Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska, Zatańczyć (na)prawdę, Z Ewą Wycichowską rozmawia Katarzyna Jabłońska, WIĘŹ 2004 nr 1.

To dlatego mówiła Pani, że na scenie chciałaby być mężczyzną?

- Tak, ponieważ wolno mu było więcej, mógł pokazać grę mięśni – kobieta musiała swoje mięśnie raczej ukrywać. Uważano, ze im bardziej jest wiotka i „bezmięśniowa”, tym bardziej nadaje się na tancerkę, że to są jej atuty. W tej chwili oczywiście taniec współczesny to zmienił. Ja sama byłam jednak na początku postrzegana jako delikatna, wiotka, zwiewna dziewczynka, która może zatańczyć Królewnę Śnieżkę albo Julię. Tak wyglądałam, taką mnie widziano. Ten stereotyp udało się przełamać rolami w rodzaju Medei. Potem jako choreograf stwarzałam postacie, które miały cechy yin i yang. Człowiek posiada ciemną i jasną stronę, to jest prawda o nim.

Patrząc na Pani tancerzy, na ich taniec ma się wrażenie, że chodzi w nim również o pojednanie z własnym ciałem, że taniec może być drogą do pojednania z własnym ciałem.

– W tańcu od początku fascynowała mnie prawda o człowieku, jego odczuciach, wyglądzie, czyli akceptacja rzeczywistego obrazu ciała i obrazu ruchu, który tańcem został obnażony. Taniec – tak jak ja go rozumiem – nie dąży do zmiany czy klonowania ciała według jakiegoś wzorca, lecz kształtuje się według prawdy o ludzkim ciele – tutaj również wada może być atutem. Ja sama zawsze próbuję traktować ją jako walor – nie ma złej figury, są różne. Taniec wymaga przede wszystkim świadomości ciała i ruchu, oraz niewstydzenia się tego wszystkiego, co jest ludzką sprawą. W tańcu ciała się używa, jest narzędziem. Jednak tancerz pokazując, co robi ze swoim ciałem – pokazuje, kim jest, a nie jak wygląda.

Taniec ucieleśnia, z drugiej jednak strony wydobywa mistykę tej cielesności.

– To jest chyba połączone. W prasztuce poprzez taniec dokonywała się za sprawą ciała „korespondencja” ze światem nadprzyrodzonym. Ciało być może stawało się ciałem mistycznym, które modli się, wyraża tęsknotę za absolutem. Wciąż jednak było to ciało z krwi i kości, które się męczy, poci, którym wstrząsają emocje. W tym wszystkim chodzi po prostu o prawdę.

Można zatańczyć prawdę?

– Taniec jest prawdą, jeśli jest prawdziwym tańcem. Jest tą niewypowiedzianą przez słowa Obecnością. Ciało ludzkie jest instrumentem, przez który ta Obecność może się ujawnić. Jednak, aby mogło się to stać, musi być niczym Stradivarius – znakomicie wyszkolone, niezwykle wrażliwe i czujne, poddane impulsom płynącym z mózgu, z serca i z podświadomości. Wówczas przez ciało może ujawnić się coś, co jest rdzeniem człowieka. To jednak wymaga koncentracji, czyli bycia w centrum – kon-centrum. Całe życie staram się przekazywać tancerzom, że wszystko zależy od tego centrum. Ono musi być bogate, inaczej człowiek nie ma z czego czerpać ani czym się dzielić. Trzeba nieustannie troszczyć się o wzbogacanie swojego człowieczeństwa, myśleć o wartościach. Zasadniczą regułą tego naszego „klasztoru” jest to, o czym zawsze mówiła Matka Teresa z Kalkuty – medytacja nad miłością.

Porównuje Pani Polski Teatr Tańca do klasztoru, a rolę artysty i sztuki określa Pani jako „posługę wobec widza”. Co ona oznacza, czym jest?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?