Czytelnia

Sekularyzacja

Tadeusz Szawiel, Wiara i Kościół w Europie, WIĘŹ 2003 nr 5.

Przyszłość „chrześcijańskiej Europy” leży w rękach poszczególnych krajów i czynników lokalnych. Polak urodzony w Krakowie będzie niemal na pewno osobą religijną, Niemiec urodzony w Lipsku ma tylko 30% szansę bycia osobą religijną. Nawet kraje o wspólnej, długiej przeszłości, jak Czechy i Słowacja, posuwają się, jeśli chodzi o religijność, w odwrotnych kierunkach.

Wiara w jednoczącej się Europie

Europa ma zatem wspólną tradycję religijną, ale koleje wiary układały się w niej różnie, a jej los leży w lokalnych rękach. Czy zatem wiara i Kościoły mają znaczenie dla idei jednoczenia się Europy? Myślę, że bardziej niż kiedykolwiek.

Na początku 2002 roku można było z pewnym optymizmem mówić o przyszłości Unii Europejskiej jako społeczności politycznej. Deklaracja z Laeken i zwołanie Konwentu, który w ciągu roku (począwszy od marca 2002) miał opracować dokument będący rodzajem konstytucji dla tej nowej społeczności, wydawały się uzasadniać taki optymizm. Polityczna jedność Europy możliwa jest do pomyślenia tylko w postaci jakiegoś rodzaju demokracji, a Konwent, choć nie twierdzono tego explicite, miał zaradzić szeroko i od dawna dyskutowanemu problemowi „deficytu demokracji” w Unii. Było także rzeczą jasną, że Unia musi być nowym, nieznanym dotychczas rodzajem demokratycznie rządzącej się społeczności – ani federacją, ani państwem unitarnym. Taki nowy typ demokracji wymaga nowych instytucji. Wydawało się, że Konwent przedstawi projekt takich instytucji.

Dziś – po roku prac Konwentu – wiemy, że nic takiego się nie stało i nie stanie. Nie będzie drugiego „cudu w Filadelfii”. Dokument konstytucyjny będzie raczej deklaracją przywiązania do pewnych wartości i kodyfikacją już istniejących (może z kosmetycznymi poprawkami), niemających demokratycznej legitymacji instytucji. Będzie zatem rodzajem dokumentu ozdobnego, a nie fundamentem nowej struktury politycznej. Politycznie Unia będzie rządzona, jak dotąd, poprzez międzyrządowe umowy. W dającej się przewidzieć przyszłości nie stanie się strukturą demokratyczną, a jej jedność polityczna po wojnie w Iraku stoi pod znakiem zapytania.4 A to oznacza, że dzieło jednoczenia, po będącej już faktem jedności gospodarczej, spadnie na barki struktur kultury.

Tu widzę rolę dla wiary i Kościołów. Ich rola będzie rosła w miarę jak będzie coraz bardziej widoczne, że jedność polityczna odsuwa się, a Unia dla stabilnego funkcjonowania potrzebuje nowego „krwiobiegu”, który będzie ją ożywiał, bo gospodarczy już wyczerpał swoje możliwości przez to, że stał się faktem.

Jak sprostać wyzwaniom?

Czy Kościoły i wiara w swoich społecznych przejawach sprostają opisanemu wyzwaniu – tego nie wiemy. Wiemy natomiast, co mogłoby sprzyjać skutecznemu podjęciu takiego wyzwania.

Ważne jest co najmniej ograniczenie nastawienia defensywnego. Obecnie znaczna część aktywności Kościołów to obrona czegoś lub obrona przed czymś. Postrzeganie otoczenia jako przede wszystkim źródła zagrożeń nie jest ani produktywne, ani szczególnie wiarygodne. Ale jeżeli nie obrona, to co? Odpowiedzieć można krótko przy pomocy analogii. Na przykład, zamiast b r o n i ć tzw. pełnej rodziny (dwoje rodziców) przed zagrożeniami i trendami kulturowymi lepiej b y ć pełną rodziną (najlepiej dobrą). To drugie jest o wiele trudniejsze i na tym polega problem. Często postawa defensywna jest i łatwiejsza, i bardziej nagradzająca.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Sekularyzacja

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?