Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

wielkopostne rozmowy o ciele Laboratorium WIĘZI i portalu DEON.pl

Ciało, jakich mało

wielkopostne rozmowy o ciele Laboratorium WIĘZI i portalu DEON.pl
26 marca 2012
Jacek Borkowicz

Po co duszy ciało?




Wiara w istnienie człowieka jako istoty cielesno-duchowej jest dla chrześcijanina oczywistością. Znacznie trudniej już przychodzi mu doprecyzować istotę relacji, jakie zachodzą pomiędzy tymi dwoma podstawowymi elementami człowieczeństwa. Co to znaczy, że dusza jest nieśmiertelna, jak uczy nas jedna z tradycyjnych prawd wiary? A właściwie dlaczego człowiek składa się z ciała i duszy? Czy nie prościej byłoby Panu Bogu stworzyć nas, ludzi, jako istoty wyłącznie duchowe? I na co duszy potrzebne jest ciało? Listę podobnych pytań można by ciągnąć dalej.

Pierwsi chrześcijanie nie zastanawiali się zbytnio nad fenomenem duszy, gdyż odziedziczyli po swoich żydowskich poprzednikach w Przymierzu integralne spojrzenie na istotę ludzką. Syntetycznie i trafnie opisał to ks. Tomasz Kot w tekście „Ciało miejscem spotkania z Bogiem” na portalu DEON.pl. Ja wspomnę tylko, że dla Żydów dusza nie istniała jako samodzielny byt – była po prostu żywą istotą. Tak też należy rozumieć owo tchnienie, którym Stwórca wypełnił figurę człowieka, ulepioną przez siebie z prochu ziemi (Rdz 2,7). Człowiek ożył i osiągnął pełnię swojego jestestwa, stając się nefesz; to hebrajskie słowo możemy tłumaczyć jako „dusza”, ale w takim znaczeniu, w jakim mówiło się kiedyś o „dobrej duszy” (czyli dobrym człowieku), która pomogła ubogiemu, lub o „trzech tysiącach dusz” (czyli wiernych) zamieszkujących terytorium jakiejś parafii.

Dusza oznaczała więc tutaj całego człowieka i w żaden sposób nie była rozumiana jako byt rozpatrywany oddzielnie od ciała. Z czasem jednak judaizm, a przynajmniej niektóre jego nurty, dopuścił istnienie duszy jako osobnej kategorii istnienia.

Niewykluczone że stało się tak pod wpływem myśli chrześcijańskiej. Ta bowiem w kwestii relacji ciała i duszy przeszła poważną ewolucję. Jeszcze Tertulian (II–III w.) nazywał duszę (anima) „swego rodzaju ciałem”, jednak już za jego czasów integralne myślenie o człowieku ustępować zaczęło mentalności rozdzielającej, czasem radykalnie, oba pierwiastki człowieczeństwa. Tendencje te pochodziły z dwóch źródeł: pierwszym była myśl grecka (z właściwym jej pojęciem duszy, psyche), a konkretnie filozofia platońska, drugim – perski manicheizm, który zapuścił korzenie w świecie chrześcijańskim w postaci różnych odmian gnostycyzmu.

Święty Augustyn, neoplatonik, opisywał człowieka jako związek ciała i duszy, podkreślając odrębność obu elementów. Przy czym dusza była dla niego egzystencją, która decyduje o indywidualnej ludzkiej osobowości. Taki sposób rozumienia duszy i jej atrybutów utrwalił się do dziś w myśli chrześcijańskiej.

Z kolei gnostycy uznali ciało za złą, a przynajmniej skażoną część ludzkiej natury, zaś walkę duszy z ciałem proklamowali jedyną drogą do zbawienia. Mimo że Kościół potępił gnostycyzm jako herezję, również i jego dziedzictwo, jakim jest negatywny stosunek do ciała i cielesności, przetrwało w chrześcijaństwie do dzisiaj.

Odwrót od platońskich i kryptognostyckich przekonań nastąpił dopiero stosunkowo niedawno. W Kościołach świata zachodniego stopniowo zaczęła zwyciężać świadomość, że dusza nie jest bytem istniejącym w oderwaniu od ciała. Refleksja ta doprowadziła nawet do zanegowania prawdy o nieśmiertelności duszy: nie może ona samodzielnie „trwać” po śmierci człowieka. Główny reprezentant tego kierunku, Oscar Cullmann, francuski luteranin, który wszelako odegrał duży wpływ na kierunek tez, formułowanych przez II Sobór Watykański, ogłosił, że zasadę tę należy zastąpić prawdą mówiącą o zmartwychwstaniu człowieka. Całego człowieka, traktowanego integralnie w duchowo-cielesnej pełni jego istnienia. W tej perspektywie należy też rozumieć wymieniane w Credo „zmartwychwstanie ciała” (carnis resurrectio): zmartwychwstały człowiek to bowiem nic innego, jak ożywione na powrót ciało.

W świetle szeroko pojętej refleksji o rzeczach ostatecznych wydaje się jednak, że nie ma sprzeczności między tym punktem widzenia, słusznym w jego integralnym wymiarze, a dogmatem o nieśmiertelności duszy. To prawda, że umiera nie tylko ciało, ale cały człowiek – nie znaczy to jednak, że umiera również jego dusza. Ona jedynie jest nieobecna na „tym świecie”. Jeżeli gdziekolwiek po stronie wieczności przebywa to, co nieśmiertelne w człowieku, z pewnością jest to obszar „bezczasu”, być może także wolny – co najtrudniej przyjąć ograniczonej ludzkiej wyobraźni – od wyspekulowanych rozumem kategorii „istnienia” i „nieistnienia”. Dusza nie trwa w czasie po śmierci człowieka, ale jednak pozostaje nieśmiertelna, jako swoisty zadatek i gwarancja zmartwychwstania. Chrystus w akcie Paruzji nie stworzy przecież człowieka na nowo, lecz napełni jego prochy tchnieniem życia, w którym mieści się niezniszczalna, indywidualna osobowość.

Na koniec wypada jeszcze odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie. Po co duszy ciało? Odpowiedź jest prosta: po to, by człowiek – czyli „dusza”, jak mówili nasi pradziadowie – mógł się doskonalić. Czysty, niewcielony duch tego nie potrafi. Dynamika, zmiana, jest atrybutem świata stworzonego, a więc materialnego Kosmosu. Dlatego też Bóg, pragnąc, by ludzie stali się tacy jak On, sam wcielił się w człowieka, by oddać swoje ciało oprawcom na Golgocie, rozdzieliwszy je przedtem uczniom w Wieczerniku.

Jacek Borkowicz – ur. 1957 r. Publicysta, redaktor WIĘZI. Studiował historię Kościoła na ATK. Autor licznych publikacji na temat współżycia narodów i kultur Europy Środkowej i Wschodniej. Autor książki „Powrót do Sowirogu”, współautor wywiadów rzek: z o. Jackiem Salijem OP „Świętowanie Pana Boga” (wraz z Aliną Petrową-Wasilewicz) i z o. Tomaszem Kwietniem OP „Błogosławione marnowanie” (wraz z Ireneuszem Cieślikiem). Członek Zespołu Laboratorium WIĘZI. Mieszka w Józefowie koło Warszawy.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (15)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?