Czytelnia

Konrad Sawicki

Hanna i Konrad Sawiccy, Wizyta w domu "Kultury", WIĘŹ 2012 nr 7.

W gabinecie znajduje się prywatne archiwum bieżącej korespondencji Giedroycia. Cały system przegródek i teczek, działający przez lata, porządkujący i uładzający jego codzienną pracę. Redaktor wyławiał z bezkresnego morza codziennych lektur tematy, zagadnienia, wątki, sprawy dotyczące polityki, kultury i wszystkiego, co uważał za istotne. Wybierał, notował, wycinał, powielał. Dzielił i zaznaczał: do przekazania dalej, do przeczytania i dystrybucji, do skomentowania. To dzięki tej mrówczej pracy zapełniały się kolejne archiwa i segregatory.

Ten gabinet był mózgiem „Kultury”. Wszystko tu kręciło się wokół Redaktora i pod jego dyktando. To on wyznaczał kierunki i kreował strategię działania, to on decydował praktycznie o wszystkim. Jego autorstwa były też najbardziej śmiałe pomysły. Inicjatorem dyplomatycznej ofensywy na Zachodzie, by do Nagrody Nobla zgłosić Czesława Miłosza i Lecha Wałęsę, był nie kto inny jak Jerzy Giedroyc. Najzupełniej naturalny wydawał się fakt, że po jego śmierci w 2000 roku — i zgodnie z jego wolą — pismo „Kultura” zostanie zamknięte.

Wszędzie na ścianach, w całym domu, wiszą niezwykłe pamiątki — obrazy i grafiki Jana Lebensteina, Jana Cybisa i Józefa Czapskiego. Cenne prezenty, które zadomowiły się tu na dobre. Sam Redaktor podobno nigdy nie kupował dzieł sztuki, a otoczony był coraz większą ich liczbą; pojawiały się tu one w sposób zupełnie naturalny.

180 metrów dokumentów

Wędrujemy wąskim korytarzem w stronę tylnego wyjścia. W ogrodzie stoją dwa mniejsze domy. Pierwszy z nich to tak zwany Pawilon, który dawniej pełnił funkcję przystani dla gości, drugi zaś to biblioteka. Wchodzimy do niej wraz z naszym przewodnikiem, a od progu witają nas równo poukładane paczki z książkami, wszystkie zapakowane w szary papier. Na niektórych z nich zauważamy daty zapisane grubym flamastrem, świadczące o tym, że leżą tu od bardzo dawna. Na regałach ustawione całe roczniki „Kultury”, oprawione w szarozielone okładki ze złotymi literami. Pan Leszek pokazuje nam kieszonkowe wydania instytutowych publikacji. Drukowane czarną, maleńką czcionką na cieniutkim papierze, w wymiarze 8 na 12 centymetrów, biała okładka bez napisów, nieinformująca, co jest w środku — egzemplarze łatwe do ukrycia. Zminiaturyzowane książki w sam raz nadawały się do schowania i udawania, że nie są tym, czym są. Tylko dzięki odważnym ludziom, w ich walizkach i kieszeniach, trafiały do Polski. Do 1989 roku wszystko to, co wydawał Instytut, było w naszej ojczyźnie zakazane.

Pawilonu nie odwiedzamy, ponieważ dobiegają tam końca ostatnie prace remontowe. Już wkrótce zostaną tu oddane do użytku nowiutkie, profesjonalne archiwum, czytelnia i pracowania reprograficzna. Aktualnie archiwiści z Biblioteki Narodowej i Archiwów Państwowych w odnowionych pomieszczeniach rozkładają zgromadzone zbiory. Równocześnie powstaje też kompleksowa baza danych oraz inwentarz całkowity.

Wracamy do głównego budynku i lekko skrzypiącymi drewnianymi schodami idziemy na górę — to piętro z pokojami prywatnymi. Możemy zajrzeć do pokoi Jerzego Giedroycia oraz Zofii i Zygmunta Hertzów. W każdym z nich jest przytulnie, oglądamy kolejne wnętrza oświetlane ciepłym blaskiem zapalanych lamp, kolejne małe arcydzieła na ścianach, pamiątki, drobiazgi na półkach i szafkach, przedmioty codziennego użytku. Dookoła wszędobylskie książki. Jest też garderoba, a w niej na białych szafach różne walizki pani Zofii. Ile odwiedziły miejsc? Ilu pożegnań i powitań były świadkami?

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Konrad Sawicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?