Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Z Ukraińcami po Jedwabnem, Dyskutują: Grzegorz Motyka, o. Marek Skórka, Andrzej Talaga, Andrzej Żupański, WIĘŻ 2002 nr 4.

Celem działań wojennych stała się dla wszystkich stron tego konfliktu ludność cywilna. Cywil był takim samym wrogiem, jak żołnierz, i OUN-UPA, dokonując rzezi ludności polskiej, nie miała na celu eksterminacji Polaków jako Polaków, tylko ugodzenie swego wroga w jego najczulszym miejscu. Dokładnie ten sam strategiczny – podkreślam, nie ideowy – tok rozumowania legł u podstaw decyzji nalotów na miasta niemieckie.

Teraz kwestia ideologii. Oczywiście, że ideologia OUN miała charakter, powiedzmy to wprost, faszystowski, tak samo jak ONR6 można nazwać faszystami polskimi. W ówczesnej Europie bodaj tylko w Skandynawii i Szwajcarii nie było silnego ruchu o podobnym charakterze, głoszącego potrzebę przemocy w polityce. Dlatego też ruch banderowski również nie był niczym niezwykłym.

Fakt, że doszło do „masowej akcji antypolskiej”, wynikał więc ze splecenia się trzech kontekstów. Pierwszy, to ideologia, która doprowadziła do zbrodni – ale i wiele innych ruchów mogło skończyć w podobny sposób. Drugi, to polityka Polski wobec mniejszości ukraińskiej, która to polityka była niekonsekwentna, fatalna i w gruncie rzeczy słaba. Była przeciwieństwem polityki Stalina, który Ukraińców wymordował, przeraził, dlatego na Ukrainie nie było wielkich powstań antysowieckich. No i wreszcie trzeci – to wojna, brutalizacja na wszystkich szczeblach społecznych, od zarzynających się chłopów, aż po dżentelmenów w mundurach, którzy wydawali rozkazy masowej eksterminacji ludności cywilnej.

A. Żupański: A słabość polskiego żywiołu etnicznego?

A. Friszke: To jest rzeczywiście argument zasadniczy, jeśli chodzi o Wołyń, ale już w Galicji Wschodniej żywioł polski tak słaby nie był, a tam zbrodnie też popełniano.

Zgadzam się, że polityka narodowościowa II Rzeczypospolitej była fatalna. Polemizowałbym nawet ze stwierdzeniem o kwitnących organizacjach społecznych, bo one, owszem, rzeczywiście dobrze się rozwijały, ale bardziej w Galicji Wschodniej, niż na Wołyniu. I nie rozwijały się tam dlatego, że państwo stwarzało im korzystne warunki rozwoju, tylko z powodu ogromnej siły mobilnej tamtejszego społeczeństwa ukraińskiego. Ale jeśli popatrzymy na sektory, za które odpowiadało bezpośrednio państwo, czyli na przykład na szkolnictwo, to tutaj wyniki są dramatyczne. Państwo zmierzało w gruncie rzeczy do stopniowej likwidacji szkolnictwa ukraińskiego, do polonizacji mniejszości ukraińskiej. To prawda, że na Wołyniu sytuacja była troszeczkę inna, a wojewoda Józewski popierał rozwój organizacji ukraińskich. Ale te ugrupowania były traktowane przez znaczną część ukraińskiego społeczeństwa jako nieautentyczne, skrajnie ugodowe, a może nawet „kolaboracyjne”, bo powoływane i podtrzymywane przez wojewodę. I rozsypały się z wybuchem wojny – ich działacze zniknęli z horyzontu, przestali być przewodnikami społeczeństwa. Zresztą wojewoda Józewski został odwołany w 1938 roku, i potem, tuż przed wojną, przyszła ostra antyukraińska kontra. Dlatego w 1939 roku Ukraińcy, nawet jeśli przedtem myśleli, że mają jakąś drogę do porozumienia z Polska, wiedzieli już, że takiej drogi nie ma.

Jest jeszcze jedna rzecz, której wyraźnie zabrakło nam w tej rozmowie: dyskutujemy o obszarach, na których w latach trzydziestych toczył się bardzo gwałtowny spór o terytorium, o granice. Ani podziemna OUN, ani zawiedzione polityką państwa legalne partie ukraińskie nie ukrywały, że uważają Galicję Wschodnią, Wołyń, a także Chełmszczyznę za ziemie ukraińskie i że dążą do oderwania ich od Polski. A to była prawie jedna czwarta terytorium państwa. Nie ma takiego państwa na świecie, które by nie przeciwdziałało ewentualności oderwania takiego obszaru.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?