Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Rabin Jack Bemporad, Żydzi: współgospodarze czy goście?, WIĘŹ 2005 nr 11.

Niewątpliwe prawa obywatelskie, nabyte przez Żydów w Europie, okazały się zbyt słabe, by uchronić ich przed falami antysemityzmu. Trudno ten pogląd kwestionować. Przede wszystkim wiąże się to z siłą ukrytego antysemityzmu w społeczeństwach Europy.

Za przykład może służyć wpis do pamiętnika Gottloba Fregego, matematyka i filozofa. W roku 1924 napisał: „Można uznać, że wśród Żydów znajdują się ludzie godni najwyższego poważania, a jednocześnie wyrażać pogląd, że ich liczna obecność w Niemczech i przyznanie im równych praw z obywatelami aryjskiego pochodzenia jest dramatem (nawiasem mówiąc, należałoby dodać, że historyk niemiecki Treitschke nazwał Żydów „naszym dramatem”). Czy możemy coś osiągnąć wyrażając pogląd, że Żydzi powinni utracić swoje prawa lub opuścić Niemcy?

Jeśli tak, to pierwszym pytaniem byłoby: jak w sposób pewny odróżnić Żyda od nie-Żyda? Sześćdziesiąt lat temu było to względnie łatwe, ale nie dziś. Być może jedynym sposobem przeciwstawienia się tym sposobom myślenia, które przejawiają się w szkodliwych działaniach Żydów, jest karanie tych właśnie działań utratą praw obywatelskich, przez co osiągnięcie przez nich pełni praw stawałoby się trudniejsze.

Innym przykładem jest hasło „antysemityzm” z wydanego w roku 1930 „Leksykonu Teologii i Kościoła”: Spełniwszy powyższe warunki, każdy dobry katolik, który opowiada się za odebraniem praw obywatelskich Żydom, może mieć w pełni czyste sumienie.

Przykłady takie mógłbym mnożyć. Najważniejszą kwestię dotyczącą przyznawania lub odbierania Żydom praw obywatelskich najbardziej trafnie ujął Hermann Cohen: Ani Oświecenie, ani współczesne prawodawstwo nie zdołały zdjąć z Żydów odium wynikającego z uprzedzenia wobec nich mówiącego, że są jedynie obcą rasą. To uprzedzenie może zniknąć tylko wtedy, gdy w pełni zostanie uznana immanentna wartość ich religii.

Innymi słowy, teza Cohena wyraża przekonanie, że nawet jeśli Żydom przyznawano pewne prawa obywatelskie, zawsze pozostawali zakładnikami swoich praw religijnych. Historia praw obywatelskich przyznawanych Żydom uczy, że nigdy nie były one w pełni zapewnione, jeśli jednocześnie wciąż trwało nauczanie pogardy, a ich religię uznawano za martwą, odchodzącą, a w istocie plugawą.

Doniosłość zmiany, jak zaszła w Kościele przejawia się właśnie uznaniem praw religijnych ludności żydowskiej. Wielkim wyzwaniem pozostaje jednak dokończenie tego dzieła. Stanie się to wtedy, gdy Kościół wyda oficjalny dokument natury teologicznej, w którym jasno odpowie na pytanie o miejsce Żydów i judaizmu w samoświadomości chrześcijaństwa. Wtedy być może Żydzi zaczną być postrzegani jako współgospodarze, a nie tylko goście. Proces ten został rozpoczęty przez II Sobór Watykański.

Kościół dobrowolnie, dla dochowania wierności samemu sobie, postawił przed sobą zadanie przyjrzenia się swojej historii dla określenia swego stosunku do innych światowych religii, zwłaszcza do ludu żydowskiego. Nie wymaga to więc odpowiedzi ze strony żydowskiej.

Prace nad różnymi dokumentami dotyczącymi Żydów odbywały się w sposób autonomiczny i było to uzasadnione. Chodziło o uniknięcie zarzutu, że na ich twórców wywierano wpływ czy nacisk, by przyjęli określone stanowisko. Tylko dokumenty powstałe w sposób autonomiczny mogą być uznane za ważne. Osobiście jednak żałuję, że w czasie otwarcia Kościoła na Żydów, co znajduje odzwierciedlenie w tych właśnie dokumentach, a zwłaszcza inicjatywach podejmowanych przez Jana Pawła II, właściwy ogran społeczności żydowskiej – Międzynarodowy Komitet Żydowski ds. Konsultacji Międzyreligijnych – nie uznał za stosowne wydać żadnego dokumentu o miejscu chrześcijan i chrześcijaństwa w samoświadomości Żydów. Pozwolę sobie przedstawić – nie usprawiedliwienie, ale wyjaśnienie tego stanu rzeczy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?