Czytelnia

Jacek Borkowicz

Tekst Jacka Borkowicza jest polemiką do listu Tomasza Żurocha-Piechowskiego, więc zamieszczamy tu obie wypowiedzi.

Tomasz Żuroch-Piechowski

Kaszubi: aktywność i duma

Odpowiadając na kwietniową ankietę „Więzi” zatytułowaną „Mniejszości — między modą a utratą tożsamości” nie sądziłem, że Redakcja nada jej „krwisty” tytuł „Kaszubi: reanimacja trupa?” Wprawdzie użyłem owego zwrotu w tekście, jednakże w odniesieniu do języka, a nie ludzi! Fakt, że piszę ten list świadczy o tym, że wiadomości o śmierci Kaszubów wydają się mocno przesadzone.

W zbiorczym podsumowaniu wyników ankiety, zatytułowanym „Pasywność i bezbronność”, Bogumiła Berdychowska napisała: Tomasz Żuroch-Piechowski twierdzi, że jeżeli Kaszubi nie będą narodem, to za „50 lat wcale nas nie będzie”. Jego stanowisko najwyraźniej podziela jednak tylko 1% społeczności kaszubskiej w Polsce, bo tylko tyle spośród posługujących się językiem kaszubskim zadeklarowało taką narodowość. Ten fakt aż się prosi o komentarz (szczególnie jeżeli weźmie się za punkt odniesienia liczbę osób, które zadeklarowały narodowość śląską). Żuroch-Piechowski takiego komentarza nie przedstawia, chyba że uznać zań konstatację, iż winę za taki stan rzeczy ponosi opresyjna w stosunku do mniejszości polityka Polski Ludowej i Zrzeszenie Pomorsko-Kaszubskie.

Odpowiadając, zacznę od pewnej anegdoty. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych uczestniczyłem w konferencji poświęconej Kaszubom, która miała miejsce w Niemczech. Prelegent z Instytutu Kaszubskiego w Gdańsku wyjaśniał zgromadzonym, że „Kaszubi to grupa etniczna narodu polskiego i czują się Polakami”. Zaprotestowałem przeciwko temu uogólnieniu mówiąc „Nie wszyscy”. Wykładowca spojrzał na mnie i ironicznie stwierdził: „Przepraszam państwa! Pięć osób — w tym jedna na tej sali — uważa, że Kaszubi są odrębnym narodem słowiańskim”. Zapadła cisza. I w tej ciszy usłyszałem tubalny głos człowieka, który nachylił się ku mnie i głośno powiedział: „Sześć!”

Od tamtego czasu upłynęło zaledwie kilka lat i oto okazało się, że do narodowości kaszubskiej przyznaje się nie pięć, ani nie sześć osób, lecz pięć tysięcy. Biorąc pod uwagę procenty, wyniki spisu powszechnego okazały się dla zwolenników opcji narodowej wśród Kaszubów sukcesem — już nie musimy wołać (niczym homoseksualiści) „niech nas zobaczą”! Choć w chwili obecnej Kaszubi uważający się za osobny naród stanowią odpowiednio 10% (w stosunku do ogólnej liczby osób posługujących się językiem kaszubskim według danych spisowych) lub 1% w stosunku do oszacowanej przez socjologów rzeczywistej liczby Kaszubów — to czas, demografia i rozwój nowoczesnych technik komunikacji pozwala mieć nadzieję, że liczba obywateli RP dla których kaszubska identyfikacja narodowa jest jedyną, będzie wzrastać. Jest to moim zdaniem jedyna droga ratunku przed całkowitą asymilacją (wynarodowieniem) Kaszubów, której postępów nie neguje nawet prof. Gerard Labuda. Z Profesorem różnię się jedynie w ocenie tego zjawiska, które ma dla mnie charakter nie neutralny, lecz negatywny.

Przy porównaniu wyników spisu powszechnego ze Śląskiem, sytuacja na Kaszubach rzeczywiście wypadła skromnie. Warto jednak pamiętać, że na Śląsku potężną kampanię „uświadamiającą” prowadził Ruch Autonomii Śląska, zaś na Pomorzu Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie odcięło się od podobnej inicjatywy prowadzonej przez osoby prywatne przy pomocy skromnych środków finansowych i przy szczupłych zasobach kadrowych. Jako osoba zaangażowana w tę akcję wspomnę tylko, że Kaszubi z którymi rozmawiałem nie pukali się w czoło mówiąc, że „nie ma narodu kaszubskiego”, tylko pytali ze zdumieniem „A to tak wolno?”

1 2 3 4 następna strona

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?