Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-muzułmański

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz, Z gniewem i dumą, WIĘŹ 2006 nr 10.

Chociaż uważam, że Benedykt popełnił błąd jako polityk — czego na ogół nie przyznają jego obrońcy — to jednocześnie twierdzę, że papieża trzeba dziś bronić.

Najpierw kilka słów o tych obrońcach Benedykta XVI, którzy swoją obroną wyrządzają mu, jak sądzę, niedźwiedzią przysługę. Otóż po śmierci Oriany Fallaci u wielu publicystów pojawiła się tęsknota za „mówieniem otwartym tekstem” tego, co myślimy o muzułmanach. Niestety, zamiast otwartej mowy jesteśmy świadkami raczej odreagowywania przez komentatorów ich własnych kompleksów i dotychczasowego milczenia. Zapomnieli oni, że Fallaci nie była wierna swojemu przesłaniu: deklarowała, że powoduje nią gniew i duma, lecz jej gorące teksty bywały niesprawiedliwe, a nawet obraźliwe wobec islamu. A przecież osoba dumna, nawet w gniewie, nie powinna poniżać u przeciwnika tego, co uważa on za świętość.

Nie poniżajmy więc islamu. Jednak w duchu szacunku należnego innej religii zdobądźmy się na odważne stawianie czoła fanatykom i mordercom. My chrześcijanie uważamy, że złe i nieludzkie jest szerzenie wiary mieczem — tutaj miał rację Manuel Paleolog. Trzeba umieć jasno powtarzać to muzułmanom, nawet wtedy, gdy wywołuje to ich protesty.

Nie oznacza to jednak prostego utożsamienia chrześcijaństwa z pacyfizmem. Pamiętam, z jakim niesmakiem odebrałem wystąpienie pewnego francuskiego duchownego i myśliciela, który na początku wojny domowej w Libanie (w połowie lat siedemdziesiątych), gdy muzułmańskie bojówki masowo mordowały tam chrześcijańską ludność cywilną, powiedział, że lepiej jest być zabitym, niż samemu zabijać. Dzisiaj widać coraz wyraźniej, że takie przejawy defetyzmu — motywowanego źle rozumianym chrześcijaństwem — nie doprowadzą Europy do upragnionego pokoju w relacjach z muzułmanami. Zresztą od czasu zawalenia się nowojorskich Dwóch Wież chyba nikt już w ten sposób nie przemawia.

Dla chrześcijanina miecz to narzędzie, którego można używać tylko w jednym przypadku: w sytuacji koniecznej obrony. Potępiajmy zatem przemoc, ale właśnie dlatego bądźmy gotowi walczyć z tymi, którzy już dziś zapowiadają, że nas zabiją z tego tylko powodu, że jesteśmy „czcicielami Krzyża” lub Europejczykami. Trzeba umieć bronić przed agresywnymi fanatykami i nihilistami tego, co uważamy za warte zapłacenia najwyższej ceny: wolności i bezpieczeństwa europejskich rodzin. A jeśli tylko w ten sposób będziemy mogli ocalić życie nasze i naszych bliskich, musimy być gotowi nawet zabijać tych, którzy chcą nam to życie odebrać. To nasze prawo i nasz — także chrześcijański — obowiązek.

To nie przesadna retoryka: terroryzm może w każdej chwili dosięgnąć każdego z nas. Pamiętajmy i o tym, że ofiarami islamskiego fanatyzmu w krajach Afryki i Azji pada co roku — pomiędzy muzułmanami różnych odłamów — również wielu naszych współbraci-chrześcijan. Pamiętajmy wreszcie, że Chrystus pokazuje nam, jak w naszych słabościach możemy odnaleźć siłę, ale nie wynosi słabości do rangi cnoty.

A przy tym wszystkim umiejmy mądrze ważyć słowa — mądrością ludzi silnych i pewnych swoich racji. W szczególności dotyczyć to powinno osób publicznych, niezależnie od tego, czy są nimi duchowni różnych wyznań, politycy, czy też popularni komentatorzy. Za ich nieprzemyślane a radykalne wypowiedzi zapłacić mogą życiem Bogu ducha winni ludzie gdzieś w odległych zakątkach naszego globu.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Dialog chrześcijańsko-muzułmański

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?