Czytelnia

Jan Paweł II

Tomasz Wiścicki

Wąska szczelinka, Z Maciejem Ziębą OP rozmawia Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2004 nr 3.

W tym, co Ojciec pisał i mówił, dostrzegłem ton poparcia dla tej wojny

— Nie, proszę mi nie wmawiać takich rzeczy. Ja w tej wojnie widziałem konflikt dwóch wartości i tragizm w nią wpisany. My w Polsce powinniśmy być na to mocno wyczuleni. To właśnie za sprawą Papieża widzimy powiązanie wojny z prawami człowieka. Na pewno nigdy się nie opowiedziałem za wojną, natomiast — patrząc z punktu widzenia zarówno nauki społecznej Kościoła, jak i pewnej pokory — szalenie mnie irytował pełen pychy, prymitywny, kawiarniany charakter dyskusji. Jeżeli uznamy, że łowienie ryb jest pewną sztuką, na której się nie znam i Pan pewnie też nie, nie będziemy dyskutować o tym, jak i kiedy biorą sumy. W tej dziedzinie uznajemy swoją niekompetencję, a na wojnie wszyscy się znają.

— Mimo wszystko dostrzegam dosyć zasadniczą różnicę akcentów między tym, co pisze Ojciec, a tym, co mówił Jan Paweł II.

— Cytuję Ojca Świętego dokładnie. Nie znaczy to, że jestem pewien iż, w 100% jestem z nim zgodny, bo to jest sprawa osądu sumienia, ale jestem bardzo blisko i bardzo wierny jego nauczaniu. Mogę jednak zrozumieć, dlaczego Pan mówi, że sprzyjam tej wojnie, bo rzeczywiście wypowiadałem się w sposób, który mógł pozwalać na takie domniemania. Papież był bardzo precyzyjny: był przeciwko wojnie, zostawiając przy tym pewną szczelinę, bo pamiętał o losie ludzi prześladowanych. Ta szczelinka była bardzo wąska, ale była. Wszyscy to interpretowali jako pełny pacyfizm i całkowite przeciwstawienie się, a ja byłem jednym z tych niewielu, którzy mówili: popatrzcie, tu Papież zostawia szczelinkę. Skoro jednak ciągle zwracałem uwagę na tę szczelinkę, na to niedomknięcie, wyglądało, że jest ona ważniejsza niż jest w rzeczywistości, a ja tylko chciałem, aby myśli Papieża nie deformować. Ale wśród komentatorów to mogło mnie wyróżniać i sprawiać wrażenie, że opowiadam się za wojną. Ponieważ nie miałem końcowej, jednoznacznej odpowiedzi, byłem niekiedy uważany za zwolennika wojny, co jest absurdem.

W każdym razie nie znajdzie Pan u mnie pochwały wojny, natomiast znajdzie Pan potępienie pacyfizmu. O tym pisałem wyraźnie. Jestem bliżej Papieża niż pacyfiści.

— Nawet kościelni pacyfiści?

— Wszyscy pacyfiści. Nie patrzę, czy oni są ochrzczeni, czy nie.

— Rozumiem, że jeśli pacyfiści lewaccy nagle przypomnieli sobie o Papieżu, to jest instrumentalne, ale też są tacy, którzy powołują się na chrześcijaństwo.

— Pacyfiści są ideologami, którzy źle służą sprawie pokoju i nie patrzą na prawa człowieka, a na to moje życie i moje doświadczenie bardzo mnie uwrażliwiło. Już przed ponad pół wiekiem pisał mój wybitny współbrat Jacek Woroniecki: Hipokryzja tego nurtu wychodzi na jaw, gdy występuje on przeciw wojnom, a nie śmie protestować przeciw krwawym rewolucjom i prześladowaniom (mowa o prześladowaniach cywilnej ludności).

Jedyny — ale za to ważny — argument, który moim zdaniem przemawia za tą wojną, jest taki, że dzięki jej skutkom świat jest odrobinę lepszy. Nie jest idealny, ale właśnie odrobinę lepszy, choć oczywiście wszystko jeszcze można zepsuć.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Jan Paweł II

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?