynąca ze wstydu, że nasi rodacy i współwyznawcy byli wśród tych, którzy mordowali w tak okrutny sposób. Jeśli nie możemy przywrócić martwych do życia, to najlepszym sposobem uczczenia ich męczeństwa i pamięci jest okazanie skruchy. Tak jak uczynił to papież podczas wizyty w Izraelu — mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” pochodzący z Jedwabnego rabin Jacob Baker.3 W podobnym duchu wypowiedział się abp Henryk Muszyński w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”: Zbrodnia w Jedwabnem — jak zresztą każda inna zbrodnia — dzieli ludzi. Nikt nie jest zdolny wrócić życia niewinnie pomordowanym, ale moralny akt skruchy zbliża i może stanowić decydujący moment na drodze do pojednania.4

Postawa skruchy rodzi się w naturalny niejako sposób w sumieniach wrażliwych moralnie ludzi, zapoznających się z tymi tragicznymi wydarzeniami. W duchu skruchy wypowiadają się zresztą nawet niektórzy przeciwnicy publicznego przepraszania — ci, którzy tak bardzo obawiają się, że akt przeprosin może stać się tylko pustym grzecznościowym gestem i swoistym alibi, wymówką zwalniającą nas z dalszej refleksji na ten temat. Postawa skruchy może więc łączyć zwolenników i przeciwników aktu przeprosin.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?