Czytelnia

Kobieta

Alina Merdas RSCJ, Zakonnica - rodzaj nijaki, WIĘŹ 2004 nr 6.

Osobiście nie bardzo rozumiem moje siostry wołające o kapłaństwo kobiet (sprawę skrajnych feministek pozostawiam, bo nie o to w tej chwili chodzi). Ale kiedy jako studentka pierwszy raz odprawiałam „Ćwiczenia duchowe” św. Ignacego, rzeczywiście pożałowałam, że nie jestem chłopcem, bo zapragnęłam prowadzić takie rekolekcje dla innych. Po latach jednak stało się to moim udziałem: prowadziłam kilka razy rekolekcje dla moich sióstr, dla moich dawnych uczennic, a raz nawet dla Klubu Inteligencji Katolickiej. Jezuita, który odprawiał wówczas dla nas Msze święte, nie widział nic niestosownego w fakcie, że także podczas sprawowanej przez niego Eucharystii ja głosiłam homilie.

We Francji w jednym z domów rekolekcyjnych jezuitów sprawami materialnymi zajmuje się wspólnota sióstr. I role są podzielone. Ojcowie głoszą rekolekcje i odprawiają Msze, a zakonnice gotują obiady i kierują odmawianiem brewiarza, w który ojcowie się włączają.

Ale to w dalekiej Francji... Kiedy w roku 1983, roku Norwida, postarałam się o odprawienie za spokój jego duszy mszy św. w paryskim Centre du Dialogue księży pallotynów, oni sami poprosili mnie o wygłoszenie homilii. Gdy jednak w innym roku Norwida, 2001, wybieraliśmy się na uroczystości rocznicowe do Paryża i ktoś z Instytutu Dziedzictwa Narodowego zaproponował, abym ja miała homilię podczas Mszy św. w Domu św. Kazimierza, wywołał nie tylko sprzeciw...

W roku 2003 zaś – gdy wszyscy widzimy, jak podczas uroczystych Mszy papieskich kobiety czytają lekcje – Synod archidiecezji warszawskiej doszedł do wniosku, iż kobieta nie ma wstępu do sanktuarium. Oczywiście, podczas sprawowania Eucharystii, bo poza tym może nawet na kolanach ścierać posadzki. I w ogóle – służyć. A zakonnice pragną naprawdę służyć, wszystkim i każdemu, lecz czują się bardzo źle, gdy traktowane są jak służące w okresie feudalizmu. Jakże bowiem inaczej określić sytuację, gdy otrzymują jedynie polecenia, są wzywane o każdej porze, nie widzą zrozumienia dla swego życia we wspólnocie, godzin potrzebnych na modlitwę i na odpoczynek oraz niezwykle rzadko słyszą słowa podziękowania? Ileż to razy na przykład na zakończenie procesji Bożego Ciała płyną podziękowania dla wszystkich, wielkich i małych, od duchowieństwa i reprezentantów władzy do dziewczynek sypiących kwiatki i ministrantów, ale nie dla zakonnic? Gdy zdarzyło mi się być na opłatku środowisk twórczych u Księdza Prymasa, jeden z księży wykrzyknął: „A siostra co tu robi?”

Trochę się obawiam, że taką specyficzną mentalność kształtują także seminaria. Jeśli zaś młodzi księża są inni, dość łatwo przejmują potem postawy swoich proboszczów. Oczywiście, są chwalebne wyjątki. Kiedy miałam ongiś wykłady z literatury katolickiej w wyższym seminarium duchownym w Paradyżu, byłam tam traktowana jako jeden z członków profesorskiego grona, a dziekan poznańskiego wydziału teologicznego, ks. Tomasz Węcławski, zapraszał mnie na narady pedagogiczne, a nawet raz do poprowadzenia dnia skupienia dla całego seminarium. Ale było i takie seminarium, w którym znałam jedynie drogę do sali wykładowej i z powrotem.

*

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Kobieta

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?