Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Konrada Sawickiego

Z obu stron

blog Konrada Sawickiego
10 listopada 2012
Konrad Sawicki

Na naszych oczach rośnie mur




Na naszych oczach rośnie mur. Bariera dzieląca Polaków na wierzących i niewierzących. Przedmiotem wiary lub niewiary nie jest tu jednak Bóg, a katastrofa smoleńska.

Niezależnie od tego, po której stronie tego muru aktualnie się znajdujemy, to i tak za naszego świadomego życia on nieustannie powiększa rozmiary. Rodziny siedzące za świątecznymi stołami zamiast chwalić się sukcesami dzieci i wnuków wytaczają najcięższe smoleńskie i antysmoleńskie działa. Przyjaźnie łamią się lub obumierają w chłodnym milczeniu. Ludzie wyrzucają się wzajemnie z grup znajomych na Facebooku. A miarą oceny bliźniego staje się coraz częściej stosunek to daty 10 kwietnia 2010 roku.

Niestety nad różnicą zdań w tej sprawie nie potrafimy przejść do porządku dziennego. Wystarczyłoby przecież zrobić tak, jak setki razy to robiliśmy: Nie zgadzam się z tobą, ale zostawmy to na boku i pracujmy, przyjaźnijmy się, kochajmy się dalej. Taka postawa umiera na naszych oczach i ustępuje nowej absurdalnej reformacji, która rozlewa się pod hasłem: Nie zgadzasz się ze mną? To nie chcę cię znać.

Po jednej ze stron tego muru rodzi się nowe alternatywne państwo. Z alternatywnym premierem, własnymi mediami, dziennikarzami, duszpasterzami, organizacjami a nawet z własną historią i kulturą. Druga strona patrzy na to z oburzeniem lub cynicznym zadowoleniem.

Ten mur – który bądź to świadomie budujemy, bądź nic nie robimy by ten proces zatrzymać, bądź też jeszcze nie mamy pomysłu jak go zburzyć – będzie dziedzictwem, które na dziesiątki lat pozostawimy naszym dzieciom i wnukom. Czy naprawdę chcemy im podrzucić takie kukułcze jajo, z którego nie wiadomo jaki upiór kiedyś się narodzi?

Udajemy że to tylko bieżąca polityka, normalny spór ideowy albo uprawniona kontrowersja. Nieprawda. Te mieliśmy przed katastrofą i już wtedy wydawało nam się, że ten konflikt jest niszczący dla Polski, a jego podsycaniem karmią się obydwie strony sporu. Dziś sytuacja jest o wiele poważniejsza, a podział wdziera się głęboko w społeczeństwo. I jest to podział toksyczny, czyli taki, który wyjaławia nasze dusze.

Nie, nie znam recepty na zburzenie tego muru albo choćby na zaprzestanie jego budowania. Wiem tyle, że w prawdziwej wierze chrześcijańskiej proces naprawy, nawrócenie rozpoczyna się od uznania, że posiadaczem całkowitej prawdy jest tylko Bóg i że ja mogę błądzić. Więcej, jeśli wobec dzieła wznoszenia muru czuję przekonanie, że jestem bez winy, to ze stuprocentową pewnością można powiedzieć, że winę tę noszę głęboko w sobie. „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” – czytamy w Pierwszym Liście św. Jana Apostoła (1J 1,8).

Oznacza to konieczność odejścia od postaw skrajnych. Od „To na pewno był zamach” na rzecz „Niektóre dowody wskazują na to, że to mógł być zamach” oraz od „To na pewno nie był zamach” na rzecz „Na tym etapie śledztwa nie mamy przekonujących dowodów, że to był zamach”. Odejdźmy też od retoryki w stylu „wierzę w zamach” lub „nie wierzę w zamach”, które niejednokrotnie brzmią jak Credo wypowiadane podczas mszy świętej. Zamach to nie jest kwestia wiary, ale twardych dowodów, które powinny być zebrane w rzetelnym śledztwie.

W tym momencie wydaje się, że jedynym młotem, który miałby moc kruszenia choćby fragmentów tego muru jest powołanie niezależnej komisji ekspertów, która poprowadziłaby odrębne śledztwo. Nawet jeśli miałoby ono oznaczać kompromitację śledztw poprzednich. Już widzę problemy z jej powoływaniem, ze składem, z dostępem do dowodów i materiałów, z wrakiem, z Rosją itp. Od razu można założyć, że wyniki prac takiej komisji też będą przez niektórych kontestowane. Nie upieram się, że to jest najlepsze rozwiązanie. Ale konia z rzędem temu, kto wynajdzie lepszy sposób na burzenie muru.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (49)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?