Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

wielkopostne rozmowy o ciele Laboratorium WIĘZI i portalu DEON.pl

Ciało, jakich mało

wielkopostne rozmowy o ciele Laboratorium WIĘZI i portalu DEON.pl
2 marca 2012
Tomasz Ponikło

Idę w leasing




Czekasz na wyznaczoną godzinę. Zaraz zacznie się rozmowa kwalifikacyjna o nową pracę. Chociaż nie ubiegasz się o stanowisko, na którym utrzymuje się kontakt z klientami, ani o pozycję przedstawiciela firmy czy o stołek członka kadry zarządzającej – do CV musiałeś dołączyć swoją fotografię. Skoro chcą cię zobaczyć, wiesz, że musisz wypaść jak najlepiej: młodo, dynamicznie, elegancko. Założyłeś więc najporządniejszą koszulę i marynarkę, w której według żony wyglądasz najlepiej. Przed wyjściem z domu spędziłeś w łazience cztery razy więcej czasu niż zwykle, żeby zadbać o każdy detal swojego ciała: fryzurę, zarost, zęby, oddech, dłonie i paznokcie. A i tak gładząc teraz w nerwach twarz, czujesz, że trzeba było jednak użyć nowej maszynki do golenia i że przesadziłeś z perfumami. Martwisz się, że twoje dłonie zaczynają się pocić, a co gorsza są zimne: i jak podasz taką rękę na powitanie?

W myślach odtwarzasz swój plan – wystudiowany na podstawie kilku tanich poradników – jak zespolić słowa z gestami, jak okiełznać własne ciało. Bo przecież wiesz, że jeśli przekonasz potencjalnego szefa, że twoje ciało jest dobre, sprawne i w pełni ci podległe, to pracodawca zatrudniając cię weźmie je w leasing: firma będzie je wykorzystywać, a ty serwisować. Po kilku latach będziesz mógł znów na preferencyjnych warunkach – wycenione zgodnie z tabelą okresowego zużycia – odkupić swe ciało na własność.

– W świecie relacji zawodowych, w biznesie, w korporacjach ciało nie ma lekkiego życia – śmieje się dr Joanna Heidtman. Łatwo wyliczyć cały kanon zachowań, którym nasze ciała podlegają w miejscu pracy. Najważniejsze są jednak paradoksy, których jesteśmy ofiarami. – Z jednej strony ciało jest męczone i ignorowane poprzez wielogodzinną pracę w unieruchomieniu, jak na przykład podczas spotkań, konferencji, pracy przed komputerem, ale też poprzez zaniedbywanie snu i pełnowartościowych posiłków. Z drugiej strony jest pewnego rodzaju etykietką, braną pod uwagę przy „wycenie” pracownika – zwraca uwagę psycholog społeczny i socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wiele firm zafundowało swoim pracownikom nawet nie tyle trening ciała, ile obóz przetrwania. Pracując na kasie w pewnej sieci supermarketów – cały czas stoisz. W sklepie pod innym szyldem wprawdzie siedzisz, ale musisz dźwigać kilkukilogramowe towary i pakować je klientom do toreb. W korporacji każdego dnia musisz być tak samo schludnie zapakowany w odpowiedni strój i w odpowiedni „wyraz twarzy”. Przez te osiem godzin prawo do twojego ciała przysługuje nie tobie, ale twojemu pracodawcy. Nie możesz więc mieć gorszego dnia, niewyprasowanej koszuli, sportowych butów. Podkrążone oczy? Chyba nie chcesz w takim stanie reprezentować wysokich wartości swojej firmy!

– W niektórych firmach to się już zmienia. Pracownikom przysługują na przykład karnety na ćwiczenia fizyczne, do biura dostarczane są pełnowartościowe posiłki, w przerwach można wyjść z boksów do sal przeznaczonych do wypoczynku i relaksu – opisuje dr Heidtman. – Ale jednak w wielu innych firmach oczekuje się, że będziemy ładni, zadbani i wysportowani, zarazem nie poświęcając niemal wcale czasu na sen, jedzenie, odpoczynek i sport, bo przecież czas powinien przede wszystkim zostać poświęcony pracy.

Ponadto praca wciąż bardzo często jest źle zorganizowana. W efekcie w biurach nie pracujemy, ale jesteśmy jak komputery w trybie czuwania: nasz akumulator się wyczerpuje, choć żadna aktywność nie jest podejmowana. Co więcej – jak przekonuje zajmujący się tą problematyką Jason Fried, który nawołuje do nowego przemyślenia, czym powinna być praca – miejsce pracy jest zwykle miejscem najmniej sprzyjającym… pracy.

Nasze siły i uwagę rozpraszają bowiem przełożeni – szefowie, menedżerowie, kierownicy – i ciągłe spotkania, zebrania, narady. Ciężko o skupienie i swobodę. Właściwe działanie struktury pociąga za sobą nieraz złe funkcjonowanie pojedynczych jej elementów, ale machina sunie do przodu, niekiedy jak zaprzęgi napędzane mięśniami niewolników. To obraz katastroficzny, ale pasuje do niektórych instytucji, które swoje funkcjonowanie oparły o częstą rotację pracowników – zdesperowani ludzie pracują w nich bez litości dla ograniczeń ciała za grosze, by w ich miejsce przyszli kolejni, bo każdy marzy tylko o wyrwaniu się z tego kieratu.

Drugi wymiar obecności naszego ciała w pracy i relacjach zawodowych związany jest z traktowaniem ciała jako „etykiety”. Liczy się sylwetka, twarz, zapach, ale także ubranie i inne elementy składające się na własny wizerunek. Im lepiej się zaprezentujesz, na tym wyższą pozycję w wewnętrznej hierarchii masz szansę. A im będziesz wyżej, tym większej wagi nabierze twoje ciało i każdy jego gest. – Nie przyznalibyśmy tego pewnie otwarcie (bo byłoby to politycznie niepoprawne), ale w pokonywaniu kolejnych etapów ścieżki kariery i szczebli awansu te elementy także są brane pod uwagę przez otoczenie – tłumaczy dr Heidtman. – Istnieje szereg badań przeprowadzonych przez psychologów społecznych, które pokazują, że osobom ładnym (atrakcyjnym fizycznie) wybaczamy więcej, a menedżerami najwyższego szczebla częściej zostają mężczyźni o ponad przeciętnym wzroście.

Psycholog i socjolog zwraca uwagę, że w latach 90. ubiegłego wieku nastąpiło przesilenie, w wyniku którego prawdziwe ciało zostało całkiem wyrugowane ze świata biznesu. Pożądanym modelem pracownika stała się nie tyle osoba, ile wręcz „android”: istota o cechach człowieka, ale jednak bez potrzeb i ograniczeń ludzkiego ciała. W ten sposób marzono o wyeliminowaniu niekiedy kłopotliwych w sferze zawodowej potrzeb ciała. – Ale to się już skończyło. Przypomnieliśmy sobie, że jesteśmy istotami psychofizycznymi – ocenia dr Heidtman. Teraz powraca całościowe spojrzenie na człowieka i świadomość, że ludzie fizycznie zdrowi i w dobrej kondycji – a nie wyniszczani przez stres i zbędne procedury – pracują lepiej, mają więcej energii, wyższy poziom koncentracji i motywacji. Otrzeźwienie przyszło w bólu – to efekt odnotowania coraz większej liczby pracowników, głównie menedżerów, cierpiących na syndrom wypalenia zawodowego, objawy stresu kończącego się chorobą itp.

– W ten sposób do dyskusji o tym, co buduje efektywnych menedżerów, skutecznych liderów i gotowych do funkcjonowania w trudnych warunkach pracowników dołączyły głosy wskazujące na to, jak ważne jest pamiętanie o ciele: work-life balance – wskazuje dr Heidtman. Work-life balance oznacza między innymi dbanie o siebie w zakresie zdrowia i kondycji, zapewnienie sobie ergonomii miejsca pracy, utrzymanie dobrej formy fizycznej. Koncepcja dbania o równowagę między życiem zawodowym i prywatnym jest jednak bardzo czuła na puste rytuały. Przekonuje o tym Nigel Marsh w swoim wystąpieniu na TED Sydney.

Czy nadal w świecie zawodowym przywiązujemy tak dużą wagę do atrakcyjności fizycznej i wyglądu człowieka? Zdaniem dr Heidtman coraz mniejszą. – Oczekiwania co do kompetencji są coraz bardziej złożone, coraz więcej też pracodawcy przywiązują wagi do postaw i wartości ludzi, których zatrudniają w firmie – twierdzi psycholog i socjolog. – Dlatego „ładność” naprawdę schodzi na drugi plan, ustępując charakterowi i oczywiście zdrowemu rozsądkowi w dbaniu o równowagę umysł–ciało.

Nadeszła ta godzina. Sekretarka zaprasza cię na rozmowę kwalifikacyjną, do której godzinami przygotowałeś swoje ciało i która przez ten kwadrans oczekiwania zdążyła je równocześnie już tak bardzo je zmęczyć. Jest spora szansa, że dostaniesz tę pracę. I jak wtedy odwdzięczysz się swojemu ciału?

Tomasz Ponikło – ur. 1985 r. Ukończył socjologię w Wyższej Szkole Europejskiej im. J. Tischnera i w Collegium Civitas. Autor książki Chrześcijanin. Rozmowy ze Stefanem Wilkanowiczem i współautor Miłość z odzysku. Nowy związek – jak z tym żyć w Kościele? (z Maciejem Müllerem). W latach 2008–2011 był dziennikarzem i redaktorem działu religijnego „Tygodnika Powszechnego”. Członek Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak oraz Zespołu Laboratorium WIĘZI. Mieszka w Krakowie.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (15)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?