Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Kiedio

Tuż obok

blog Ewy Kiedio
8 stycznia 2011

Warszawko ma




„Och, psiakość! Jak oni mogą w tej Warszawie żyć!” – pytał właściciel facjaty niby owszem w jednej z piosenek wykonywanych przez Stanisława Grzesiuka. Sarkania na życie w stolicy, jej brzydotę, bezmyślne rozpędzenie i prostactwo doprowadzają mnie do stanu określonego w kolejnych słowach tej samej piosenki: „I ciut nie zalała mnie zła krew”. Owszem, potrzeba wizji, żeby Warszawa była jeszcze bardziej inspirująca i sprzyjająca kreatywności, ale musi to być miłosna wizja motywowana zachwytem nad jej potencjałem.

Pomysły oparte na wydobywaniu ze strychu zwanego „przeszłością” przetartych staroci i łatanie ich nowymi sensami zawsze stawiają mnie w stan badawczego alarmu, co w kolejnym kroku kończy się nierzadko ekstazą zachwytu. W związku z tym Projekt Warszawiak natychmiast obudził moją ciekawość, tym razem jednak doznała ona poważnych obrażeń i przebywa w szpitalu rozczarowania i złamanej nadziei.

Warszawa przetaczająca się za plecami Łukasza Garlickiego melorecytującego „Nie masz cwaniaka na warszawiaka” to miasto blokersów, galerianek, taniego porno i kebabowni. Galeria Wojciecha Fibaka nie jest w stanie uratować atrakcyjności tej wizji. Trudno byłoby mi zrozumieć ten zamysł, nawet gdyby miał on być tylko katalogiem miejsc charakterystycznych dla Warszawy – bez trudu znalazłoby się kilka lokalizacji równoważących ten obraz mierności i marazmu. Mój mózg wiruje jednak w turbulencjach wysiłku, gdy próbuję pojąć wypowiedź Garlickiego dla Wyborczej: „Postanowiliśmy zrobić coś, co sprawi, że będzie można poczuć się dumnym z bycia warszawiakiem”. Ironia ironii czy skutek zmylenia drogi przy rozwidleniu Warszawa i Warszawka?

Jednym z celów projektu miało być dotarcie do „autentycznych śladów przeszłości”. O ile doskonale wyczuwalne jest to na zdjęciach warszawskiej Pragi autorstwa Łukasza Garlickiego i Jacka Jędrasika prezentowanych na oficjalnej stronie Projektu Warszawiak, o tyle wykonanie starych ulicznych standardów łączy z przeszłością jedynie tekst. Wraz z odejściem od oryginalnych melodii i charakterystycznej artykulacji dawnych muzyków ulicznych uwiędła jedna z komór, którym serce Warszawy mogło uderzać w tym projekcie.

O tym, że Warszawa to tak naprawdę nie miejsce, ale stan, i to taki, którego nie trzeba się wstydzić, mnie wciąż bardziej przekonuje zespół Vavamuffin. To zresztą przekaz w swojej wymowie znacznie bardziej pozytywny:



Polecamy książkę Ewy Kiedio:



Ewa Kiedio poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2011-04-29 10:58:56 - gwara-warszawska.waw.pl

W pełni się z Tobą Ewo zgadzam ...
Ten cały Projekt to taka świąteczna wydmuszka. Z zewnątrz odpicowany fest ale we wnętrz hula pustka. Nieznalazłem jeszcze żadnego formalnego warsiawiaka kturemu ta wersja przypadła by do gustu. Co na ten temat powiedział Wielanek to nawet cytować nie będę bo nie wypada ;) Idea była szlachetna ale wyszły z tego dokładne jej zaprzeczenie. Ja też sądzę, że Vavamuffin czy Eldo (oraz wiele innych warszawskich kapel) robią dla stolicy wiele więcej dobrego ... ale nie maja takiej siły przebicia. Szacuneczek :)


2011-01-19 02:03:33 - erit

A ja ten punkt widzenia odebrałam jako grę ze stereotypem warszawiaka poprzez wyolbrzymienie go i połączenie z tekstem piosenki, który, co widać na komentarzach pod klipem, odbierany jest przez część niezaznajomionej z oryginałem publiczności jako idealne potwierdzenie stereotypu. Mnie osobiście wydało się to całkiem zabawne, choć stereotyp często dotykał mnie w nie zawsze zabawny sposób.


2011-01-12 22:31:41 - Maciej Nowotniak

Warszawa i Warszawiacy - "lypa, lyteratura, lystopad, Panie...", właściwie miasto-heros, piękne w międzywojniu i urzekające ludźmi, inskrypcjami, kościołami, pałacami, przestrzenne niegdyś, dziś raczej nieadekwatnej architektury, postmodernistyczne, zwichrowane, ale i tajemnicze, sa w nim oazy głebi, ale i "Brzuch Paryża", jest coś z Gomulickiego, Oppmana, Waldorfa, Słowackiego i z kardynała radziejowskiego - taka ona jest jak ją się zna, jak się w niej bytuje - język, tradycje i kapliczki prażańskie, Saska i Łazienki, Wilanów i krzyż Traugutta, archikatedra i teatr narodowy, ludzie i ludziska, wreszcie Wisła, muzea, centrum nauki Kopernik i pomnik Kopernika przed pałacem Staszica, UW i UKSW, metro i tramwaje - najlepiej poznać ją spacerując, podczas rozmowy z kimś, kogo się miłuje...


2011-01-09 16:45:22 - creed

Ewo, rozumiem i popieram to, że chciałaś wypromować "Barbakan", ale dlaczego kosztem "Cwaniaka" :)?

Dla mnie ten drugi to jeden wielki wygłup i tyle. Oczywiście, może lepiej by było, żeby chłopaki zainwestowali swoją energię w coś poważniejszego (szczególnie jako ambasadorzy), ale wyszło chyba nie tak zupełnie najgorzej...

Tym bardziej, że przecież prawdą jest, że nie wszyscy warszawiacy chcą i mogą wznieść się "haja dan haj" i nasze otoczenie częściej przypomina to, co widzimy u Garlickiego i kolegów.


2011-01-09 01:02:55 - anonim

troche dystansu, prosze pani, troche dystansu.
najwyraźniej niewiele pani z tego klipu zrozumiała...


2011-01-09 00:03:43 - K

Wydaje mi się, że Garlicki starał się przekazać jedynie pewien bardzo subiektywny punkt widzenia. To jest akurat jego punkt. Tak jak nic nie jest tylko białe albo tylko czarne, tak samo i to miasto nie jest tylko kreatywnym zagłębiem kulturowym, otwarte i z perspektywami, ale także tym zwykłym nieróżniącym się od innych - szarym, "sprostytuowanym", przesiąkniętym zapachem kebabów kłębkiem i zbitkiem kultur ( tych wyższych i niższych ). Wszak Warszawa w opisach Grzesiuka nie była Paryżem północy. Może chodzi o to, żeby w tym "nowym" odnaleźć coś dla siebie, a może przy okazji sięgnąć do korzeni. Wtedy każdy może znaleźć swój własny powód do dumy z bycia Warszawiakiem. Dla jednego to heroizm powstańców, dla drugiego kariera i szanse, które daje wielkie miasto ( vide aranżowane postacie w teledysku Garlickiego ).


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (56)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?