Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ks. Andrzeja Draguły

Mój komentarz do wszystkiego

blog ks. Andrzeja Draguły
28 sierpnia 2012
Ks. Andrzej Draguła

Cejrowski, czyli wartość




Kiedy ja dotarłem na sopockie molo, tego pana już tam szczęśliwie nie było, więc nie zirytował mnie bezpośrednio i na miejscu. Ktoś jednak wrzucił na FB wywiad z nim. Postanowiłem się zmusić i oglądnąć, by zweryfikować wieść, która do mnie dotarła. Już w pierwszym kadrze pojawił się trzymany przez niego kartonik „Zdjęcie za Ojcze Nasz”. Wojciech Cejrowski ewangelizuje po swojemu.

Uczciwie trzeba dodać, iż Cejrowski nie wymaga, by pomodlić się z nim, lecz za niego. Co więcej, nie natychmiast, ale w najbliższej przyszłości, czyli w ciągu jakichś 30 minut po odejściu, prywatnie. Cena dla wszystkich taka sama: wierzący czy niewierzący musi odmówić – jak stwierdził Cejrowski – „modlitewkę”. „Skoro ktoś chce mieć ze mną zdjęcie, czyli coś ode mnie uzyskać, to mam prawo wyznaczyć cenę za ten «towar» jakim jest w tym przypadku mój wizerunek i czas poświęcony na wystawianie się do aparatu. Jeżeli ktoś radykalnie brzydzi się wypowiedzieć tekstu Ojcze Nasz, to przecież nie musi mieć ze mną fotki, prawda? Podobnie jest w sytuacji, gdy bilet do kina wydaje nam się zbyt drogi – nie kupujemy” – cytuję za przekazami prasowymi.

Czym tutaj jest „Ojcze nasz”? Ano ceną za zdjęcie. Sam Cejrowski tak to widzi: jest towar i jego wartość. Zdjęcie z Cejrowskim kosztuje jedno Pater noster. Instrumentalizacja modlitwy jest więcej niż oczywista, a przekroczenie drugiego przykazania Dekalogu – ewidentne. Nie ulega wątpliwości, że zdjęcie z panem W. C. jest rzeczą czczą, czyli pustą, a wzywanie Bożego imienia w celu uzyskania takiego zdjęcie to wzywanie „nadaremno”. Nie jest to może wprost kupczenie świętością, gdyż na pewno za taką świętość nie można uznać zdjęcia z rzeczonym panem (choć może dla niektórych…), ale na pewno kupczenie za pomocą tego, co święte.

Czym jest modlitwa „Ojcze nasz” chyba zbytnio przypominać nie trzeba. O jej wartości i godności świadczy jej rola w procesie przygotowania do chrztu. W starożytności chrześcijańskiej tekst Modlitwy Pańskiej, podobnie jak tekst Symbolu (Credo), utrzymywany był w tajemnicy przed niewierzącymi. Był to element szerszej praktyki nazwanej później disciplina arcani, która polegała na utrzymywaniu w tajemnicy przed poganami i katechumenami największych misteriów wiary. Z faktem tym związany jest obrzęd przekazania „Ojcze nasz”, który w starożytności, ale i dzisiaj – w przywróconym katechumenacie – pozostaje jednym z elementów zamknięcia tego okresu przygotowania do chrztu i włączenia do wspólnoty wierzących. Chodziło nie tylko o formalne przekazanie tekstu tej modlitwy, pewność umiejętności jej odmawiania, ale głównie o przyjęcie ducha tej modlitwy. Obrzęd ten jest współcześnie włączony w inicjację praktykowaną na przykład w Drodze neokatechumenalnej. Modlitwa „Ojcze nasz” może być nie tylko indywidualną modlitwą poszczególnego chrześcijanina, ale jest także modlitwą Kościoła i dlatego została włączona w obrzędy Mszy św., sprawowanie sakramentów, pogrzebu czy Liturgię godzin. „Wartość” tej modlitwy jest zgoła inna niż zdjęcie z kimkolwiek, także panem W. C. Co więcej, nakazywanie jej „odmówienia” także przez osoby niewierzące zdradza kompletne niezrozumienie natury modlitwy, która nie jest ani mantrą ani modlitewnym „automatem”, którego można użyć bez wiary.

Świętokradztwo według Katechizmu Kościoła Katolickiego „polega na profanowaniu lub niegodnym traktowaniu sakramentów i innych czynności liturgicznych, jak również osób, rzeczy i miejsc poświęconych Bogu” (2120). Mówiąc inaczej – na użyciu tego co święte w sposób niezgodny z pierwotnym przeznaczeniem. Nie usprawiedliwia tego ani tzw. ewangelizacja ani prowokacja, także religijna prowokacja. W epoce, kiedy „pismo poświęcone” (tak określa się ono samo) publikuje rysunek gołębia z aureolą w trakcie czynności fizjologicznych, moje upominanie się o należyte traktowanie modlitwy „Ojcze nasz” jest chyba wołaniem na puszczy. Mam jednak wciąż nadzieję, że nie wołam na niej sam.


Polecamy książki ks. Andrzeja Draguły:



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2012-10-15 12:27:13 - Bartek

Retoryka - słuszna i umiejętna, wywód logiczny i ciekawy, ale... Kto zyskuje na konfrontacji W.C. z A.D. ??? Być może lepiej po Jezusowemu, aby poprzestać na tym ,że W.C. jest za Jezusem. Wiem, że Ks. Prof. mam wewnętrzną palącą potrzebę "uprawomocniania prawdy należytej" - to cenne, ale nie zawsze konieczne. Erudycja i sposób poszukiwania prawdy w wydaniu Ks. Prof. zawsze wzbudza u mnie wielki aplaus i oczekiwanie nowego zdania ale stwierdzam, że czasami mam wrażenie że jest to :Necesse est non vivere est necesse navigare. Czy tylko wrażenie???


2012-09-16 17:44:08 - zając

każda modlitwa jest krokiem kroczkiem w stronę Boga.


2012-09-09 11:47:38 - Sebastian Adamkiewicz

Trafiłem na ten tekst późno, ale chciałbym serdecznie podziękować księdzu za tę opinię, niestety wśród księży nie często spotykaną (przynajmniej w tych kręgach gdzie miałem okazję ten temat poruszać). Niestety pokutuje zdanie, że to element ewangelizacji, że zmusi niewierzących do refleksji, że modlitwa ma czasem zbawienne działanie, nawet na tego, który odmawia ją nieświadomie, albo na odwal się. Tylko w ten sposób przestaje ona być rozmową z Panem Bogiem, a staje się zaklęciem, a kupczenie nią całkowicie odziera ze świętości. To tak jakby powiedzieć: porozmawiaj z moim przyjacielem jeśli chcesz ode mnie dostać tego cukierka. Być może taka rozmowa byłaby interesująca, ale potraktowanie przyjaciela w sposób instrumentalny ewidentne.

Takie wpisy jak powyższy wpis księdza wydają mi się ważne, bo niestety wielu katolików, a także osób niewierzących postrzega katolicyzm w wydaniu Pana Cejrowskiego za ortodoksję i nurt najwierniejszy Objawieniu. Nie chciałbym jednak, aby wierność Bogu polegała na handlowaniu rozmową z nim.


2012-08-31 19:50:01 - Autor

Wątków wiele. Podtrzymuję moje zdanie, że kojarzenie modlitwy jako zapłaty za coś tak błahego jak zdjęcie z kimkolwiek jest niedopuszczalne. Czy to jest modlitwa tylko dla świętych? Ano tak, jak podaje starożytna modlitwa Didache: "kto jest święty, niech się zbliży. Kto nim nie jest, niech czyni pokutę". Poza tym nie miałbym nic przeciwko temu, by - niczego nie uprzedzająć - po zdjęciu z panem Cejrowskim ten poprosił o modlitwę za niego. Rzecz chawalebna. Ale publiczne wyrażanie i utrwalanie stanu rzeczy przez kartonik, gdzie wymiar handlowy jest jednoznaczny - nie. Zresztą proszę poczytać wypowiedzi samego Cejrowskiego. On sam mówi o towarze i zapłacie.


2012-08-29 22:54:24 - Bartosz

Z całym szacunkiem do ks.Adnrzeja. Nie zgadzam się z 90% jego wypowiedzi. To poprostu absurd... Jest zbyt wiele wątków żeby o nich pisać w krótkim komentarzu. Natomiast bardzo chętnie porozmawiam z ks. o tym. Aż jestem zaskoczony z takim zdaniem ze strony sławnego duchownego o którym tyle słyszałem.


2012-08-29 13:07:01 - angelus_vitae

Medal zawsze ma dwie strony. Pierwsza to taka, że pan Wojciech trochę nadużywa modlitwy, ponieważ nie powinien nakazywać jej nikomu. Ktoś może też "użyć" modl. nie do tego celu jaki powinna ona mieć. Nie każdy wierzy w Boga, lub przyznaje się do wiary, ale z drugiej pragnę zauważyć, że każda modlitwa ma wielką moc. Działa jak miecz obosieczny - modląc się za kogoś, również wpływa na życie osoby która ją niekiedy"odklepuje". Dzięki temu może się nawrócić. Zawsze zaczyna się od małych rzeczy.


2012-08-29 09:12:42 - Ania

Inaczej to widzę. Jaki problem sprawia taka prośba. Ktoś ma problem z modlitwą "Ojcze Nasz"? Czy jest ona tylko dla świętych? Te osoby, które chcą zdjęcie za taką opłatą, same proszą o tą plakietkę.


2012-08-28 21:43:41 - okti75

Moim zdaniem wszystko byłoby ok gdyby Cejrowski PROSIŁ o taką modlitwę za siebie, a nie jej żądał! Czyli dopiero po zrobieniu sobie zdjęcia z delikwentem poprosił o taką modlitwę i dodając: jeśli jesteś wierzący...


2012-08-28 21:14:45 - Jerzy

Jeżeli chodzi o to co robi Cejrowski, to przypomniało mi się pewne wydarzenie. Byłem świadkiem w Wojewódzkiej Przychodni Leczenia Uzależnień jak dwie panie przywiozły mężczyznę aby go leczyć z choroby alkoholowej. Pamiętam minę tego człowieka. Kiedy poznałem go bliżej, opowiedział mi całą historię. Kobiety to żona i teściowa, spakowały mu wszystko w walizki i dały propozycję
- Albo zacznie się leczyć, albo się wyprowadza?
Nie mając gdzie iść (wiele lat w małżeństwie) musiał się zgodzić. Przymusowo chodził na spotkania, aż zaskoczył bo poznał Jezusa. Dziś nie pije już 20 lat i dziękuje teściowej, na którą nie mógł nawet patrzeć i żonie za tamten przymusowy wyjazd na leczenie.
Zastanawiam się, czy jeżeli choć jeden człowiek nawróci się odmawiając "Ojcze nasz..." u Cejrowskiego, nie opłaca się niejako "zmuszać" do odmówienia tej modlitwy?
- Niezbadane są drogi Boże!
Kiedyś pewien Franciszkanin zadał mi takie coś do myślenia.
- Czy lepiej odmówić modlitwę byle jak, czy może w tej sytuacji lepiej nie odmawiać wcale?
- Jak ksiądz myśli?


2012-08-28 20:17:42 - Jerzy

Nie wiedziałem o tej tajemnicy o której pisze ksiądz, jednak uważam że modlitwa "Ojcze nasz..." nadal jest tajemnicą. Przypominam sobie rozmowę z dwoma kobietami zaangażowanymi we Wspólnocie od kilku lat. Tak się stało, że obydwie opuścił mąż. Zapytałem czy modlą się za mężów? - Tak. - A czy odpuściliście mężom? - Nigdy! Pytam więc, czy odmawiają "Ojcze nasz..."? - Oczywiście, każdego dnia niejednokrotnie. Pytam więc, czy wiedzą że modlą się przeciw sobie, bo proszą Boga aby nie odpuszczał im win. Konsternacja. Wyjaśniam. Zdziwienie. Cisza. Takich rozmów miałem już więcej i zapewniam księdza, że modlitwa "Ojcze nasz..." nadal jest tajemnicą w Kościele Katolickim.


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (167)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?