Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
23 października 2008
Ewa Kusz

Synod (11): Nova et vetera




Od tygodnia Synod pracuje nad propozycjami, które zostaną przekazane Papieżowi. Najpierw każda z 12 grup językowych formułowała swoje propozycje wypracowane przez członków grupy. Były one – w wersji opisowej – również przedstawiane podczas Zebrania Plenarnego Synodu. W sobotę 18 października propozycje te zostały zebrane i okazało się, że ze wszystkich grup było ich ok. 250. W niedzielę i poniedziałek – 19 i 20 października, relator generalny wraz relatorami z grup opracowywali te wnioski i scalali, tak iż we wtorek w czasie przedpołudniowej sesji zostało przedstawionych 53 propozycji. Przez kolejne 1,5 dnia były one ponownie dyskutowane w grupach, czasami uzupełniane lub modyfikowane. Dziś kolejny raz propozycje z poprawkami naniesionymi w grupach są opracowywane przez kard. M. Quelleta – relatora generalnego wraz ze współpracownikami. Zostaną one przedstawione pod głosowanie w piątek i sobotę. Również jutro (24 października) zostanie przegłosowane Przesłanie z Synodu, po naniesionych przez Ojców synodalnych poprawkach. O ile propozycje przekazane Papieżowi nie będą znane ogółowi wiernych, to tekst Przesłania zaraz po Synodzie zostanie przetłumaczony na 6 języków.

Synod zbliża się do końca. Dziś, w wolnym od zajęć synodalnych dniu, rodzą mi się refleksje na temat: co ten Synod wnosi czy wniósł nowego w moje życie, w życie Kościoła w jego wymiarze powszechnym i lokalnym. Na pewno nie jest to pełny obraz, bo jeszcze jestem „w środku” tego wydarzenia, nie mam doń dystansu, ale jawi mi się kilka myśli:

1. Ecclesia semper reformanda
Poprzedni Synod poświęcony był Eucharystii, ten – Słowu Bożemu. Można zastanawiać się po co? Przecież zarówno Eucharystia, jak i Słowo Boże należą do istoty życia Kościoła. Po Soborze Watykańskim II nastąpiło ożywienie życia Słowem Bożym (często na Synodzie odnoszono się do soborowej Konstytucji Dei Verbum), jak również – życia sakramentalnego. Również ruchy eklezjalne wychowują swoich członków tak, aby żyli Słowem Bożym i Liturgią. Sama wyrosłam w formacji Ruchu Światło-Życie, a jako osoba konsekrowana żyję Słowem Bożym na co dzień. Spotykam je w Liturgii Eucharystycznej, Liturgii godzin, indywidualnym studium lub podczas spotkań formacyjnych. Ale zarówno czas przygotowania się do Synodu, jak i trwające teraz obrady przekonały mnie, że stale trzeba wracać nam wszystkim – biskupom, kapłanom i świeckim – do fundamentów naszej wiary i odnawiać je. Mam nadzieję, że dla nas wszystkich, przybyłych z różnych zakątków świata, ten Synod będzie impulsem do tego, aby bardziej żyć Słowem Bożym, by faktycznie stawało się ono „słowem życia”. Wielość tematów, problemów czy propozycji, o których mówiono podczas Synodu – mam nadzieję, że pomoże w odczytaniu w Kościołach lokalnych tego, na co należy zwrócić szczególną uwagę, by Słowo Boże było w centrum duszpasterstwa i w centrum życia chrześcijanina.

Cieszę się, że Synod podjął temat Słowa Bożego, pomimo iż wydawało się, że może już nie być takiej potrzeby. Cieszę się, że stale na nowo odkrywamy bogactwo, które jest nam dane, a które w każdym „dziś” musi być na nowo adaptowane.

2. Kościół – Kościołem męczenników
Duże wrażenie, nie tylko na mnie, robiły wypowiedzi tych biskupów, którzy mówili o prześladowaniach chrześcijan w ich krajach. Mówił o tym biskup z Łotwy – wspominając czasy komunistyczne, kiedy za samo posiadanie Pisma świętego groziła wywózka na Syberię lub śmierć. Mówili o tym biskupi z Wietnamu, Chin. Bardzo dramatycznie brzmiały wypowiedzi biskupów z Indii, gdzie niejako na naszych oczach zabijani są chrześcijanie, a wielu z nich opuściło z powodu prześladowań swoje domy. Mówili o tym biskupi z krajów arabskich, w których liczba chrześcijan w ostatnich 20 latach diametralnie spadła – głównie z powodu prześladowań – niektórzy zostali zabici, inni zaginęli, jeszcze inni uciekli. Jeden z tych biskupów powiedział, że dla nich bycie chrześcijaninem oznacza bycie gotowym oddać swoje życie za wiarę. Dla mnie wszystkie te wypowiedzi były głęboko poruszające. Pomyślałam, że Kościół przez wieki był i jest Kościołem męczenników. To nie dotyczy tylko pierwszych wieków chrześcijaństwa, ale przez wieki w różnych regionach świata chrześcijanie permanentnie giną za swoją wiarę. Może dlatego też stale Kościół rodzi się na nowo?

3. Powszechność i kolegialność
Spotkania międzynarodowe (a tym bardziej trzytygodniowy Synod) uczą powszechności Kościoła. Uczą wyjścia z „własnego podwórka”, które nierzadko tym, którzy w nim się zasiedzieli, wydaje się „całym światem”. A tu nagle okazuje się, że to tylko skrawek świata. Uczyłam się tego już przez ostatnie cztery lata kadencji przewodniczącej Światowej Konferencji Instytutów Świeckich, ale doświadczenie Synodu w jego wielobarwności jest głębsze. Nagle okazuje się, że inni mają podobne albo całkiem różne problemy. Okazuje się, że mają bardzo ciekawe rozwiązania, że ich doświadczenia mogą być wzbogacające. Czasem okazuje się, że i ja mogę własnym doświadczeniem innych obdarować. Niektóre natomiast problemy czy sposoby rozwiązania pozostają specyficzne dla danego kraju, regionu, grupy – i pozostaje wzajemna troska i modlitwa za siebie nawzajem.

Zastanawiałam się tutaj nad tym trzytygodniowym zebraniem prawie 400 ludzi z całego świata – nad ich realnym wpływem na to, co tutaj się dzieje, czy na widzialne owoce tego zgromadzenia: Przesłanie i późniejszą adhortację. Myślę, że obrady Synodu mają kilka płaszczyzn. Jedną z nich jest stała, wspólna modlitwa, spotkanie się ze Słowem Bożym w modlitwie liturgicznej, codziennie też rozważanej przez któregoś z Ojców synodalnych. Czymś najbardziej „widocznym” jest to, co wnosimy tutaj (każdy z uczestników Synodu), zabierając głos podczas obrad plenarnych czy spotkań w grupach. Kolejną płaszczyzną są spotkania nieformalne poszczególnych uczestników, wymiana myśli, doświadczeń czy prostych słów życzliwości i sympatii, gdy język utrudnia większe porozumienie. Każdy z nas, uczestnicząc w kolejnych dniach Synodu „zyskuje” wiele – ta różnorodność, powszechność, kolegialność. Widzę, że to, co się tu dzieje jest bodźcem do wielu przemyśleń oraz stawiania pytań. Naprawdę czuję się tym czasem tutaj obdarowana. I to wydaje mi się będzie kolejny etap Synodu – gdy każdy z nas po tych trzech tygodniach wróci do swojego kraju, diecezji, wspólnoty, aby tym, co tu zyskał, się dzielić. Wydaje mi się, że jest to ważny „owoc” synodu, choć może się wydawać mniej wymierny.

4. Świeccy w Kościele
Jest to Synod biskupów, więc obecność świeckich – nawet o tak znanych nazwiskach jak inicjator Drogi Neokatechumenalnej – Kiko Arguello, następczyni Chiary Lubich – Maria Voce czy Andrea Ricardi, założyciel San Egidio – jest śladowa. Jednak na temat roli świeckich wypowiadali się nie tylko audytorzy, ale również Ojcowie synodalni. Były to różne głosy, różnie tę rolę postrzegano, w zależności od naszego zaangażowania w Kościele lokalnym. Najbardziej wybrzmiała rola świeckich w krajach misyjnych, w których brakuje kapłanów i nieraz świeccy katechiści są tymi, którzy niosą innym Słowo Boże. Kard. Stanisław Ryłko i inni biskupi podkreślali rolę ruchów eklezjalnych oraz innych małych wspólnot kościelnych lub organizacji, w których świeccy spotykają się nad Słowem Bożym czy też w formacji katechumenalnej wprowadzają innych w inicjację chrześcijańską. Wybrzmiała oczywiście rola rodziny, małżeństw w wychowaniu młodego pokolenia wrażliwego na Słowo Boże. Wskazywano również na to, że nasze miejsce jest w „świecie”, w którym przez swoją kompetencję z jednej strony, a z drugiej przez głęboką wiarę świadczymy o Słowie Wcielonym, które przyszło „na świat”.

Do mnie w czasie Synodu na nowo dotarło, że jako osoba świecka mam swoje bardzo realne miejsce w Kościele przez fakt chrztu i przynależności do Ciała Chrystusa, którym jest Kościół, i nikt z ludzi mi go nie „nadaje” czy go nie „odbiera”. Jestem więc wzywana na co dzień, aby odczytywać czego „dziś” chce ode mnie Pan Bóg. Moim głównym zadaniem – jako świeckiego - nie jest bycie dobrym „pomocnikiem księdza” w parafii, czy osobą prowadzącą jakieś duszpasterstwo, ale mam być dobra w zawodzie, który wykonuję, tak żyć jako chrześcijanka, by ten świat stawał się bardziej Boży. To jest to moje apostolstwo jako osoby świeckiej, które wynika z mojej wiary. I czy w praktyce będzie to pomoc sąsiadce, prowadzenie grupy w parafii lub szkoleń liturgicznych lub tym podobnych zależy od moich umiejętności, od tego do czego „dziś” mnie Pan Bóg wzywa i od potrzeb środowiska, w którym jestem. Mam wrażenie, że w naszym kraju za mało nas – świeckich – jest w strukturach „świata”, a za dużo w przysłowiowej zakrystii Kościoła.

5. Rola formacji
Bardzo ucieszyłam się, gdy podczas obrad synodalnych sporo miejsca poświęcono formacji – zarówno księży, seminarzystów, jak też świeckich –jeśli chodzi o Słowo Boże. Podoba mi się równowaga, którą podkreślano: egzegeza, teologia i duchowość. Potrzeba wiedzy biblijnej, która ma odniesienie do współczesnej teologii, ale również potrzeba tego, aby Słowo Boże stawało się żywe w życiu każdego z nas. Nam zaś – tak to widzę – grozi albo przeintelektualizowanie wynikające z przeświadczenia, że „znamy” teologię, „wiemy” jak czytać Pismo święte, albo też pewnego rodzaju subiektywizm czy spirytualizm, gdy próbujemy spotykać się ze Słowem Bożym np. w indywidualnej modlitwie albo na spotkaniach formacyjnych – interpretując je dowolnie, bez dobrej egzegezy . A czasem jest też tak, że będąc chrześcijanami mamy własną pobożność daleką od tego, co Słowo Boże niesie. Mam wrażenie, że w dziedzinie formacji wszyscy mamy jeszcze sporo do zrobienia, także ci, którym wydaje się, że mają z różnego powodu wystarczający kontakt ze Słowem Bożym.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?