Czytelnia

Mistyka i erotyka

Tekst jest odpowiedzią na ankietę redakcji pt. Bilans rewolucji seksualnej, zawierającą pytania:
Jakie są dobre, jakie złe owoce rewolucji seksualnej?
Czy rewolucja seksualna przyniosła zapowiadane wyzwolenie czy też nowy przymus obyczajowy?
Czy trzeba tę rewolucję kontynuować, czy też trzeba ją powstrzymać? Jak?


Bartłomiej Dobroczyński

Żadnej rewolucji nie było

Tytuł ankiety i pytania pomocnicze wzbudziły we mnie zaskakujące poczucie dyskomfortu. Zrazu sądziłem, że chodzi o moją ignorancję w materii statystyczno-socjologicznej: żeby się wypowiadać o „rewolucji seksualnej”, trzeba posiadać sporą wiedzę na ten temat (której nie posiadam). I to zarówno w odniesieniu do świata, jak i Polski. Później zacząłem podejrzewać, że to sprawa dyskomfortu, by tak rzec, ideologicznego: pytanie zadaje redakcja pisma katolickiego, a moje poglądy w kwestiach „seksualnych” nieco odbiegają, mówiąc delikatnie, od tego co zaleca tu magisterium Kościoła. Ale nie chodziło o to.

Po dogłębnym przemyśleniu sprawy olśniło mnie. Otóż nie potrafię odpowiedzieć ani na pytanie główne, ani na żadne z pytań pomocniczych z tego prostego powodu, że — przynajmniej w Polsce — żadna rewolucja seksualna nie miała miejsca. Twierdzę tak, bowiem nie da się wykazać, iż istnieje (i to od 40 lat!) sytuacja, która w rzeczywiście rewolucyjny sposób odbiegałaby od tego, z czym dawniej mieliśmy do czynienia w tej materii, czyli że teraz istnieje jakaś „nowa seksualna jakość”.

Innymi słowy, żeby można było w ogóle mówić o jakiejkolwiek rewolucji seksualnej, to najpierw — i to zarówno na poziomie indywidualnym, jak i społecznym — musiałyby zostać spełnione następujące warunki:

1. nowe, odmienne od tradycyjnego, wartościowanie seksu oraz akceptujący stosunek do „dostępności seksualnej”,

2. skuteczna kontrola prokreacyjnego aspektu seksualności oraz pełne uniezależnienie się kobiet od ekonomicznego przymusu w zakresie seksualności,

3. brak wyraźnego zainteresowania problematyką seksualną w dyskursie publicznym.

Jako że postulaty te mogą się komuś wydać nieoczywiste — wyjaśnię je pokrótce.

Ad 1. Już z Księgi Koheleta dowiadujemy się, że pragnienia seksualne, nawet wśród pobożnych Izraelitów, traktowane były jako ważny i pozytywny aspekt ludzkiego funkcjonowania. Autor wprawdzie konstatuje, że niemal nic nie jest warte zachodu na tym padole łez, ale też pozwala sobie na frazy w rodzaju Nabyłem śpiewaków i śpiewaczki oraz rozkosze synów ludzkich: kobiet wiele (2, 8), a jako remedium na smutki zaleca: Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia (9, 9). Jednak od czasów Augustyna Kościół, i wraz z nim cały Zachód, na wiele stuleci przyjął pogląd, że seksualność jest czymś złym z samej swej natury. Znaczenie Augustyna oraz jego poważne problemy z własnym erotyzmem (vide: „Wyznania”) zaważyły na tym, iż nasza kultura każdy, nawet małżeński akt seksualny spostrzegała jako naznaczony grzesznością — zaś „grzech grzechów” (grzech pierworodny) jako rodzaj choroby wenerycznej przenoszonej drogą płciową.

Pytanie: czy tzw. rewolucja seksualna coś tu zmieniła? Może tylko tyle, że bardziej otwarcie i z mniejszą hipokryzją zaczęto mówić o seksualności i potrzebach seksualnych, zaś w samej seksualności zaczęto dostrzegać pewne wartości, ale nie przełożyło się to znacząco np. na zmianę stosunku do prostytucji, seksu pozamałżeńskiego, dzieci pozamałżeńskich, mniejszości seksualnych, itd. Nadal, w Polsce szczególnie, wulgarne określenie prostytutki, jest jednym z najcięższych przekleństw; zaś jeśli chcemy kogoś upokorzyć i poniżyć, to używamy obelg i wyzwisk odnoszących się do różnych aspektów seksualności. Nadal seksualność jest dość powszechnie spostrzegana jako swoista i niebezpieczna gra, w której chce się kogoś zdobyć, posiąść, uwieść, oszukać Tak było w czasach biblijnych, tak było w czasach Choderlos de Laclos i markiza de Sadea, tak jest i dzisiaj — gdzie tu rewolucja? Co jeszcze istotniejsze, nadal dominuje patriarchalna hierarchia wartości, zgodnie z którą zgoła odmiennie ocenia się promiskuityzm mężczyzn i kobiet, zaś o kobiecie posiadającej bogate życie erotycznie w najlepszym przypadku mówi się: „nimfomanka”, „puszczalska”, albo że „daje na lewo i na prawo” — i nie są to określenia pozytywne.

1 2 3 następna strona

Mistyka i erotyka

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?