Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
14 maja 2010

Chopin nie zachwyca




Od razu wyjaśnię, że balet kocham bezkrytyczną i gorącą miłością neofity, bo odkryłam go dla siebie całkiem niedawno. Mimo to Chopin – najnowszy spektakl Teatru Wielkiego Opery Narodowej, uznany za wielkie wydarzenie Roku Chopinowskiego, wydał mi się zaprzepaszczoną szansą na powiedzenie czegoś prawdziwego o kompozytorze i o nas samych.

Twórcy Chopina postawili sobie za cel przedstawienie biografii kompozytora za pomocą jego muzyki i dzieł innych twórców romantycznych, których on sam cenił. I chylę czoła przed tym ambitnym pomysłem, bo balet o życiu Chopina mógł być olśniewający. Jego dzieła mają potencjał, który przenosi nas w rejony Sztuki, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Plakat do tego projektu zapowiadał wizję odważną i nowoczesną, a ja – pozbawiona zbędnego balastu z zakresu teorii i historii baletu – gotowa byłam do zachwytu. Niestety, ze smutkiem muszę stwierdzić, że Chopin nie zachwyca.

Gdy mowa o Chopinie, trzeba odnieść się do polskości, która wżarła się w jego duszę i umysł. I nie chodzi tu tylko o mazowieckie wierzby i zainteresowanie folklorem, ale o coś więcej. O pasję, która jest w jego muzyce, o ogień, który w niej płonie od tylu lat pomimo zmiennych dekoracji historii. Chopin, pomimo uniwersalności swojej muzyki (czego bezdyskusyjnym dowodem jest jego olbrzymia popularność w Azji) jest dla mnie przede wszystkim emanacją polskiej duszy – sinusoidy naszych aspiracji i możliwości, triumfów i upadków, dumy i kompleksów.

Tymczasem Chopin z najnowszej inscenizacji jest salonowym fircykiem, pędzącym swój żywot w dworskim dekoracjach i w towarzystwie pięknych pań. Jak dla mnie ten spektakl jest zbyt gładki, ładny i salonowy. Panie w sukniach z epoki i panowie w surdutach toczący towarzyską grę – taki obraz pozostał mi w pamięci. I nie zmieniają tego perełki, które w tym spektaklu się trafiają – przepiękny liryczny taniec Chopina z George Sand, ukazujący mękę kompozytora rozdartego pomiędzy miłością do muzyki a namiętnością do kobiety czy urzekające partie taneczne z udziałem personifikacji Muzyki – zwiewnej i eterycznej oraz Śmierci w czarnej masce. Są w tym spektaklu momenty wizualnie urzekające, nie przeczę. I są świetni tancerze, jak Władimir Jaroszenko czy Sergey Popov. A jednak za mało jest Chopina w Chopinie. Chciałoby się zobaczyć szał i ogień, a nie płomień, który ledwo się tli.



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?