Czytelnia

Marek Rymsza

Marek Rymsza

Zapomniany kapitał „Solidarności”

Ekonomia solidarna w Polsce po 1989 roku

Ekonomia społeczna przeżywa renesans w Polsce, podobnie zresztą jak w całej Europie, gdzie mówi się wręcz o nowym ruchu ekonomii społecznej. Żeby dobrze zrozumieć specyfikę tego ruchu z przełomu XX i XXI wieku, warto mieć na uwadze, że nie wyrasta on w społecznej czy kulturowej próżni, ale odwołuje się do ugruntowanej w Europie tradycji gospodarowania wspólnotowego. Tradycja ta sięga przełomu XIX i XX wieku, gdy w wielu miejscach na naszym kontynencie, także na ziemiach polskich, oddolnie powstawały liczne inicjatywy gospodarcze o charakterze samopomocowym. Prężnie rozwijał się wówczas ruch spółdzielczy, na rynku ubezpieczeniowym kluczowymi graczami były towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, a w sektorze bankowym rosło znaczenie niekomercyjnych związków kredytowych.

Wszystkie te podmioty sektora ekonomii społecznej określano zbiorczo jako tzw. mutualities — organizacje wzajemnościowe. Nazwa pochodziła stąd, że najważniejszą zasadą działania tych organizacji i przynależności do nich była (i jest) zasada wzajemności, oznaczająca wspólnotowy i równocześnie niekomercyjny, choć ekonomicznie opłacalny charakter prowadzonych przez te podmioty przedsięwzięć gospodarczych. Gospodarka oparta na takich rozwiązaniach instytucjonalnych w krajach południowej Europy, jak Włochy, Francja czy Hiszpania, zaczęła być określana jako gospodarka solidarna. Owo solidarne gospodarowanie stało się jednym z elementów europejskiego modelu społecznego. Za podstawową wartość polityki społecznej, ale poniekąd także polityki gospodarczej uznaje się w nim solidaryzm. Na poziomie rozwiązań ustrojowych założenie to najpełniej oddaje powojenna niemiecka koncepcja społecznej gospodarki rynkowej.

Koncepcja gospodarowania odwołująca się do idei solidaryzmu w okresie międzywojennym popierana była przez lewicowe środowiska ekspertów, działaczy i polityków, dostrzegających w niej alternatywę wobec nurtu liberalnego. Dziś środowiska te określane są jako tzw. stara czy tradycyjna lewica — dla odróżnienia od współczesnej nowej lewicy, niejako pogodzonej z liberalną gospodarką, a koncentrującej się na kwestiach kulturowych i swobodach obyczajowych. Idee starej lewicy silnie oddziaływały na etos całej ówczesnej polskiej inteligencji. Zorganizowaną samopomoc propagował więc zarówno mocno lewicowy Ludwik Krzywicki, jak i — o czym się nie pamięta — znacznie bardziej „centrowy” Florian Znaniecki.

Równocześnie gospodarka solidarna znalazła uznanie w społecznym nauczaniu Kościoła, który dostrzegł zagrożenia dla ładu społecznego nie tylko w zbyt indywidualistycznym liberalizmie, ale i w rosnącej roli struktur państwa, odbierających kompetencje obywatelom i ich wspólnotom. Ta właśnie perspektywa „podwójnego zagrożenia” umożliwiła sformułowanie przez papieża Piusa XI w encyklice „Quadragesimo anno” z 1931 roku zasady pomocniczości państwa, będącej najważniejszym wkładem myśli społecznej Kościoła do europejskiego modelu społecznego. Zasada ta wspiera samoorganizację społeczną, która w obszarze rynku urzeczywistnia się właśnie przez instytucje ekonomii społecznej. Przytoczmy dosłowną treść tej zasady: niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem ustroju jest zabieranie mniejszym i niższym społecznościom tych zadań, które mogą spełnić, i przekazywanie ich społecznościom większym i wyższym. Każda akcja społeczna z uwagi na cel i ze swej natury ma charakter pomocniczy; winna pomagać członkom organizmu społecznego, a nie niszczyć ich i wchłaniać.

Solidarność w pionie i w poziomie

Fenomenu ekonomii społecznej nie da się zrozumieć bez uwzględnienia znaczenia zasady solidaryzmu. Jest to zasada więziotwórcza, określająca współodpowiedzialność obywateli jako członków wspólnot — zarówno tych podstawowych, jak rodzina czy społeczność lokalna, jak i społeczności wyższego rzędu. Warto jednak pamiętać, że owa współodpowiedzialność ma dwa różne, choć równie ważne oblicza.

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?