Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Kiedio

Tuż obok

blog Ewy Kiedio
9 października 2010

Boski wizerunek – rebranding




„Przychodźcie na wieczorne nabożeństwo. Kosztuje taniej niż kino. Bóg pozwala wam trzymać się za rękę”. Skoro poczuliśmy się już zachęceni, wyjdźmy z domu wieczorem. Jeśli natomiast jesteśmy zdegustowani, odetchnijmy – taka akurat treść plakatu jest tworem fikcyjnym. Z niesmakiem odczytał ją ojciec Malachiasz, bohater powieści Bruce’a Marshalla, któremu „reklamowanie na jedno kopyto nabożeństwa i marmolady wydawało się trochę niewłaściwe”.

Książkę „Cud ojca Malachiasza” Marshall napisał z górą 70 lat temu. Od tego czasu działania promocyjne dotyczące wiary i Kościoła rozwijają się bujnie. Raz przybierają formy sympatyczno-rodzinne, innym razem zapamiętale trwają w objęciach kiczu, to znów starają się szokować, wdając we flirt z popkulturą. Wszystkie te działania łączy jedna cecha: umiejętność zupełnego nieprzykuwania uwagi, godna pozazdroszczenia przez służby wywiadu. Każe to przypuszczać, że ich autorzy przyjęli tragicznie zniekształcone rozumienie wyrażenia „robić coś po Bożemu”. Gdyby logika Stwórcy była podobna, pod niebiańskim sklepieniem przechadzałyby się wyłącznie roztocza.

Początek października zaskoczył mnie jednak propagowaną na portalu Facebook akcją Październikowa Rewolucja Różańcowa. Zaskoczył – a to już dużo! Wprawdzie niepokoi zaciśnięta dłoń z różańcem, a objaśnienie „Chwyć za broń, która potrafi być naprawdę mocnym karabinem maszynowym!” rodzi wątpliwości, czy pod słowem „różaniec” rozumiemy to samo – ale skutecznie przypomniałam sobie, że jest październik. Taktykę przeprowadzania rewolucji pozostawiam już własnemu sumieniu.

A więc: czy marmolada i nabożeństwa mogą się pojawiać afisz w afisz, billboard obok billboardu? Ta z gruntu praktyczna kwestia to w rzeczywistości nienowe pytanie o zasadność rozdzielania sacrum i profanum po wydarzeniu Wcielenia. Wróćmy między żywych, pozostańmy przy przykładach. Agencja reklamowa Ogilvy One na zlecenie Kościołów chrześcijańskich w Singapurze w 2002 r. przeprowadziła kampanię „Czyniąc Wszechwiedzącego Wszechobecnym” (opisywał ją Piotr Alchimowicz, WIĘŹ 3/2005). Elementami akcji były m.in. rozsyłane w niedzielę SMS-y o treści „Wpadniesz dziś do mnie? Bóg” czy też „Kiedy Ty mówisz do Mnie, nazywa się to modlitwą. Kiedy Ja mówię do Ciebie, nazywa się to schizofrenią. Dlatego piszę. Bóg”.

Piotr Alchimowicz swój artykuł podsumował następująco: „Nie zamierzam idealizować tego przedsięwzięcia, za nim stają oczywiście pieniądze. Reklama mówi otwarcie: my robimy to, co robimy – dla pieniędzy. Wszyscy inni chowają się za bardziej lub mniej szczytne cele. Natomiast ludzie reklamy przyznają: Tak, my sprzedajemy swój talent, swoje umiejętności, urodę innych – dla pieniędzy. I chyba właśnie dlatego jest taki problem z oceną moralną tego, co robimy. Uważam, że nie ma nic złego w tym, iż instytucja, którą przecież Kościół również jest, bierze na siebie odpowiedzialność za pewne współczesne działania marketingowe w sferze religii i wiary. Działania tego rodzaju mają tutaj oczywiście charakter służebny, a nie komercyjny. Wspomniane techniki były znane i używane w przeszłości w działaniach np. jezuitów czy papiestwa. Były używane, ponieważ nie ma w nich niczego złego – narzędzie jest o tyle złe, o ile zła jest ręka, która go używa”.

Jeśli chodzi o fakty, a nie komentarze – singapurskie kościoły zapełniły się ludźmi.



Polecamy książkę Ewy Kiedio:



Ewa Kiedio poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2010-11-20 00:01:48 - Natalia

Walczący? Ja myślałam że na ziemi jest Kościoł pielgrzymujący?...
Mnie to zawsze trochę chwyta strach, jak widzę w symbolice religijnej zaciśniętą pięść. Doświadczenie niestety uczy, że kiedy napalimy się na spuszczenie niezłego łomotu zastępom szatańskim, to najczęściej przy okazji obrywa po gębie nasz bliźni...


2010-10-13 13:08:26 - Monika

MarcinM, ale właśnie nam chodzi o przeciwieństwo tamtej Rewolucji. Przeczytaj opis akcji na facebooku ;)


2010-10-12 17:05:17 - MarcinM

Hmm, trafna uwaga o narzędziu. Samo w sobie nie jest złe, w sumie stworzone przez Pana. Używanie niegodziwej mamony też samo w sobie nie jest złe, więc w sumie, czemu nie do "promocji Jezusa"? Pytanie tylko o naszą wrażliwość i wrażliwość innych, żeby działając dobrze starać się nie gorszyć. Odnośnie akcji, fajny pomysł - pytanie tylko czy nawiązywanie do takich symboli jest właściwe (wiadomo jakie owoce rewolucja przyniosła)...


2010-10-10 18:47:22 - Monika

W naszej akcji Październikowa Rewolucja Różańcowa, chodzi o walkę duchową. Każdy z nas taką toczy. Walkę ze złem i grzechem. Na płaszczyźnie niebiańskiej toczy się nieustanna walka aniołów i szatanów. Walka, której rozstrzygnięcie już znamy( zwyciężył w niej Michał Archanioł), ale która trwa, bo szatan wiedząc, że jest pokonany, chce jak najwięcej dusz sprowadzić do piekła, aby nie cierpieć samotnie. Kościół dzielimy na oczekujący( w czyśccu), walczący( na ziemi) i triumfujący( w niebie).


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (56)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?