Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Zginąć pod własnym sztandarem

Z Wasylem Hałasą „Orłanem” rozmawiają Iza Chruślińska i Piotr Tyma

Historykom trudno zrozumieć fenomen ukraińskiego podziemia. Wasze struktury, pozbawione pomocy z zewnątrz, wybrały walkę zbrojną, która od początku nie dawała jakiejkolwiek szansy na zwycięstwo. Co skłoniło kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) do podjęcia takiej decyzji?

– Przed każdą podziemną organizacją staje problem wyboru nie tylko koncepcji politycznej, ale i strategii psychologicznej. Bez takiego wyboru nie ma po co rozpoczynać walki. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co oznacza wystąpienie z bronią w ręku przeciwko imperium sowieckiemu. Ale dla nas, Ukraińców – narodu bez własnego państwa – w chwili, gdy pojawił się cień szansy na wyzwolenie, nie istniało pytanie, jaki jest sens składania ofiar. Pytanie brzmiało: w jakich oddziałach Ukraińcy mają walczyć i ginąć? Czy w szeregach dywizji SS „Hałyczyna”, czy w Armii Czerwonej? To były dla nas pytania fundamentalne. Kierownictwo organizacji podjęło decyzję, że należy walczyć pod własnym sztandarem, w imię własnych idei. Zakładaliśmy, że jeżeli nie dożyjemy do zwycięstwa, przekażemy ideę walki następnym pokoleniom. Stanęliśmy wobec problemu walki nie tylko o terytorium, ale i o duszę narodu – walki o przebudzenie świadomości narodowej. Potrzebna była nam wizja. Braliśmy przykład z Irlandii, która sto lat walczyła z imperium, z Greków, którzy powstawali przeciwko panowaniu tureckiemu. Przykłady trzech polskich powstań i polskiej determinacji w 1918 roku też były dla nas nauką. Wiedzieliśmy, że bez walki i ofiar, bez rozbudzenia wśród Ukraińców świadomości państwowej, nie może być mowy o niepodległości.

Naszym głównym problemem był ukraiński kompleks, który można nazwać rodzajem politycznego zniewolenia. Gdy zabierano Ukraińców do obcych armii, ci godzili się z tym, mówiąc „co możemy zrobić?”, natomiast gdy przyszło stawać do walki o swoje, zaczynały się problemy. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Ukraińcy brali udział we wszystkich rosyjskich wojnach z Turcją, ze Szwecją, z Niemcami, ginęły ich wtedy tysiące. W okresie wielkiego głodu w latach 1932-1933 zginęło 8 milionów Ukraińców. Gdyby choć jeden procent z tych, którzy wówczas zmarli, walczył wcześniej w oddziałach Petlury, wsparł w latach 1918-1921 walkę o państwo ukraińskie, rezultat tej walki mógł być zupełnie inny.

Część pana aktywności w podziemiu była ściśle związana z terenami etnicznego pogranicza, zamieszkanego zarówno przez Polaków, jak i przez zróżnicowaną pod względem stopnia świadomości narodowej ludność ukraińską.

– Zgodnie z rozkazem Romana Szuchewycza („Taras Czuprynka”), szefa Prowidu (kierownictwa) OUN i głównodowodzącego Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA), jeszcze w 1943 roku znalazłem się na terenie ziemi przemyskiej. Objąłem funkcję prowidnyka (kierownika) Okręgu Przemyskiego. W jego skład wchodziły okolice Jarosławia i Przemyśla, Łemkowszczyzna oraz obszary, które po roku 1944 stały się częścią Ukraińskiej SSR, czyli tereny wokół Dobromila, Niżankowic i Mościsk. Ziemia przemyska traktowana była przez nas jako część ukraińskiego terytorium etnograficznego. Rozwój sieci organizacyjnej OUN w tym rejonie nastąpił w okresie okupacji, kiedy te tereny znalazły się w Generalnym Gubernatorstwie, struktury OUN istniały tam jednak już na długo przed wojną. Po 1941 roku organizacja, dzięki zaangażowaniu Szuchewycza oraz referenta do spraw organizacyjnych Wasyla Kuka („Łemisza”), znacznie się tu wzmocniła i rozbudowała. To właśnie oni udzielili mi pierwszych dokładnych informacji na temat tego terenu i jego specyfiki.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?