Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
21 września 2009

Wesołe jest życie staruszka?




Spotkałam dziś pewną starszą panią. I tu zaczyna się od razu problem – terminologiczny. Dla osoby w moim wieku większość populacji to ludzie starsi, więc co właściwie to określenie oznacza? Jak precyzyjnie, bez pejoratywnych skojarzeń określić kobietę w wieku emerytalnym? Nie od dziś wiadomo, że język polski ma z nazywaniem starych ludzi kłopot.

Staruszka to istota urocza, nieporadna, roztrzepana i bezbronna. To określenie może odpowiadało rzeczywistości w czasach, gdy staruszkowie byli zdani na łaskę swoich krewnych lub opiekunów i starali się nie wadząc nikomu dokonać żywota po cichutku, gdzieś w kąciku, ale dziś zdecydowanie trąci myszką.

Podobnie jak starzec, który ma jednak tę przewagę nad staruszkiem (nie mówiąc nawet o staruszce), że kojarzy się z osobą doświadczoną, mądrą, znającą życie. To określenie z czasów, gdy bardziej ceniono starość za mądrość zdobywaną wraz z bagażem trudnych życiowych doświadczeń. Redakcyjna koleżanka, Kasia Jabłońska, na pewno nie wybaczyłaby mi, gdybym w tym miejscu nie dodała, że nie wypracowaliśmy żeńskiego odpowiednika tego określenia, łatwo się domyślić dlaczego.

Starszą panią można też nazwać sędziwą (nobliwie, acz dość sztywno), dojrzałą (elegancko, ale w zasadzie, od którego roku życia można kogoś uznać za dojrzałego? Trzeba pracować na ten tytuł do emerytury?) albo zwyczajnie starą (co niektórzy uznają po prostu za obelgę). No cóż, trochę wstyd jest być starym. Bo słabość i zależność zdecydowanie nie są na fali i najwygodniej uznawać, że nie istnieją.

A ja dzisiaj spotkałam kobietę, która jest stara. I w swojej starości jest niezwykle piękna. Porusza się powoli, z dystynkcją, bez przymusu truchciku, którym zwykli przemieszczać się zapracowani Warszawiacy. Włosy poprzetykane srebrnymi nitkami ma związane w misterny kok, a z harmonijnie rzeźbionej twarzy spokojnie i pogodnie patrzą wielkie, przejrzyste oczy. Patrzyłam w te oczy i myślałam, że na starość chciałabym wyglądać tak jak ona. I że starość też może być piękna, nie tylko pięknem wewnętrznym, ale także tym pospolitszym – zewnętrznym.

O tym samym myślałam, gdy oglądałam dziś film „Ostatnia akcja” z nomen omen ostatnią rolą Jana Machulskiego. Dla niego właśnie wybrałam się do kina, aby złożyć prywatny hołd temu niezwykłemu człowiekowi. Szybko zauważyłam, że ten film daje dużo więcej powodów do zachwytu. Konkretnie sześć: Alinę Janowską, Lecha Ordona, Mariana Kociniaka, Witolda Skarucha, Wojciecha Siemiona i Barbarę Krafftównę. Każda i każdy z tych aktorów należy do odchodzącego pokolenia i swojej starości się nie wstydzi. W ich słabości i nieporadności jest siła, moc charakteru wykutego w innych czasach, gdy należało dużo więcej od siebie wymagać. Choć zdrowie już nie te i przed akcją trzeba zażyć Geriavit na wzmocnienie sił, ale najważniejsze jest, by ciągle walczyć w słusznej sprawie. Wbrew opiniom specjalistów od public relations starość na ekranie potrafi być piękna.



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?