Komentarze
blog ogólny
Forum Romanum

17 października 2012
ks. Andrzej DragułaWartość ateisty
Niewierzącym nie wystarcza już sama świadomość, że nie wierzą. Mają potrzebę publicznego „wyznania niewiary”. Chcieliby także, by i inni – podobnie jak oni – nie wierzyli – pisze w „Tygodniku Powszechnym” ks. Andrzej Draguła.
Oto ateistyczny coming out: w Polsce zawisły plakaty, na których można przeczytać: „Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę” lub „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam”. Organizatorami kampanii jest m.in. fundacja „Wolność od Religii” i Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów. W środowiskach katolickich pojawiły się głosy oburzenia. Ale czy rzeczywiście jest się na co obrażać?
Ateizm misyjny
W kraju demokratycznym i liberalnym (myślę o ustroju, a nie o typie moralności) ludzie niewierzący w Boga mają takie samo prawo mówić o swoim ateizmie jak wierzący o wierze. To logiczna konsekwencja prawa do wolności religijnej, do publicznego wyznawania wiary i niewiary, a także prawa do swobody wypowiedzi. Domagając się dla siebie prawa do wyrażania wiary w przestrzeni publicznej, godzimy się także na to, że swoją niewiarę manifestować zechcą ateiści. Sam fakt publicznej deklaracji niewiary nie powinien nikogo gorszyć.
Bardziej niż sam fakt, interesujące są motywy. Ateistom – jak widać – nie wystarcza już sama świadomość, że nie wierzą. Mają potrzebę publicznego „wyznania niewiary”. Istnieją tacy ateiści, którzy nie zadowalają się tym, że nie wierzą; chcieliby także, by i inni – podobnie jak oni – nie wierzyli. Albo przynajmniej by się ze swoją niewiarą ujawnili. Nie tylko bowiem religia jest misyjna, ale – jak się okazuje – misyjny może być także ateizm.
Analogiczną kampanię można by sobie wyobrazić w kraju, w którym wierzący są mniejszością. Tam mogłyby zawisnąć plakaty: „Wierzysz w Boga? Nie jesteś sam”. Ludzie wierzący próbują się odnaleźć, skrzyknąć i dodać sobie wzajemnie odwagi w społeczeństwie zlaicyzowanym; ludzie niewierzący – w społeczeństwie, w którym dominują postawy religijne. To normalne i zrozumiałe.
Rozmowa czy prowokacja?
Podobno pomysłodawcy polskiej akcji liczą na dyskusję. Ale gdzie i jak taka dyskusja mogłaby się odbyć? Nie przypuszczam, by chodziło tutaj o rozmowę wierzących z niewierzącymi o ich systemach wartości i miejscu w społeczeństwie; ani też o próbę wzajemnego zrozumienia swoich postaw. Takie dyskusje nie toczą się za pomocą haseł na billboardach. To w łonie Kościoła mnożą się ostatnio kongresy, areopagi, fora, gdzie zaprasza się niewierzących, by z nimi podyskutować o tym, co nas łączy czy dzieli. Przypomnę tylko ostatni Kongres Kultury Chrześcijańskiej w Lublinie, gdzie wystąpili profesorowie Bauman i Mikołejko, a u dominikanów można było nawet posłuchać niewierzącego przemawiającego z ambony (uspokoję niektórych, że nie jako kaznodzieję i nie podczas Mszy św.).
Cały tekst można znaleźć na stronie „Tygodnika Powszechnego”
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2012-10-28 02:59:52 - ateistka uduchowiona
Nie wierzę, moja wartość duchowa...etyczna nie bierze się z kilkutysięczno- letnich tablic, jedynie z obserwacji, doświadczeń, analiz otoczenia połączonych z analizą emocjonalną. Wszystko co mądre zostało powiedziane- że religie zostały stworzone jedynie na potrzebę człowieka, że nie ma brodatego dziadka sądzącego nas po śmierci... jednak trochę to za mało. Może już czas powiedzieć, że ateizm i inne formy 'nie-wierzenia' często są dużo bardziej uduchowione i ortodoksyjne w swoich normach etycznych.
Nie kradnę nie dlatego, że się boję kary tylko dlatego, że jest to sprzeczne ze mną jako jednostką, a krzywdzenie kogokolwiek (czy człowieka zwierzęcia czy rośliny) sprawia mi ból. Tylko osoba uduchowiona, z rozwiniętą empatią mogłaby mnie w pełni zrozumieć.
Czemu jesteśmy sami? Zawsze sami w tym chorym, niezrównoważonym kraju? Może nadchodzi czas aby to zmienić? Nie jestem prorokiem, tak jak każdy, kto myśli i czuje podobnie jestem po prostu człowiekiem znajdującym się na odpowiednim poziomie rozwoju.
Może tym razem czas na miłość, wspólnotę, rozsądek...
Może warto stworzyć coś przed śmiercią zanim staniemy się z powrotem częścią kosmosu z minimalnie większym doświadczeniem niż przed narodzinami.
Ciężko jest być samemu, tym bardziej w tym kraju i z takimi poglądami... a może nie jestem sama?... może nie jesteśmy sami?
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.