Czytelnia

Ireneusz Cieślik

Ireneusz Cieślik, Wszystkiemu winien starzec Zosima?, WIĘŹ 2000 nr 3.

Kiedy biorę na siebie winę za wszystkich (i gdy nie jest to tylko konstrukcja myślowa, ale rzeczywiście tę odpowiedzialność podejmuję), otwiera się przede mną otchłań rozpaczy, samotności. Trudno jest w ogóle wyobrazić sobie stan człowieka, który rzeczywiście to czyni. To po prostu musi być piekło. Czy możliwe jest świadome i dobrowolne podążanie w tym kierunku? Czy można iść tam, gdzie grunt usuwa się spod nóg? A jednak jest to droga ocalenia. Pokora zbawia człowieka — pisał św. Ambroży24. Powtarzał też często słowa św. Piotra z Damaszku: Zbawienie jest między lękiem i nadzieją. Trzeba wiary, że na dnie tego piekła spotka się Tego, który zdejmie ze mnie ten ciężar, Tego, kto w sposób doskonały wziął wszelką winę na Siebie.

Dla chrześcijanina — największego grzesznika, który przyjmuje na siebie winę i odpowiedzialność za wszystek grzech ludzki — jest bowiem jedna tylko nadzieja: Chrystus i jego Zmartwychwstanie. Jeśli Ten, który przyjął na siebie wszystkie nasze grzechy zmartwychwstał, tzn. został przez Boga usprawiedliwiony, to i dla mnie w Nim, w Jego zmartwychwstaniu jest jedyny ratunek przed rozpaczą i nadzieja usprawiedliwienia, nadzieja na własne zmartwychwstanie25.

Postawa „jestem największym grzesznikiem”, „jestem winien za wszystkich i za wszystko” ma też inne implikacje soteriologiczne. Jeśli jestem największym grzesznikiem, to piekło jest moim przeznaczeniem. Jeśli zaś wyzwolenie z niego spotyka największego grzesznika, to tym bardziej wszystkich innych. W tym punkcie moja wiara w zbawienie ofiarowane mi przez Chrystusa wiąże się z nadzieją powszechnego zbawienia26, z nadzieją na unicestwienie piekła, z tym, że — jak śpiewamy — jest On „zwycięzcą śmierci, piekła i szatana”. Artykuł wiary o zstąpieniu Chrystusa do piekieł wyraża także prawdę, iż rzeczywiście i do końca przyjął On na siebie nasz grzech, wszystek grzech. Dlatego wiara w Jego Zmartwychwstanie jest też wiarą, że opuszcza On piekło jako ostatni, poza Nim nie ma już bowiem grzechu.

To branie na siebie odpowiedzialności i uznanie winy za wszystek grzech odnosi się także do Kościoła. Zatem np. traktowanie z jednej strony krytyki Kościoła jako rzeczy niewłaściwej, „bo matki się nie krytykuje”, z drugiej zaś dawanie pełnego prawa temuż Kościołowi do krytykowania świata, należałoby uznać za postawę rozmijającą się z istotnymi treściami chrześcijaństwa. Tym bardziej próby usprawiedliwiania grzechów i niedoskonałości swoich członków wpływami współczesnego świata. To raczej właśnie takie próby są uleganiem wpływom tego świata.

W interesującej nas kwestii przykładem ulegania logice prawdy tego świata jest też przetłumaczenie w Confiteor zwrotu „mea maxima culpa” jako „moja bardzo wielka wina”, zamiast: „moja największa wina” (takie próby uzgodnienia z „dwa razy dwa” znaleźć można nie tylko w języku polskim). Trudno się tedy dziwić, że dla sporej liczby katolików często powtarzających tę liturgiczną formułę bardzo wielka drzazga we własnym oku nijak się nie kojarzy z belką.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Ireneusz Cieślik

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?