Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
1 grudnia 2009

„Po-lin” – tu zostanę




Od kilku dni pomieszkuję na pl. Grzybowskim. Z okien pokoju, w którym śpię, widać Teatr Żydowski, ale gdybym potrafiła przebić wzrokiem jego grube mury, dojrzałabym synagogę Nożyków. Co dzień rano, gdy szarym świtem wracam z rorat w pobliskim kościele Wszystkich Świętych, patrzą na mnie twarze z plakatów wywieszonych na szkieletach starych kamienic przy ul. Próżnej. Piękne kobiety w eleganckich sukienkach, uśmiechnięte grupki młodzieży uchwycone w trakcie spaceru, poważne twarzyczki dzieci – duchy minionego świata.

Im dłużej wpatruję się w te twarze, tym stają mi się bliższe, swojskie, sąsiedzkie. I wrażenia tego nie zaburza nawet przerażająca dewastacja kamienic przy ul. Próżnej, gdzie straszą puste oczodoły okien, gdzieniegdzie tylko pozabijane deskami. Trzeba dużej wyobraźni, żeby zobaczyć, jak mogła wyglądać ta ulica w latach swojej świetności, gdy tętniła życiem, a po trotuarach i ciemnych podwórkach biegały dzieci, nawoływali drobni handlarze, pokrzykiwały przekupki.

Na stronie www.warszawa.przedwojenna.prv.pl znalazłam zdjęcie pl. Grzybowskiego, widzianego od strony kościoła Wszystkich Świętych. Tak wyglądało to miejsce na chwilę przed wojenną katastrofą:

Dzięki fotografiom można choć na chwilę zanurzyć się w tamtym świecie, bez którego przecież nie byłoby naszego świata. Jeszcze więcej dają nieliczne zachowane filmy pokazujące życie przedwojennych Żydów. Jednym z najwspanialszych, jakie widziałam jest „Po-lin” Jolanty Dylewskiej – opowieść o małych żydowskich miasteczkach, których jeszcze 70 lat temu było w Polsce mnóstwo. Autorce udało się dotrzeć do archiwalnych nagrań z lat 30-tych, które amatorską kamerą zarejestrowali goście z Ameryki odwiedzający swoich żydowskich krewnych w Polsce. Na taśmach widać codzienne życie – zakupy, spacery, przygotowanie posiłków, ale także uroczyste rytuały towarzyszące wielkim świętom. Pod nieme filmy podłożono dźwięk, do złudzenia przypominający harmider codziennych spraw. Głos oddano narratorowi (Piotr Fronczewski), który czyta wspomnienia i opisy barwnego życia żydowskich miasteczek. Pomiędzy archiwalia wplecione są wypowiedzi żyjących jeszcze polskich świadków tamtej epoki, która odejdzie w niebyt wraz z wygaśnięciem ich pamięci. Tylko tyle – a jednak pozwala na zanurzenie się w nieistniejącą już rzeczywistość i odnalezienie więzi z minionym życiem.

Film był przez chwilę w nielicznych kinach, można go było także zobaczyć na festiwalach. Kilka miesięcy temu nareszcie ukazało się dvd z jego zapisem. Warto go mieć na półce, warto do niego wracać.



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?