Czytelnia

Cezary Gawryś

Cezary Gawryś

Wolność pod rygorem

Zanik poczucia grzechu jest największym grzechem naszych czasów” — powtarzał za swoimi poprzednikami Jan Paweł II. Z tej ogólnie słusznej konstatacji niektórzy wyciągają wniosek, że ewangelizowanie i pasterzowanie powinno polegać przede wszystkim na budzeniu w słuchaczach poczucia winy i grzeszności.

— Kiedy słucham pewnych księży — mówi Adam, który przyjął chrzest już jako dorosły — czuję, że powinienem się tarzać w prochu.

Czy koncentracja na grzechu jest właściwa i skuteczna? Czy nie pogłębia jeszcze bardziej największej biedy współczesnego człowieka: zwątpienia w obecność i bliskość Boga, w możliwość spotkania Go w swoim losie?

Praca sumienia

Elżbieta jest posłuszna i swojemu sumieniu, i rozstrzygnięciom Kościoła. Jako młoda kobieta została porzucona przez męża, sama wychowywała dwie córki. Po latach spotkała i pokochała wdowca z dorosłymi już córkami. Postanowili stworzyć rodzinę. Obecnie mają już pięcioro wnuków, są wzorowymi małżonkami, kochającymi rodzicami i dziadkami. W każdą niedzielę są obecni na Mszy. Jako małżeństwo niesakramentalne nie mogą jednak przystępować do komunii. — Za co spotyka mnie w Kościele taka kara? — pyta Elżbieta.

Wybory życiowe, w których przejawia się nasza wolność, dotyczą nie tylko szczegółowych kwestii moralnych, które można by sprowadzić do rozstrzygania dylematu: „grzech — nie grzech”, lecz przede wszystkim dotyczą kierunku i kształtu naszego działania, zaangażowania w sprawy tego warte. Tylko życie w wolności, w zgodzie z własnym sumieniem, kiedy sam decyduję o swoim zaangażowaniu i biorę za nie odpowiedzialność, jest życiem naprawdę ludzkim.

Nie jest tak, jak sądzą niektórzy, że samo istnienie Boga i prawa Bożego (które jest prawem miłości) odbierałoby nam wolność. Że trzeba Boga odrzucić, aby poczuć się w pełni wolnym. Ale z drugiej strony — nie można Boga naprawdę pokochać, nie czując się wolnym. „Do wolności wyswobodził nas Chrystus”. Wolność to podejmowanie decyzji na własną odpowiedzialność i wiąże się z nią ryzyko błędu. Podstawowych wyborów moralnych, wyborów życiowych — nikt nie może za mnie podjąć.

A ponieważ nie wszystko w życiu jest jasne i bardzo często nie jestem pewien, jak powinienem w danej sytuacji postąpić, w jakim pójść kierunku, konieczna jest nieustanna praca sumienia, czyli wewnętrzny dialog z Bogiem. „Nie przepalony jeszcze glob sumieniem”...

Prymat

Od ośmiu już lat prowadzę co roku cykl spotkań formacyjnych dla rodziców dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii. Zachęcam ich, aby jak najczęściej, jeśli tylko sumienie ich nie oskarża o grzech ciężki, odważnie przyjmowali Eucharystię, ten „pokarm grzeszników”, który jest nie tylko źródłem łaski uświęcającej, ale też gładzi grzechy powszednie. — A w razie czego śmiało dotykajcie Jezusa w konfesjonale, jak kobieta z Ewangelii chora na upływ krwi, która dotknęła Go w tłumie. Wbrew pozorom, wcale nie jest tak łatwo popełnić grzech śmiertelny: świadomie i dobrowolnie zrobić Panu Bogu, bliźniemu albo samemu sobie jakieś świństwo — mówię. I stwierdzenie to często u pobożnych słuchaczy budzi opór.

Kiedyś po spotkaniu podszedł do mnie jeden z mężczyzn i rzekł z wyrzutem: — Dlaczego pan tak mówi? Przecież wiadomo, że ludzie powszechnie grzeszą. — A dlaczego pan myśli o innych, nie o sobie? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

Czy Kościół, który ma być czułą matką, nauczycielką i pielęgniarką dla poranionego, cierpiącego i zagubionego człowieka (bo, jak przypomina bp Andrzej Czaja, jedynym lekarzem dusz jest Jezus Chrystus), nie jest zobowiązany bezwzględnie szanować ludzkiej wolności, wręcz wychowywać do niej człowieka? Nie tylko głosić zasady moralne, lecz uczyć ludzi korzystania z sumienia, rozwijać w każdym „człowieka wewnętrznego”?

„Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” (nr 1776) — przypomina Katechizm pamiętne słowa konstytucji Soboru Watykańskiego II „Gaudium et spes”.

Niestety, mało słyszy się w codziennym nauczaniu kościelnym, nie mówiąc już o szkolnej katechezie, o prymacie sumienia głoszonym przez św. Tomasza z Akwinu. Człowiek ma przecież nie tylko prawo, ale i obowiązek postępować zawsze zgodnie ze swoim sumieniem, które rozeznaje, co powinniśmy uczynić w danej sytuacji. Bywa, że sumienie każe nam postąpić inaczej, niż nakazuje jakiś autorytet. W niektórych dramatycznych sytuacjach możemy być zmuszeni złamać jakąś zasadę moralną, a niekiedy nawet Boże lub kościelne przykazanie, bo tak każe nam sumienie. Czy popełniamy wtedy grzech?

„Generalnie jestem za »uczciwym grzechem«, który popełniony został z pełną świadomością winy i równocześnie z pełnym żalem, i pełną gotowością odpokutowania, a który wybrany został z bólem jako próba ratowania pewnego dobra, dobra, które niechybnie przepadłoby, gdyby ktoś tego grzechu nie wziął na siebie. Szanuję takiego »grzesznika«. »Bezgrzesznym« nie wierzę” — tak w swojej najnowszej książce pisze, prowokując do myślenia filozof, prof. Jacek Filek („Życie. Etyka. Inni”, Kraków 2010). Oczywiście — powie na to tomista — sumienie nie jest od łamania norm, lecz od stosowania norm ogólnych do konkretnych sytuacji. A właściwe zastosowanie normy, nawet jeśli wiąże się z potrzebą przekroczenia jakiejś innej normy, sprawia, że człowiek nie grzeszy, idąc za swoim sumieniem.

1 2 następna strona

Cezary Gawryś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?