Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Zbigniewa Nosowskiego

Lepiej krótko niż wcale…

blog Zbigniewa Nosowskiego
20 listopada 2011

Duma i wstyd




Pisane tuż po, opublikowane w "Przewodniku Katolickim": Po raz kolejny po 11 listopada trzeba się wstydzić, że w stolicy wolnej Polski działy się w dniu Święta Niepodległości rzeczy skandaliczne. I po raz kolejny można zobaczyć, że ten wstyd nie jest wcale przeciwny dumie z bycia Polakiem.

Polska bez… Polaków

Nie mam zamiaru analizować, kto kogo zaprosił, kto zaczął, kto prowokował, kto manipulował, kto więcej zawinił, kto był bardziej agresywny: uczestnicy Marszu Niepodległości czy Kolorowej Rzeczpospolitej… Widzę w internecie i w prasie, że organizatorzy obu imprez wraz z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami i publicystami usiłują obecnie przekonywać opinię publiczną, że „to nie my, lecz tamci!”.

A ja się po prostu wstydzę, że ponownie 11 listopada okazało się, że najważniejszym wydarzeniem na ulicach Warszawy były zamieszki, agresywne awantury i bójki.

Cóż to za rozumienie polskości, gdy się kogoś z niej wyklucza? Jeszcze niedawno w kampanii wyborczej co i rusz natrafiałem na kandydatów lub na ich zwolenników, którzy bez żenady głosili hasła „Polska bez Tuska” albo „Polska bez Kaczyńskiego”. To by dopiero była wspaniała ojczyzna, gdyby z niej wykluczyć głównego wroga politycznego… Kłopot w tym, że byłaby to Polska dla (niektórych) Polaków, a bez innych Polaków.

Tu jest Polska

Wkurzają mnie okrzyki „Tu jest Polska” na prawicowych demonstracjach. Bo mają one znaczyć, że „tu” jest Polska prawdziwa, a wszelka inna jest jakoby nieprawdziwa. Wkurzają mnie lewicowi głosiciele tolerancji, którym przeszkadza, że w ogóle stoi w Warszawie pomnik Romana Dmowskiego, dla których każdy zwolennik nurtu narodowego to „naziol”.

11 listopada 2011 r. największe prawo do hasła „Tu jest Polska” mieli organizatorzy tych ciekawych imprez, które potrafiły w różnych miastach skupiać Polaków niezależnie od opcji politycznej wokół idei wspólnego świętowania czy zwłaszcza zainteresowania historią. Gdańszczanie potrafią organizować piękną Paradę Niepodległości. W Warszawie Muzeum Historii Polski (dopiero powstające) organizuje zaś ciekawe wydarzenia edukacyjne, m.in. gry i wystawy, pod hasłem „Przystanek Niepodległość”. Cóż z tego, skoro kilka przecznic dalej wolni i niepodlegli obywatele wybierają zamieszki?

I Westerplatte, i Jedwabne

Wstydzę się więc, że to wszystko było możliwe. Ale ten wstyd nie oznacza, że mi wstyd za Polskę. W licznych dyskusjach o przeszłości, zwłaszcza o winach naszych rodaków wobec innych narodów, przeciwstawiano często poczucie dumy z bycia Polakiem i wstydu za dokonane przez rodaków zbrodnie. Wstyd miał jakoby wykluczać dumę, a duma miała nie pozwalać na dostrzeżenie czynów haniebnych.

Mnie zawsze to przeciwstawienie wydawało się dziwne. Bo przecież i duma, i wstyd za współrodaków są pochodną tej samej postawy: głębokiej solidarności z tymi, którzy przed nami współtworzyli historię naszej ojczyzny. Dlatego w sporze historyków wspierałem postawę Pawła Machcewicza, wyrażoną w haśle „I Westerplatte, i Jedwabne”. Nie jedno przeciw drugiemu, lecz i jedno, i drugie powinno być częścią składową naszej świadomości zbiorowej.

To samo w mikroskali 11 listopada: i duma z polskiej wolności, i wstyd, że wciąż nie potrafimy jej świętować.

Komentarz zamieszczony w poznańskim "Przewodniku Katolickim" .



Polecamy książki Zbigniewa Nosowskiego:



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2011-12-28 19:53:11 - Michał

Cóż: jeśli z jednej strony największym przewinieniem są transparenty z napisem "Tu jest Polska" a z drugiej: podpalone samochody (sprawcy okazali się nie mieć nic wspólnego z MN), napaść na defilujących rekonstruktorów, czy też pałki, kastety i gaz łzawiący w siedzibie organizatorów "Kolorowej Niepodległej", jeśli połowa zatrzymanych to byli niemieccy "antyfaszyści", a nie słychać jakoś o zidentyfikowaniu "kiboli" , jeśli głównie stacje telewizyjne pokazały tylko odbywające się na marginesie obchodów zadymy, a nie pokazały spokojnego 20-tysięcznego przemarszu (mimo braku ochrony policji), ktorego uczestnicy o zadymach dowiedzieli się potem z telewizji- to faktycznie nie warto bawić się w analizy. A za rok nie warto włączać telewizora, lepiej ustawić go w oknie i pójść na spacer jak to kiedyś w Polsce w dobrym obyczaju bywało...


2011-11-26 11:49:41 - freemikitwist

Bardzo trafna diagnoza. Żal tylko że takie komentarze jak ten nie są na czołówkach Gazety Wyborczej, Rzeczypospolitej, nawet Tygodnika i innych ważnych gazet. Generalnie, tak jak Pan napisał dominuje postawa: wykluczenie Innego i fałszywej dumy bycia 'prawdziwym Polakiem'. Cóż, skoro takich narodowych bohaterów jak Kapuścinski zrzuca się z piedestałów, zastępując ich wersją 'non-fiction' tandetną pseudo-psychoanalizą, i takie głosy znajdują największy posłuch w naszych mediach ( zresztą w globalnej skali tyż). Żyjemy niestety w kraju(świecie) gdzie mainstreamem medialnym jest 'non-fiction' czyli 'punkt widzenia zależy od punktu siedzenia'. Brakuje zamyślenia, publicystycznej kontenplacji, krytycznej samooceny, i słuchania Innego. Dziękuję raz jeszcze.

mikitwist.blox.pl


2011-11-25 10:40:42 - Zbigniew Nosowski

Tomku, dziś inaczej rozłożylbym akcenty, bo dziś wiemy nieco więcej. Dlatego wrzucając ten tekst, podkreśliłem, że był pisany tuż po 11 listopada. Ale com napisał, napisałem...
Nie zmieniło się jednak to, że obie strony odpowiedzialnością zasadniczo obarczają tylko tę drugą. I to mnie najbardziej smuci.


2011-11-23 18:13:18 - Tomasz Wiścicki

Doceniam Twoją chęć wyważenia racji, ale tym razem ta symetria jest niesprawiedliwa dla uczestników MN, którzy wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w większości nie są zwolennikami obozu narodowego (nie ma ich aż tylu...), tylko przyszli zamanifestować swój patriotyzm. KN od początku planowana była jako blokada MN - tu nie ma symetrii, podobnie jak między bandziorami, którzy sami przyszli na MN, bo liczyli, że się ponaparzają z lewactwem i z policją - a bandziorami zaproszonymi z całej Europy do naparzania się z faszystami, policją i armią Księstwa Warszawskiego... Sam na MN nie wybrałem się nie tylko dlatego, że pracowałem, ale też dlatego, że obóz narodowy to nie moja tradycja (choć uznaję jej zasługi), a już tradycja ONR do kultywowania nadaje się wyjątkowo kiepsko. Ale te tłumy, które przyszły całymi rodzinami i - wyjąwszy początek i koniec marszu, gdzie pojawiły się wspomniane bandziory - przeszły bez ekscesów, mimo braku policji, pokazuje, że organizatorzy trafili w dość powszechna potrzebę, moim zdaniem - chwalebną. Oczywiście, ja też wolę, żeby ludzie przyszli na Przystanek Niepodległość... Ale marsz - sam w sobie - to nic złego. Nie byłoby też nic złego, gdyby lewica, dotąd mająca Święto Niepodległości w głębokim poważaniu, zaproponowała jego własny sposób obchodzenia - tyle że nie taki, który polega na pozbawianiu praw przeciwników i ich obrażaniu, o spraszaniu bojówkarzy nie wspomnę.


2011-11-22 08:36:00 - sympatyk

Inaczej obieram okrzyki "tu jest Polska!". Raczej jako: "tu TAKŻE jest Polska!". Bo czasem można by pomyśleć, że Polska jest tylko tam, gdzie dominujące wszechobecne o-środki przekazu: GW, onet, TVN itp. itd.


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (149)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?