Czytelnia

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Widzący głębiej i dalej, WIĘŹ 2007 nr 3.

Spróbujmy to, co powiedziałem wyżej, przenieść we współczesność. Prorok w obliczu odwiecznych ludzkich pokus, zwłaszcza pokus elit, nie ucieka, lecz dając „w zastaw siebie”, upomina się o wartości, choćby wielu wydawało się, że stały się zbędne, że nie mają ostatecznego gwaranta. Jest człowiekiem mocno osadzonym w teraźniejszości, którego natchniony wzrok przekracza zewnętrzne przejawy. Dopomina się o wartości transcendentne, choć nie zawsze musi wiedzieć, gdzie znajduje się ich źródło. Dopomina się o to nie dla stworzenia jeszcze jednej ideologii, jeszcze jednej religii, lecz dla wywołania wstrząsu u polityka, u kardynała, u różnych „publiczności”. Św. Katarzyna ze Sieny nie wahała się wykrzyknąć nawet wobec papieża: „Słuchaj, no! Do kogo ja mówię, do ciebie czy do ściany?”. Prorok występuje przeciwko legalizmowi, przebiegłości i zakłamaniu wielkich, faryzeizmowi i rutynie klerków, a wszystkich przestrzega przed zagubieniem się w blichtrze i ułudzie rzeczy przemijających, przed zaufaniem sile i pięknu ciała, przed wiarą w ludzkie układy i przebiegłość.

Świadek może być niemy, prorok jest człowiekiem słowa i symbolu. Ponieważ nie głosi siebie, przemawia mocno, ocierając się o granicę życia i śmierci, szlachetności i szaleństwa. Francuski duchowny Guy Gilbert ku wzburzeniu wielu „kolegów po fachu” ubiera się w strój harleyowca. Ale strzeże jak źrenicy oka medytacji i brewiarza. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, choć czasem jakby za bardzo zapatrzony w siebie, broni Ormian, nękany najgorszymi ubeckimi metodami uczestniczy „na żywo” w strajkach w Nowej Hucie, zakłada z innymi Fundację im. Św. Brata Alberta, walczy w sprawie lustracji polskich księży.

Czy współczesnemu światu potrzebni są prorocy? Tak, są potrzebni. W ostatnich dniach wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze... – za prorokiem Joelem, a potem za Apostołem Piotrem, mówimy chętnie o Kościele jako o „ludzie prorockim”. Kłopot jednak w tym, że przez ostatnie wieki z języka proroków Kościół zachował wobec świata najczęściej same tylko groźby. Otaczał się coraz bardziej murem przeciwko wrogom, których upatrywał w wyznawcach innych Kościołów i wspólnot religijnych; w politykach, żądających zerwania z koncepcją państwa chrześcijańskiego; w ludziach kultury, wyrażających coraz częściej w swych dziełach dramaty i pęknięcia człowieczeństwa. Solidny mur bywa potrzebny i apologetyka rozmaitych Chateaubriandów, Newmanów czy Chestertonów dobrze wielu zrobiła. Wielkość współczesnego Kościoła polega jednak na tym, że przestał on myśleć na pierwszym miejscu o obronie samego siebie, a zwrócił się ku obronie Bożych i ludzkich wartości w świecie. Odnalazł świat, który Bóg tak umiłował, że dał swego Syna. Nauczył się dostrzegać Bożą prawdę i Bożą miłość w innych Kościołach chrześcijańskich, w innych religiach, nawet w ludziach niewierzących. Jest niewątpliwie coś prorockiego w tym, że – między innymi przez swoich wielkich papieży „soborowych” bł. Jana XXIII i Pawła VI – zaczął tak zdecydowanie upominać się o dobro niekatolików, o ubogich tego świata, o pokój.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?