Czytelnia

Sławomir Jacek Żurek

Sławomir Jacek Żurek, Żołnierz Mesjasza, WIĘŹ 2006 nr 3.

Myśli o powołaniu kapłańskim pojawiały się coraz częściej. Właśnie ta kwestia staje się tematem kolejnych pytań Lucyny Montusiewicz. Wszystko — jak twierdzi ks. Grzegorz — zaczęło się paradoksalnie od słów jego żydowskiej matki, która mówiła do niego w dzieciństwie, że powinien zostać „żołnierzem Mesjasza”. Było to dla niego jak proroctwo. Dopiero później — jak sam mówi — zrozumiał, iż tym Mesjaszem jest Pan Jezus, bo na Nim się wypełniły wszystkie proroctwa Starego Testamentu.

Grzegorz Pawłowski wstąpił do lubelskiego seminarium duchownego. Potrzeba szczególnego świadczenia swoim życiem o Jezusie Chrystusie przyszła znacznie później, już po skończeniu seminarium i kilku latach pracy duszpasterskiej. Zbiegła się ona w czasie z trudnym dla polskich Żydów okresem 1967-1969. Kiedy nadszedł Rok Milenijny 1966, ogłosił w „Tygodniku Powszechnym” artykuł pod tytułem „Moje życie”, w którym opowiedział całą swoją historię. Niedługo później dzięki tej publikacji znaleźli się w Izraelu jego dalsi krewni, którzy powiadomili o wszystkim jego brata Chaima, mieszkającego na stałe w Hajfie.

Chyba najciekawsza część książki — przynajmniej dla jej polskiego czytelnika — to opowiedziane przez rozmówcę Lucyny Montusiewicz początki pobytu w Erec Israel, a więc spotkanie z rodziną, kontakty z mieszkającymi tam Żydami i Polakami, codzienna posługa kapłańska, szczególnie wśród polsko-żydowskich małżeństw. Pawłowski opisuje ją jako pracę pionierską, w której w wielu decyzjach często pozostaje się samemu. Wydaje się także, że w tym przypadku nie chodzi na pewno o prowadzenie misji wśród Żydów, a raczej o to, by świadczyć o miłości Boga swoją obecnością.

Ksiądz Grzegorz Pawłowski jest człowiekiem bardzo zamkniętym — taki przynajmniej obraz wyłania się z udzielanych odpowiedzi. Niechętnie mówi o swoich odczuciach, koncentruje się bardziej na wydarzeniach. O sobie samym opowiada wtedy, gdy jest zmuszony poprzez jasno postawione i skonkretyzowane pytania. Mimo wszystko jego odpowiedzi są raczej lakoniczne, oszczędne w środkach, tak jakby każde zwerbalizowane przywołanie sprawiało mu wewnętrzny ból. I chyba nie należy się temu dziwić, bo w większości są to po raz pierwszy odsłaniane szczegóły jego holokaustowej tułaczki, komunistycznych prześladować i trudnego życia w Izraelu.

Samo nagrywanie opowieści ks. Pawłowskiego — jak mówi Lucyna Montusiewicz — trwało ponad dziewięć miesięcy. Wiele dni, długich wieczorów, gdy rozmówcy spotykali się ze sobą, przypominały podobno niemalże seanse terapeutyczne, podczas których jak apokaliptyczny potwór wyłaniała się trauma Zagłady, a za nią peerelowskie demony antysemityzmu. Czas powstawania tej książki to w sumie dwa lata żmudnej pracy: rejestrowania wypowiedzi, ich redagowania, adiustacji i korekt, wymagających pokonywania wciąż na nowo bariery bolesnej retrospekcji.

Na pierwszy rzut oka pytania Lucyny Montusiewicz wydają się miejscami zbyt proste czy wręcz naiwne. Śledząc jednak styl odpowiedzi jej rozmówcy, strategia ta wydaje się uzasadniona — pytania te krok po kroku doprowadzają bowiem do miejsc, w których nieodzowne jest konkretne wskazanie wychodzące naprzeciw broniącej się przed cierpieniem pamięci. Ciekawe jest, że Montusiewicz zadaje swoje pytania, szczególnie te najtrudniejsze, tworząc pewien dystans i pozwalając opowiadać swojemu rozmówcy o sobie samym, tak jak mówi się o kimś innym, np.: Po ucieczce, gdzie mały Hersz trafił? lub: Gdzie się potem Grzegorz podziewał, jak żył, gdzie mieszkał?

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Sławomir Jacek Żurek

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?