Czytelnia

Polacy - Żydzi

Agnieszka Magdziak-Miszewska

Zakładnicy stereotypów?

Czy stosunki polsko-żydowskie będą, albo też mogą być normalne – pyta redakcja „Więzi”. Pierwsza, instynktowna odpowiedź brzmi: nie będą, bo być nie mogą, bo wcale nam na tym nie zależy.

Cóż to właściwie znaczy „normalne”, kiedy mówimy o stosunkach pomiędzy narodami? Najczęściej tyle co „poprawne”, czyli w gruncie rzeczy obojętne. Czy możliwe są takie właśnie relacje pomiędzy narodami, które przez stulecia żyły obok siebie, a czasem razem, na tej samej ziemi i z których jeden został na tej ziemi zamordowany? Może raczej powinniśmy zapytać, czy możliwe jest przezwyciężenie traumy, która obu naszym narodom nie pozwala wyjść poza negatywny stereotyp sprowadzający się, jakże często, do wymiany wzajemnych oskarżeń, zwłaszcza tu, za oceanem.

Na tak postawione pytanie odpowiadam zatem: normalność jest możliwa, przynajmniej w pewnych środowiskach. Pod warunkiem, że zdamy sobie sprawę z tego, iż jesteśmy zaledwie na początku drogi, że nic jeszcze nie jest przesądzone, i że po obu stronach powinniśmy przygotować się na rozczarowania i porażki wynikające czasem ze złej woli, częściej z instynktu obronnego, a jeszcze częściej z ignorancji.

Monolog polsko-żydowski?

Mówiąc o stosunkach polsko-żydowskich, zwykliśmy w Polsce używać słowa „dialog”. Dialog zakłada istnienie po obu stronach równoprawnych partnerów, w równej mierze zainteresowanych wymianą poglądów, dyskusją, której przedmiotem są subiektywne przekonania, ale także, jeśli nie przede wszystkim, fakty. Bardzo długo uważałam, że tak właśnie wygląda rzeczywistość. Bo też tak właśnie, z mojej polskiej perspektywy wyglądała. Na licznych konferencjach i spotkaniach dotyczących relacji pomiędzy judaizmem a chrześcijaństwem, a także Polakami i Żydami, spotykałam partnerów, to znaczy ludzi, którzy, choć często się ze mną nie zgadzali, byli, tak samo jak ja, zainteresowani wymianą poglądów i równie głęboko przekonani, że dialog jest ważny i konieczny. Wiele czasu musiało upłynąć, nim zdałam sobie sprawę, że są to zazwyczaj ci sami ludzie, znajdujący się, po obu stronach, na marginesie głównych nurtów.

Praca w kancelarii premiera Jerzego Buzka, w charakterze doradcy do spraw stosunków polsko-żydowskich, pozwoliła mi dostrzec zupełnie inny poziom polsko-żydowskiego dialogu, którego przedmiotem była gra interesów, w której obie strony świadomie godziły się na polityczną instrumentalizację tego, co zwykłam uważać za wartość samą w sobie. Nie chcę przez to powiedzieć, że na tym poziomie dialog musi być nieuczciwy i najczęściej nie jest, ale twierdzę, że jego uczestnicy muszą brać przede wszystkim pod uwagę interes swojego państwa lub grupy, którą reprezentują, co zasadniczo zmienia jego charakter.

Jedną z pierwszych wizyt w Nowym Jorku złożyłam człowiekowi stojącemu na czele jednej z największych i najstarszych żydowskich organizacji, który jako dziecko został uratowany przez swoją polską opiekunkę. Długo mówiłam o potrzebie dialogu, o konieczności zmiany formuły wyjazdów żydowskiej młodzieży do Polski, a przede wszystkim włączenia do programu spotkań z polskimi rówieśnikami. Mój rozmówca uprzejmie mnie wysłuchał, a potem powiedział: rozumiem, że wam to jest potrzebne, ale dlaczego my mielibyśmy być tym zainteresowani?

1 2 3 4 5 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?