Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Zginąć pod własnym sztandarem, Z Wasylem Hałasą „Orłanem” rozmawiają Iza Chruślińska i Piotr Tyma, WIĘŻ 2002 nr 4.

Po przesiedleniach na Ukrainę ukraińskie podziemie na terenach Polski stanęło wobec nowego zagrożenia, jakim było rozpoczęte 28 kwietnia 1947 – w ramach akcji „Wisła” – przymusowe przesiedlenie ludności ukraińskiej na ziemie poniemieckie. Jaki wpływ miała ta akcja na dalsze możliwości waszego działania?

– Akcja „Wisła” oznaczała wyludnienie wsi, realna stała się dla nas wizja głodu. Od tego momentu głównym naszym pożywieniem były kartofle, pozostawione na polach wysiedlonych wsi. Jednak właśnie na tych polach wojsko urządzało często zasadzki. Z tamtego okresu pochodziło powiedzonko: „zdobędziesz kartofle albo zginiesz w walce o nie”4. Zgodnie z rozkazem, już w 1946 roku miałem opuścić te tereny i przejść na sowiecką Ukrainę, jednak Staruch zwrócił się do dowództwa z prośbą o pozostawienie mnie, ze względu na rozpoczęcie akcji przekazywania materiałów ambasadom krajów zachodnich i dziennikarzom, oraz ze względu na wagę, jaką Prowid przywiązywał do rozmów z polskim podziemiem. Pełniłem wówczas funkcję zastępcy Prowidnyka OUN na Zakerzoński Kraj do spraw polityczno-propagandowych. Wczesną wiosną 1947 roku miałem ostatecznie przejść na teren Ukrainy, jednak pokrzyżowała te plany akcja „Wisła”. Nie mogłem opuścić ludzi, czekałem więc w Przemyślu na kontakt ze „Stiahem”. Nie było to łatwe, gdyż łączność na terenie Polski była utrudniona przez działania wojska. 1 maja wydałem odezwę do żołnierzy i ludzi z siatki cywilnej OUN, w której nawoływałem ich do trwania na swoim terenie, bo przejście przez szczelnie pilnowaną granicę na Ukrainę było ryzykowne. Wreszcie kurierka przyniosła mi rozkaz od Starucha, z wyznaczonym miejscem spotkania. W sytuacji, gdy wkoło pełno wojska, milicji, funkcjonariuszy UB, a w lasach obława za obławą, droga do kryjówki „Stiaha”, która mieściła się w odległych o 70 km Lasach Manastyrskich, zajęła mi miesiąc: wyruszyłem z Przemyśla 27 maja, na miejsce dotarłem zaś pod koniec czerwca. Po drodze zginął w obławie komandyr „Kora”, który po spotkaniu ze Staruchem przedzierał się do przebywającego w Niemczech Stefana Bandery. Nam udało się przebić. Potem jeszcze trzy tygodnie czekałem w leśnej kryjówce na łączników od Krajowego Prowidnyka.

Na spotkaniu ze Staruchem, po dokonaniu oceny sytuacji, zdecydowaliśmy że w Przemyskiem pozostanie nadrejonowyj prowidnyk „Taras” (Petro Kałuza), a jego ludzie będą podtrzymywać łączność z Ukrainą, z Zachodem oraz z zakonspirowanymi strukturami na terenie centralnej Polski. Na terenie Polski mieli krótko pozostać dowódca UPA w VI Okręgu „San” Myrosław Onyszkewycz („Orest”) oraz szef Służby Bezpieczeństwa „Dalnycz” (Petro Fedoriw). Część sotni – najbardziej karne oddziały – miała przejść na Zachód. Nie chcieliśmy sytuacji, w której wygłodzeni partyzanci, znalazłszy się na terenie Czechosłowacji, będą się dopuszczać rabunków. Wiedzieliśmy, że zostanie to wykorzystane przeciw nam.

My postanowiliśmy przebijać się na wschód. Nie mogliśmy pozostawić samym sobie tych, którzy nadal walczyli na Ukrainie – byliśmy częścią OUN i UPA. Mieliśmy świadomość, że na Ukrainie warunki walki są cięższe, padają większe ofiary. Po spotkaniu ze Staruchem5 przeszliśmy granicę we wrześniu 1947 w okolicach Arłamowa. Wraz ze mną przeszli „Hryhor”, rejonowi prowidnycy, sotnie łemkowskie i czota z sotni „Łastiwki”. W tym czasie mieliśmy trzy kanały przerzutowe na Ukrainę, obsługiwane przez specjalne bojówki: jeden na wysokości Rawy Ruskiej, drugi w Przemyskiem, trzeci na wysokości Sambora. My przeszliśmy „kanałem przemyskim”, który obsługiwała bojówka „Sokoła”. Dowódca i jego ludzie pochodzili z okolic Dobromila, znali tam każdą piędź ziemi, ścieżkę czy kawałek lasu. Dlatego – pomimo zasieków, pułapek i licznych patroli – udało nam się przejść granicę bez problemów. W rejonie Skola spotkałem się z „Połtawą” i „Horbowym” (Osyp Diakowy). Moja walka trwała jeszcze pięć lat.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?