Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
31 sierpnia 2012
Stefan Sękowski

Grzech packi




Stefan Sękowski, publicysta „Gościa Niedzielnego”, polemizuje z Ewą Kiedio.

Kocham dyskusję, podczas której co najmniej dwoje ludzi uciera wspólnie sprzeczne poglądy, a wszystko dzieje się w Prawdzie. Nie dzieje się, gdy jedna ze stron stosuje niedozwolone chwyty, np. przycina do woli zdania wypowiedziane lub napisane przez interlokutora w taki sposób, by pasowały do z góry założonej tezy.

Tak niestety było w przypadku tekstu Ewy Kiedio. Redaktorka „Więzi” ustanowiła prywatny ranking tekstów nt. sprawy Pussy Riot. Przegrałem w nim sromotnie m.in. z moim redakcyjnym kolegą Andrzejem Grajewskim. Jako koronny dowód na to, że jestem zbyt surowy wobec „dziewczyn” z Pussy Riot, przytacza fragment mojej wypowiedzi: „pana Motyla i panie w skarpetach na głowach chciałoby się po ludzku potraktować packą”. Problem w tym, że nawet nie jest to zdanie wyrwane z kontekstu: nie jest to nawet pół zdania wycięte z całego zdania. W „Wyborczej” z 23 sierpnia 2012 jak byk stoi bowiem, iż „gdy czyta się tego typu doniesienia, chce się wręcz płakać z bezsilności, a niejeden oderwany od modlitwy przez tego typu chamskie zachowania z pewnością zgrzeszył myślą – bo Pana Motyla i panie w skarpetkach na głowach chciałoby się po ludzku potraktować packą”. Jak więc widać, „traktowanie packą” raczej ganię, niż do niego zachęcam: inaczej nie użyłbym sformułowania „zgrzeszył myślą”. Potraktować packą chciałoby się, ale nie powinno, tak jak św. Piotr nie powinien ucinać ucha Malchusowi, choć zachował się wówczas bardzo po męsku. Do tego wniosku łatwo dojść, niestety pani Kiedio nie dała swoim czytelnikom szansy, serwując im zmanipulowany cytat.

Wyjaśniwszy to, chciałbym przejść do głównego argumentu autorki. Ewa Kiedio pisze, iż „Stefan Sękowski temu potwornemu wyrokowi poświęca jedno zdanie: «Zostawmy na boku rzeczywiście drastyczny wyrok», dalej zaś pomija go milczeniem i rozwodzi się nad tym, jak wielki i ohydny cios w chrześcijaństwo wymierzyły Pussy Riot”. W wielowymiarowym świecie przedmioty można oglądać z różnych stron: z przodu, z góry, z boku i z ukosa. Można je smakować, słuchać i wąchać; włączając we wszystko element czasu można także obserwować np. ich trajektorię lotu. W odniesieniu do publicystyki – tak właśnie powstają np. bloki tematyczne, choćby w „Więzi”. Tymczasem w dużej części mediów dziennikarze i publicyści zrobili sprawie Pussy Riot zdjęcie tuż po lądowaniu. Każdy przygląda się sylwetkom ujętym na pierwszym planie; każdy widzi to samo, bo mamy tylko jedno ujęcie. Pisząc artykuł, który ukazał się w „GW”, chciałem jej czytelnikom ukazać sprawę z innej perspektywy – bo do tej pory mieli okazję obserwować ją tylko z jednej. Chciałem postawić pytanie: czy panie (nie żadne tam dziewczyny, to dorosłe, w pełni odpowiedzialne za swoje czyny kobiety!) z Pussy Riot w ogóle powinny wykonywać swoją bluźnierczą piosenkę w soborze Chrystusa Zbawiciela? Czy to odpowiednia forma walki z reżimem Putina? Absolutnie nie. Pussy Riot to nie żadne performerki ani opozycjonistki, chodzi im o szokowanie dla samego szokowania. Wrzaski w cerkwi, wkładanie zamrożonego kurczaka do pochwy, publiczna kopulacja i malowanie ogromnych fallusów na mostach (tych bohaterskich czynów dokonała grupa „Wojna”, do której należała jedna z działaczek Pussy Riot) nie jest działalnością polityczną ani artystyczną. W odniesieniu do argumentu, jakoby ich czyn usprawiedliwiał „palący problem”, na który chciały wskazać, mianowicie „sytuację w Rosji oraz powiązania władzy i Cerkwi”: nie słyszałem, żeby po tym wybryku tysiące rosyjskich prawosławnych nagle zeszło do katakumb i odnowiło podziemną cerkiew. Fakty są takie, że większość Rosjan jest oburzona na Pussy Riot; jeśli je bronią, to ze względu na karę niewspółmierną do czynu.

Obecnie wolność słowa traktuje się jako absolut i że w jej imię można gwałcić prawa innych ludzi, np. do swobodnego praktykowania religii. Jeśli swój czyn podciągnie się pod działalność polityczną lub artystyczną, można innych ludzi krzywdzić do woli – obecnie przede wszystkim chrześcijan. A jeśli ktoś zaoponuje, odzywa się ryk oburzenia: „cenzura! cenzura!”. Nie minęło kilka dni od napisania mojego tekstu, a dokładnie takiej argumentacji użył dziekan kolońskiej katedry, tłumacząc, dlaczego archidiecezja złożyła doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez grupkę zwolenników „Pussy Riot”, która wtargnęła do świątyni podczas Mszy św. i ją zakłóciła. Za to samozwańczym obrońcom praw człowieka grozi w wolnościowo-demokratycznych Niemczech do trzech lat więzienia, choć pewnie skończy się na grzywnie.

Pani Ewo, nie przyłączę się do chóru rozdzierających szaty nad losem „głupich gąsek, które dokonały drobnej awantury, by uzyskać rozgłos”, jak nazwał panie z Pussy Riot rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny (z zastrzeżeniem, że dla prawosławnych nie była to wcale „drobna” awantura). Każdy ma takich męczenników, jakich sobie wybiera. Wyrok jest rzeczywiście drastyczny – i więcej Pani ze mnie nie wyciągnie, bo tego, co te Panie zrobiły, nic nie usprawiedliwia. Nie podoba mi się świat, w którym lotne brygady obrońców demokracji mogą wpadać do Kościołów, bezcześcić je i przeszkadzać ludziom w modlitwie. I mam prawo do nich apelować, by tego nie robili.

P.S. Abstrahując od tego, „Bogurodzico, przegoń Putina” to po prostu słaby kawałek. Wątpię, żeby Pussy Riot dostały się z nim w latach 80-tych do Jarocina.

Stefan Sękowski
Autor jest politologiem, dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?