Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ks. Andrzeja Draguły

Mój komentarz do wszystkiego

blog ks. Andrzeja Draguły
8 listopada 2012
ks. Andrzej Draguła

Przywracanie jedności?




Miałem okazję niedawno uczestniczyć we Mszy św. w pewnym seminarium. Do Komunii procesjonalnie podchodzili klerycy. Przyklękając najpierw na jedno kolano, do Komunii przystępowali na stojąco. Jeden z nich jednak nie wstał, przyjmując Komunię klęcząc. Fakt nie byłby może zaskakujący, gdyby chodziło o zwyczajnego wiernego. W wielu naszych kościołach – gdzie komunia przyjmowana jest na stojąco – znaleźć można wiernych, którzy „wyłamują się” z tego zwyczaju i konsekwentnie klękają do Komunii. Najczęściej uznawano to za wpływ „Oławy” i tolerowano.

W ostatnich latach sytuacja zmienia się jednak radykalnie. Nie można już tego typu zachowań tłumaczyć Oławą czy innymi mniej lub bardziej uznanymi objawieniami. Ci, którzy pragną przyjmować Komunię na klęcząco mają za sobą autorytet papieża Benedykta XVI, który podczas uroczystych celebracji udziela Komunii wyłącznie klęczącym i do ust. Papież – jeszcze jako kardynał – niejednokrotnie wypowiadał się za przyjmowaniem Komunii wyłącznie do ust i na klęcząco.

Nie jest moim celem przedstawianie tutaj argumentów za jedną bądź drugą praktyką: Komunia na stojąco czy na klęczkach? Do ust czy do rąk? Udzielana wyłącznie przez kapłana czy także przez świeckiego szafarza? Nie ulega wątpliwości, że te dwie odrębne praktyki są związane z odrębnymi tradycjami teologiczno-liturgicznymi, które najczęściej etykietuje się jako konserwatywną bądź tradycyjną (tradycjonalistyczną) z jednej strony oraz liberalną czy modernistyczną – z drugiej. Zaznaczmy, że przedstawiciele obu tych tradycji pewno by się nie chcieli z takim etykietowaniem zgodzić. Nie jest więc moim celem rozpoczynanie dyskusji o wyższości jednej praktyki nad drugą. Interesuje mnie bardziej aspekt liturgiczno-duszpasterski niż teologiczno-liturgiczny.

Nie ulega wątpliwości, iż mamy coraz częściej do czynienia z koegzystencją różnych tradycji wewnątrz tej samej liturgii. Podobnie jest przecież z dwiema formami tego samego rytu: nadzwyczajną (starszą) i zwyczajną (nowszą). W liście do biskupów Benedykt XVI pisał, że „jedna i druga forma są wyrazem tej samej lex orandi”, a „zasada modlitwy odpowiada zasadzie wiary”. Chyba jednak nie jest tak idealnie. Osoby, które przywiązane są do starszej tradycji, czy też do określonych – dawniejszych praktyk liturgicznych łączą to przywiązanie z argumentami natury teologicznej, a nie – że tak powiem – estetycznej. Chcą się modlić w ten, a nie inny sposób, tak uczestniczyć we Mszy św. i w ten sposób przyjmować Komunię, bo są przekonani o większej poprawności teologicznej takich praktyk. Wydaje mi się, że jesteśmy w bardzo ważnym punkcie liturgicznej historii Kościoła. Różne praktyki raczej ze sobą konkurują, niż koegzystują. Ich istnienie to nie kwestia estetyki, lecz – w pewnym sensie – etyki, tzn. poprawności modlitwy. Debaty teologów się toczą, a przykład idzie z góry. Nie bardzo wiedzą, co z tym wszystkim zrobić duszpasterze, pozostawieni z tymi dylematami na poziomie parafii i jednostkowej liturgii. W Internecie pojawiają się informacje o księżach, którzy zakazują jednych praktyk, a nakazują inne, o biskupach, którzy nową Mszę odprawiają „plecami do ludzi”, o upowszechniającym się tu i ówdzie zwyczaju stawiania wielkiego krucyfiksu na ołtarzu. Podkreślam raz jeszcze, że nie o ocenę mi chodzi. Chodzi mi o coraz większą konfuzję wiernych i duszpasterzy, którzy coraz różniejszych doznają nalegań.

Przywracając „starą Mszę”, Benedykt XVI pisał, że chodzi o „ułatwianie pojednania w Kościele”. Jak rozumiem, chodziło o tych, którzy dryfowali na jego instytucjonalnych obrzeżach, pozostając w niepełnej jedności. Ten proces dzieje się pomału i z trudnościami. Ale skutkiem ubocznym jest także inny proces: pogłębiający się podział na zwolenników „nowego” i „starego”, co w rozumieniu wielu jest synonimem tego co „gorsze” i „lepsze”, „poprawniejsze” i „mniej poprawne”. Obawiam się, że widok kleryków tego samego seminarium uczestniczących w tej samej Mszy na różny sposób, a nawet uczestniczących w dwóch różnych formach tej samej rzymskiej liturgii może być coraz częstszy. Tylko nie wiem, czy jest on wyrazem jedności.


Polecamy książki ks. Andrzeja Draguły:



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2013-01-05 11:52:07 - Leopold Austryjacki

Czy ujmowanie czci Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi to owoc Ducha Świętego?Czy owoc spirytystów? Proszę o odpowiedź.


2012-12-31 08:17:08 - Stefan Szolc

Do pierwszego komentarza p. Łukasza Wolańskiego:
"wierni powinni się zachowywać jednakowo - by modlitwa była wspólna" - założenie z gruntu fałszywe, a niestety stanowiące podstawę "nowej" mszy (nie będę rozwijał tematu, bo jest zbyt obszerny).
Dodałbym jeszcze, że klękanie do komunii nie jest "mało istotnym gestem", jak był się Pan łaskaw wyrazić (o ile dobrze zrozumiałem), będącym li tylko wyrazem jedności wspólnoty. Po konsekracji jest to bodaj drugie najważniejsze "klękanie" podczas mszy, klękanie przed Bogiem w bezpośredniej bliskości.
Jeszcze uwaga odnośnie do "procesyj komunijnych" - zwykle są one mało "procesyjne" i wyglądają raczej, jak galopujące kolejki do sklepu.


2012-12-30 20:40:06 - Silesius

Proszę księdza,
ja nawet nie wiem, co to jest "Oława". A do Komunii klękam z czci dla Pana Jezusa. Zawsze. I nigdy nie przyjmę Jej z rąk tzw. "szafarza". Ponadto chciałem zaznaczyć, że jestem zwykłym wiernym w zwykłej diecezji i NIE ŻYCZĘ sobie, żeby z powodu zachowywania czci dla Najświętszego Sakramentu lokować mnie na jakimś "obrzeżu". I mam to za przeproszeniem gdzieś, że ks. proboszcz jak mnie widzi podchodzącego do Komunii, odstawia show polegające na robieniu min, mających pokazać wszystkim dokoła, że znów ten wariat przyszedł. Ostatni taki teatr w jego wykonaniu miał miejsce, gdy lud śpiewał "Padnijmy na kolana..."


2012-11-13 13:46:49 - Małgorzata W.

Czy doprawdy jest to powód do zmartwień ? Gorszący brak jedności dla katoliczki takiej jak ja, to spojrzenie na półkę z prasą katolicką w empiku. Pan Bóg do koloru i do wyboru w zależności od księdza lub redaktora naczelnego, który prowadzi pismo. Niemożność mówienia zgodnym, podobnie brzmiącym językiem o sprawach najważniejszych w życiu każdego chrześcijanina to dopiero rozłam jak się patrzy, to dopiero brak jedności przyprawiający o zawrót głowy. Przyjmowałam Komunię na klęcząco i na stojąco, do ust i na ręce ale zawsze przynajmniej był to jeden i ten sam Chrystus. Zaś wizje Chrystusa, które roztacza nam z jednej strony „Tygodnik Powszechny”, z drugiej „Fronda”, z trzeciej „Więź” , z czwartej „Przegląd katolicki” (choć może i „Niedziela”) uff … to dopiero oferta politeizmu. Każde pismo inaczej rozkłada ewangeliczne akcenty, każde gdzie indziej upatruje zagrożeń, każde innego Boga chwali …


2012-11-09 00:05:42 - Ks. A. D.

PS
To nie są rzeczy nieistotne. Mamy - jakby nie było - z różnymi formami lex orandi. Pytanie brzmi: czy te wszystkie formy lex orandi wyrażają tę sama lex credendi. Jeśli tak, to różnice między nimi nie mogą dotykać istoty rytu, lecz jedynie kwestii drugorzędnych. Gdyby bowiem różnice dotyczyły istoty rytu, byłaby inna lex credendi w każdym przypadku. Koegzystencja jest możliwa jedynie wtedy, gdy się uzna, że pewne formy są równorzędne, tzn., że wyrażają w różny sposób tę samą prawdę teologiczną (albo w sposób bardzo zbliżony). Jeśli bowiem uznać, że Komunia "do ust" i "na rękę", "klęcząco" i "stojąco" to dwie formy tego samego rytu i obie są w Kościele równie legalne, to znaczy, że wyrażają tę samą wiarę. Czy wyrażają? Jeśli tak, to niech każdy przyjmuje jak chce. Jeśli nie wyrażają tej samej wiary, to mamy problem, bo w tej samej liturgii uczestniczą ludzie, którzy różnie wierzą, przynajmniej w odniesieniu do Eucharystii, co wcale nie jest to takie nieistotne, skoro to "źródło i szczyt".


2012-11-08 22:24:51 - Ks. A. D.

PS
To nie są rzeczy nieistotne. Mamy - jakby nie było - z różnymi formami lex orandi. Pytanie brzmi: czy te wszystkie formy lex orandi wyrażają tę sama lex credendi. Jeśli tak, to różnice między nimi nie mogą dotykać istoty rytu, lecz jedynie kwestii drugorzędnych. Gdyby bowiem różnice dotyczyły istoty rytu, byłaby inna lex credendi w każdym przypadku. Koegzystencja jest możliwa jedynie wtedy, gdy się uzna, że pewne formy są równorzędne, tzn., że wyrażają w różny sposób tę samą prawdę teologiczną (albo w sposób bardzo zbliżony). Jeśli bowiem uznać, że Komunia "do ust" i "na rękę", "klęcząco" i "stojąco" to dwie formy tego samego rytu i obie są w Kościele równie legalne, to znaczy, że wyrażają tę samą wiarę. Czy wyrażają? Jeśli tak, to niech każdy przyjmuje jak chce. Jeśli nie wyrażają tej samej wiary, to mamy problem, bo w tej samej liturgii uczestniczą ludzie, którzy różnie wierzą, przynajmniej w odniesieniu do Eucharystii, co wcale nie jest to takie nieistotne, skoro to "źródło i szczyt".


2012-11-08 21:15:04 - Piotr Ciompa

Jakieś 5-7 lat temu w mojej parafii, w której była grupa kilkunastu tradycjonalistów (były już) nadgorliwy „kierownik” parafii administracyjnie z ambony zakazał przyklękania. Dopiero wtedy rozpoczął się ferment, ale nie o żal tradycjonalistów z powodu upokorzenia teraz mi chodzi, a o osoby przyklękające spontanicznie bo ich pobożność tak nakazywała okazać szacunek świętości. Stanowiły one kilkakrotnie większą niż tradycjonaliści grupę. Niektóre bliżej znane mi osoby (3-4, nie wiem na ile reprezentatywne), których pobożność została tak spektakularnie wobec innych parafian zdyskredytowana zaczęły się zastanawiać nad korzeniami tej, a potem innych praktyk liturgicznych ciążąc ku Tradycji, chociaż wcześniej nie miały o niej elementarnej wiedzy. Generalnie zmierzam do konkluzji, że różne praktyki liturgiczne mogą stanowić przyczynę podziału, gdy wezmą je swój warsztat eksperci afiliowani przy jednym z obozów na ich radykalnych skrzydłach. Zgadzając się ze względu zatwardziałość naszych skorych do kłótni serc, że w obrębie jednego rytu lepiej żeby nie było dwóch zasadniczo się różniących praktyk uważam, że taka różnica o jakiej ksiądz pisze jest na tyle drobna, zwłaszcza że dotyczy pobożności prywatnej osób świeckich, że może być tolerowana bez specjalnej szkody dla jedności. Chyba, że zacznie być amunicją w walce o władzę, jaka w Kościele miała już nie raz miejsce.


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (167)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?